jako pierwszy a nie był tylko kontynuacją prawdopodobnie najlepszego horroru-scf w histori:( Za łebka to był jeden z moich ulubionych filmów, komandosi na obcej planecie walczą z potworami ehh poezja. Ale jak podrosłem cos się zmieniło. Nie potrafie go teraz oceniać inaczej niż przez pryzmat 8 pasażera. Tam strach i napiecie aż wylewały się z ekranu. Były obecne od chwili narodzin obcego aż do końca filmu, tutaj trwają one tylko podczas pipkania wykrywaczy ruch, czyli pare sekund. Ale najbardziej bolało mnie to że samozwańczy król świata odarł obcego z jego tajemnicześći która stonowiła o sile pierwszej części. Tam nie wiadomo było z czym załoga nostromo ma doczynienia, obcy był ucieleśnieniem naszych lęków, symbolem zła czającego się w mrokach kosmosu które tylko czeka aż ktoś je odkryje. W filmie Camerona obcy to zwierze, właściwie mięso armatnie. Gdyby uwierzono Riply na poczatku i właściwie przygotowano sie do misji, to marines spokojnie wytłukli by całe gniazdo. Zgubiła ich pewnośc siebie. Dowodem tego jest heroiczna,samotna i udana eskapada pani poruczni poprzez jądro ula. A z bronią której używała zapoznała sie pare godzin wcześniej. W pierwszej częsci obcy był nieuchwytny, niewidzialny prawie nieśmiertelny. Jeden taki wystarczył by za cały ul. Jako film akcji alien jest swietny(poza przydługą końcówką)tylko jak Cameron chcial robic rozpierduche to mogł sobie wymyslic innego potwora a obcego zostawić w spokoju.
Zaraz zaraz w jedynce był jeden obcy i siedmiu zwykłych astronautów ktorzy w zasadzie nie posiadali broni.Obcy wszystkich wykasował ale pani Ripley mogła spokojnie sobie wejść do kapsuły aby potem jeszcze sobie po niej paradować w gaciach a obcy sobie smacznie spał.Potem pani Ellen jako jedynej udało się przechytrzyć intruza.Oba filmy są tak zrobione aby główny bohater wygrał ostateczną walke i w dwójce pani Ellen weszła sobie do gniazda i zrobiła to czego nie udało się wykfalifikowanym komandosom.Tu jednak wszyscy mieli broń.Cameron musiał zrobić ten film inaczej wiedząc że drugi raz nie powtórzy sukcesu kierując się tymi samymi kryteriami co Scott.Udało mu się to wspaniale bo zrobił bardziej komiksowe ale równie ponure widowisko.Jest inny ale to dalej Obcy i to jest siła całej serii.Tu za mogłem się bardziej przyjrzeć Obcym,poczuć ich wstręt.Tam napięcie budowała wyobrażnia a obcy pokazywany był w krótkich ujeciach.Moim skromnym zdaniem oba filmy zasługują na uznanie.
Ja obydwie pierwsze części Obcego ubóstwiam, i nie umiem wyróżnić jednej z nich, nie krzywdząc drugiej. Zdecydowanie więc nie zgadzam się z tym, co napisał autor tematu.
"Za łebka to był jeden z moich ulubionych filmów, komandosi na obcej planecie walczą z potworami ehh poezja. Ale jak podrosłem cos się zmieniło"
No więc mnie też parę latek stuknęło, odkąd po raz pierwszy Aliens obejrzałem, ze szkoły przerzuciłem się na studia, i nadal film uwielbiam, i wcale się nie zanosi, abym przestał go uwielbiać.
"Tam strach i napiecie aż wylewały się z ekranu. Były obecne od chwili narodzin obcego aż do końca filmu, tutaj trwają one tylko podczas pipkania wykrywaczy ruch, czyli pare sekund"
Ty - zdaje się - nie rozumiesz prostej rzeczy. Aliens to NIE JEST horror SF. To jest FILM AKCJI. Więc należy patrzeć nań, jak na film akcji (choć jest to film akcji z dreszczykiem, a w dodatku wzorcowy). Narzekanie, że za mało grozy się wylewało z ekranu, jest w kontekście tego filmu, mówiąc delikatnie, nie na miejscu.
