co za debil wymyślił ten tytuł w wersji pl? rozumiem że u nas lubią zmieniać po swojemu tytuły ale czemu nie nazwać go zwyczjnie OBCY, tymbardziej że osmiu pasażerów już było wliczając kota więc alien był dziewiąty
Wszystko co się porusza jest zwierzęciem albo wynalazkiem technologicznym. Obcy robotem raczej nie był... więc.
A, no tak, na tej samej zasadzie, co czlowiek jest zwierzęciem. Ale wtedy nie liczymy Asha :D
Zwierzęta to organizmy, które żyją na Ziemi. Na innych planetach istnieją kosmici i inne formy życia.
Nie wiem skąd takie głupoty wytrzasnąłeś;) Zwierzę to wielokomórkowy organizm cudzożywny. Miejsce pochodzenia nie ma najmniejszego znaczenia.
Ma znaczenie. Zwierzęta to organizmy żyjące wyłącznie na ziemi. Na innych planetach są inne organizmy. Można to porównać do mieszkańców krajów. Polak jest wyłącznie z Polski. Niemiec z Niemiec. Kanadyjczyk z Kanady itd.
Ubzdurałeś sobie nie istniejącą definicję, bo tak Ci się podoba i dorzucasz bezsensowne porównanie do tego.
Czekam na uzasadnione i uargumentowane wykazanie skąd taki pomysł.
To pokaż mi gdzie tak jest podane. Udowodnij jakoś swoją tezę.
To, że coś wydaje się TOBIE logiczne po pierwsze nie znaczy, że takie jest w rzeczywistości, a po drugie nie znaczy, że jest zgodne z prawdą.
Czyli jak rozumiem ma tak być bo według Ciebie tak być powinno?
Nie tak być powinno, tylko tak jest. Na Ziemi występują organizmy zwane zwierzętami. Na innych planetach istnieją inne dominujące organizmy.
Nie. Nie jest tak, tylko Ty sądzisz, że tak jest. Powtarzam: Pokaż tu definicję zwierzęcia w której jest cokolwiek o miejscu pochodzenia.
Gdzieś zapewne wyczytałeś że podział organizmów żywych na zwierzęta i rośliny może nie mieć zastosowania na obcych planetach, gdzie wyewoluowały istoty dalece różne od ziemskich ale nie do końca pojąłeś w czym rzecz.
Definicja zwierzęcia nie ogranicza się tylko do tworów ewolucji ziemskiej i może być stosowana do określenia obcych form życia (o ile na takowe się kiedyś natkniemy). Oczywiście obcy biotop może być tak odmienny od naszego, że trzeba będzie ukuć nowe definicje,nazwy itp. Może ALE NIE MUSI.
Jeśli tak działa Twoja logika to współczuje.
Bakterie, Grzyby i Rośliny to również organizmy pochodzące tylko z ziemi?
Jak spora grzyba, albo pyłek trafia do próżni, to jeszcze jest grzybem/rośliną czy już jest kosmitą?
Bardzo interesuje mnie ta Twoja "logika". :)
W zamierzchłych czasach, kiedy miała miejsce premiera tego filmu w Polsce (30 lat temu), słowo "obcy" nie kojarzyło się z kosmitą, a z powieścią młodzieżową Ireny Jurgielewiczowej. Więc ja ówczesnego dystrybutora (którym było państwo polskie czy tam jego agenda) całkowicie rozumiem. Natomiast epoka bzdurnych "tłumaczeń" albo nietłumaczenia tytułów dopiero miała nadejść w latach 90., np. "Wirujący seks".
spoko masz rację ale wolałbym aby tytuły nie były tak tłumaczone bo się maja z czyms kojarzyć tylko niech będą zwyczajnie przetłumaczone, na litość boską THE LAST STAND z Arnoldem to nie jest k*%#a LIKWIDATOR
niestety ale to nie wypali....