Ja osobiście pochwalam Camerona, że zamiast bezmyślnie powielać to, co wykreował Scott, wprowadził zupełnie nową konwencję, nie pozwalając, aby seria o Obcym ugrzęzła w schemacie, jak to z wieloma seriami (tak filmowymi, jak i growymi czy książkowymi) się dzieje. A to, że wprowadził pewne zmiany względem pierwszej części, nie jest niczym dziwnym ani tym bardziej niczym karygodnym przez wzgląd na konwencję nowego obrazu
"W filmie Camerona obcy to zwierze, właściwie mięso armatnie"
Zwierzę, które umie zaskoczyć oddział wyszkolonych marines. Zwierzę, które potrafi organizować się w ataki i uderzać znienacka, niwelując zupełnie przewagę techniczną żołnierzy (nawet sensory ruchu niewiele w tej sytuacji dały). Zdolne ominąć przygotowane przez marines barykady, i zaskoczyć ich, wpadając przez sufit. Wreszcie, owo zwierzę potrafi nawet odłączyć ludziom zasilanie przed atakiem.
Nie. Zdecydowanie nie jest to "tylko zwierzę".
"Gdyby uwierzono Riply na poczatku i właściwie przygotowano sie do misji, to marines spokojnie wytłukli by całe gniazdo. Zgubiła ich pewnośc siebie. Dowodem tego jest heroiczna,samotna i udana eskapada pani poruczni poprzez jądro ula"
Zapomniałeś o kilku drobnych szczegółach:
- Kiedy marines wleźli do gniazda Obcych, ci ostatni byli w pełnej liczbie. A trakcie filmu "trochę" ich zginęło.
- Kiedy marines wleźli do gniazda, wszyscy Obcy tam byli. Kiedy wlazła tam Ripley, wszyscy byli zajęci ściganiem ludzi po bazie.
- Kiedy marines wleźli do gniazda, nie mieli okazji dokonać małego "szantażyku" na królowej, ani tym bardziej obrócić tego na swoją korzyść.
- No i wreszcie: przecież to jest główna bohaterka, no. A u Scotta, to co - wystarczyło od początku kazać Ripley zająć się intruzem, i ofiary nie byłyby potrzebne. W promie od razu go załatwiła.
"Jako film akcji alien jest swietny(poza przydługą końcówką)tylko jak Cameron chcial robic rozpierduche to mogł sobie wymyslic innego potwora a obcego zostawić w spokoju"
Ja natomiast jestem mu bardzo wdzięczny, że ten film nakręcił właśnie z Alienem, i pokazał tytułowego bohatera od innej strony, a przy tym przyczynił się wydatnie do wzbogacenia "lore'u" świata Obcego. Jestem mu wdzięczny, ze zamiast kopiować Scotta, zrobił coś zupełnie nowego, i to coś sprawdziło się wybornie.
Kocham Aliena, kocham też Aliens - żadnego z tych filmów nie mam zamiaru wynosić ponad drugi.
Całkowicie się zgadzam! Na dobre wyszło Aliens zmiana klimatu i stylu. Obydwa filmy są świetne, choć zdaje mi się, że w Alien nie podziałało na mnie to psychologiczne napięcie aż tak bardzo...
"Ty - zdaje się - nie rozumiesz prostej rzeczy. Aliens to NIE JEST horror SF. To jest FILM AKCJI."
I właśnie o to mi chodzi, nie podoba mi się że kontynuacją znakomitego horroru jest kino akcji. To tak jakby nakręcili Egzorcyste 2 gdzie jest kilkaset opętanych dziwczynek i wlczy z nimi oddział SWAT, zupełnie do mnie to nie trafia. Gdyba Cameron nakręcił ten film ale "użył" innego potwora a nie obcego to z pewnościa nie był on by tak znany. Ale jak wiemy Cameron nie ma własnych pomysłów, od terminatora, przez obcego, Titanica do osławionego Avatara, we wszystkich tych filmach skorzystał z cudzych koncepcji, które zrecznie połączył w całość. To nie jest zarzut bo takie rzeczy też trzeba umieć.
"I właśnie o to mi chodzi, nie podoba mi się że kontynuacją znakomitego horroru jest kino akcji. To tak jakby nakręcili Egzorcyste 2 gdzie jest kilkaset opętanych dziwczynek i wlczy z nimi oddział SWAT, zupełnie do mnie to nie trafia"
Bez sensu to porównanie. Jak się ma film pozostający w sferze SF do "czystego" horroru? Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ów film zasadza się w dużej mierze na fizycznej i zupełnie namacalnej walce z równie fizycznym i namacalnym zagrożeniem?
Skoro już podałeś przykład serii, to zwróć uwagę, że co kolejny film z cyklu, to gorszy, coraz bardziej wyświechtany, i oparty o coraz bardziej bezmyślnie powielany schemat. Chciałbyś identycznego losu dla sagi Alien, żeby też ugrzęzła w schemacie? Bo na to wychodzi - jakiekolwiek odstępstwo jest dla ciebie porażką, i domagasz się jedynie kopiowania tego, co już było. Już trzecia część, choć znakomita, odstawała poziomem od "jedynki" - ciekawe, jak by to wyglądało, gdyby cię posłuchać i całą serię nakręcić na jednej sztancy? Zrobić ze znakomitej sagi jeszcze jeden śmieciowy produkt Hollywood oparty na dewizie "to samo co odcinek, tylko trochę inaczej"?