po pierwsze angielski jest zbyt rozbudowanym językiem czyli ma wiele różnych określeń pewnych np. rzeczy, a "na polski" byłoby ciągle to samo słowo lub zwrot, a często tytuł w polskim tłumaczeniu jest przypisywany bardzo mocno "pod dany film"
i tak jak w twoim przypadku Ostatni bastion jest tak mocno "rozpoznawalny" z filmem z R. Redfordem że kolidowałby z kolportażem filmu (tego z Arnim), jak i wiele innych, doszło by do tego że mielibyśmy 30 tytułów o tym samym brzmieniu....oczywiście że dla ciebie to nie do końca jest zrozumiałe gdyż jak zwykły "oglądacz" zawężasz ilość tytułów tylko do tych filmów które Cię interesują a więc nie ma większego znaczenia gdyby właśnie ten tytuł był tłumaczony jako Ostatni bastion bo wydźwięk tego określenia byłby przez Ciebie kojarzony tylko z filmem z Arnoldem... itd itp.
po drugie wiele określeń w ogóle nie ma u nas odpowiedników i tak jak już powyżej ktoś powiedział o Dirty Dancing, ale już Dirty Harry pasuje jak ulał Brudny Harry choć wiadomo o jaki brud chodzi... nawiasem mówiąc wcześniej też zmieniano tytuły ale afera z wirującym seksem była tak wielka że weszła w pewnym sensie w kanon naszej popkultury...
po trzecie i chyba najważniejsze w tej całej zadymie, a więc wartość znaczeniowa "wydźwięk" zależna od kultury/rejonu, tytuł niestety ale zawiera w sobie coś więcej niż suche słowa często jest także sloganem a jak wiadomo slogany lub po prostu wartość znaczeniowa /wydźwięk/ różni się i to co u nich brzmi jak najbardziej zrozumiale nie koniecznie u nas może być dobrze rozpoznawalne, rozumiane "w dobrą stronę"....
przykład:
bardzo podręcznikowo przetłumaczony tytuł filmu R. Polańskiego Carnage - Rzeź
wiesz ile trzeba było się natłumaczyć że to nie jest jakiś film o masakrze(?) albo w ogóle był dla poniektórych tak odpychający (samo słowo Rzeź) że nawet nie chcieli spojrzeć na krążek DVD wręcz z miną skrzywioną w grymas, w stylu: "Co ty mi tu próbujesz wcisnąć"....
niestety ale nie ma dobrej receptury na tłumaczenie tytułów, po prostu bariera językowa a do tego znaczenie wydźwięku znaczeniowego tytułu jest tak wielka że nie można tłumaczyć tytułów z podręcznikiem w ręku i uwierz mi gdyby chciano tłumaczyć tytuły tak jak Ty tego chcesz była by jeszcze większa zadyma niż Ci się wydaje a na pewno większa niż jest obecnie
oczywiście że wiele tytułów jest przetłumaczone nietrafnie można by lepiej dobrać słowa choć absolutnie nie opierając się na podstawowym znaczeniu ale to co wybrano jest po prostu mniejszym złem...
a więc tytuł z Arnim jest jak najbardziej trafiony tytułem choć wierzę że Ci on absolutnie nie pasuje, cóż trudno musisz się z tym pogodzić, bo jest w tym zawarte o wiele więcej niż Ci się wydaje ;) chociażby sprawy marketingu a których nie wspomniałem....
Dokładnie. Dobry tłumacz nie ma lekko, pamiętam jak Tomek Beksiński opowiadał, ile to musiał się nagadać, żeby "The World is not Enough" miał po polsku tytuł "Świat to za mało" (dystrybutor chciał "Nie dosyć świata", co w ogóle nie pasuje do kontekstu, w ktorym pada to wyrażenie w filmie (pomijając już fakt, że jest to dewiza herbowa Bonda).
tak, widzę że "czujesz" temat :)
czytając twój post przypomina mi się chyba najlepiej przetłumaczony tytuł który nie ma nic wspólnego z oryginalnym a jednak jest "beściarski" i to pod każdym względem:
wyobraźmy sobie że wracamy do domu z osobą towarzyszącą, jest jeszcze dość wcześnie w domu w sumie błogie lenistwo :) ale też i nuda więc w prawo "do domu" w lewo do kina no i pytamy osobę towarzyszącą:
- skoczymy do kina?
- jasne
- a co grają?
- oj nie wiem ale słyszałem/łam tytuł: Ostrze.
(nie chcę tu za bardzo sugerować ale mi by się on skojarzył z następnym jakimś slasherem w stylu Krzyk/Scream/)
przetłumaczyłem powyższy tytuł w podręcznikowej, gdyż zapewne dystrybutor mając nakaz tłumaczeń dokładnych zdecydował by się na ten odpowiednik słowa The Edge
Edge - krawędź, rąbek, ostrze
choćby ze względu na początkowe sceny i prezent w postaci scyzoryka i "przecięcia przyjaźni"
prawda że powyższa moja insynuacja lepiej by się rozegrała z tytułem jaki jednak dystrybutor zdecydował się nadać choć absolutnie nie ma nic wspólnego z ang. tytułem... -> http://www.filmweb.pl/film/Lekcja+przetrwania-1997-96
a przecież zapewne ktoś się znajdzie kto napisze:
na litość boską THE EDGE z Hopkinsem to nie jest k*%#a LEKCJA PRZETRWANIA
A ja myślałem np. o "Bękartach wojny" - też tłumaczenie niedokładne. "Inglorious Basterds" (z błędem!), więc należałoby zrobić "benkarty", i jakie? Niesławne, podłe, występne, czy też bardziej słownikowo "nieznane"? Bez sensu, polski tytuł jest świetny. Albo "Where Eagles Dare" - "Tylko dla orłów". W genialny sposób oddana lapidarność oryginalnego tytułu, a jednocześnie i cała jego myśl.
Zasadniczo, co do definicji, to 7 osób podróżujących statkiem Nostromo było członkami załogi, a nie pasażerami. Zatem pasażerem był jedynie kot Jones. Potem przez chwilę drugim pasażerem był twarzołap, a następnie, po zejściu twarzołapa, jego miejsce zajął ksenomorf. W tej sytuacji tytuł powinien brzmieć: "Obcy - drugi pasażer Nostromo, nie licząc kota".
No to już prawie jak u Jerome'a Klapki Jerome'a: Trzech panów w łódce, nie licząc psa ;)
Tu bym polemizował. Załogą z pewnością byli piloci, ale nie "górnicy", których Nostromo zawiózł do "kopalni".
Proponuję wobec tego zmienić tytuł na "Obcy plus cała masa pasażerów Nostromo w liczbie trudnej do ustalenia". Trzeba będzie pudełko na płytkę powiększyć, bo nie wejdzie ;)
"Obcy plus stale zmniejszająca się ilość pasażerów Nostromo z uwagi na ksenomorfa na pokładzie" ;)
Chociaż ten wariant za bardzo zdradza fabułę, zatem "Obcy plus stale zmniejszająca się w podejrzanych okolicznościach ilość pasażerów Nostromo"
Zatem podsumujmy wszystkie głosy w dyskusji i postarajmy się ustalić ostateczny tytuł filmu, który wszyscy znają pod innym tytułem: "Obcy plus stale zmniejszająca się w podejrzanych okolicznościach liczba uczestników lotu, nie licząc kota Jonesa". Uważam, że zasygnalizowanie w tytule obecności kota na pokładzie jest niezbędne dla podkreślenia wieloznaczności fabuły. Dodatkowo podanie imienia kota od razu skraca dystans między treścią filmu a potencjalnym widzem.
Fakt. Spoufalenie się widza z kotem zdecydowanie zwiększy jego zaangażowanie emocjonalne. Face Hugger'a powinno sie dodatkowo przetłumaczyć na Twarzowy Przytulacz.
W tym momencie pudełko na DVD przybierze rozmiar pudła na telewizor 46-calowy ;)
To nic. Ważne, że mamy chwytliwy tytuł, który podnosi temperaturę i trafia wprost do serca i umysłu widza.
Twarzowy Przytulacz jest bardzo dobrym pomysłem; powinien być wyróżniony premią. Centra zabawkowe, takie jak Smyk, lub ToysRUs powinny zamówić u nas kokosowe licencje na wzór Twarzowych Przytulaków.
Koledzy, jesteśmy bogaci!!!