"Ale jak wiemy Cameron nie ma własnych pomysłów, od terminatora, przez obcego, Titanica do osławionego Avatara, we wszystkich tych filmach skorzystał z cudzych koncepcji, które zrecznie połączył w całość"
O ile w Terminatorze 2 powtarzalność faktycznie była, o tyle nie pojmuję zarzutu o Titanicu, a jeszcze mniej o Avatarze. Titanic to popularny i wdzięczny temat dla różnych form mediów, nie widzę powodu, żeby się Camerona czepiać, że też z tego skorzystał. A już kompletną pomyłką są wąty pod adresem Avatara, bo ten film w ogóle do konkretnego utworu nie nawiązuje, ale czerpie raczej z pojawiających się ogólnie w kinie motywów.
Z tym, że Cameron nie ma własnych pomysłów można się zgodzić, nie całkowicie, ale z oryginalnością w jego wykonaniu rzadko spotykamy się twarzą w twarz. Zresztą o tym czy film jest dobry nie świadczy cała masa efektów i super szybkich akcji, lecz klimat. Aliens go nie mają. Fabuły nie można tylko i wyłącznie zapychać hollywoodzkim bełkotem o wyniosłych postawach amerykańskich superbohaterów (taka była Ripley w Aliens), ani bezmyślną strzelaniną. Na brak oryginalności można czasem przymknąć oko, ale jeżeli jest on profesjonalny, wg. mnie Aliens taki nie jest i film o niebieskich także.
"Zresztą o tym czy film jest dobry nie świadczy cała masa efektów i super szybkich akcji, lecz klimat. Aliens go nie mają"
Bzdura na bzdurze. Po pierwsze owszem, efekty i akcja mogą świadczyć o tym, czy film jest dobry, jeżeli owe elementy są wykonane olśniewająco. A tak w przypadku Aliens jest.
Bzdurą jest też stwierdzenie, że Aliens nie ma klimatu.
"Fabuły nie można tylko i wyłącznie zapychać hollywoodzkim bełkotem o wyniosłych postawach amerykańskich superbohaterów (taka była Ripley w Aliens), ani bezmyślną strzelaniną"
Jak ja nie znoszę łgarzy.
O, yasssss, tyle tego "hollywoodzkiego bełkotu..." w Aliens było, że książkę można by o tym napisać. Kurczę, wkurzają mnie tacy ludzie, którzy wszędzie się dopatrują wszystkiego, co hollywoodzkie, tylko po to, żeby dosrać temu czy innemu reżyserowi, albo pokazać, jacy z nich znawcy ambitnego kina.
I racja, film, w którym pierwsze strzały padają po godzinie oglądania, jest bez wątpienia wypchany bezmyślną strzelaniną (irony mode off).
"Na brak oryginalności można czasem przymknąć oko, ale jeżeli jest on profesjonalny, wg. mnie Aliens taki nie jest"
Oczywiście, że jest. Przeciwnej postawy wcale nie udowodnisz jakimiś bzdurnymi sofizmatami, pokroju tego o wypchaniu filmu bezmyślną strzelaniną.
Nie wiem co we mnie ze łgarza, jeżeli tylko przedstawiam swoją subiektywną opinię, no ale cóż. Przede wszystkim to nie jest nikomu dosrywanie ani przechwalanie. Mimo tego, że strzały padają po godzinie filmu to ta godzina filmu przed strzelaniem nie wnosi niczego wartościowego. O ile w "Ósmym.." też gadają i akcja toczy się powoli, ale to część większej koncepcji tego filmu, o tyle ta godzina jest po prostu zabójczo nudna a i dialogi niczym nie zachwycają ani niczego nie budują (bo gdzież klimat!). Czy za wartościowe i klimatyczne uznasz wyprawę łazikiem dwojga badaczy wraz z dziećmi(!) do statku, w którym są jaja obcych? Boże drogi na cholere komu tam te dzieci, a kadr krzyku dziewczynki trwający kilka sekund? Na co to komu? Sprawił, że poczuleś napięcie? A co do oryginalności: wiadomo kontynuacja części pierwszej nigdy nie będzie oryginalna w każdym przypadku, bo to przecież tylko kontynuacja, alee... Tych ale w tym filmie jest tysiące, więc: scena pobudki marines i wszystko w około jest bliźniaczo podobne do pobudki z jedynki, no tylko że w gorszym wykonaniu; wyrzucenie obcego - matki w kosmos po przez otworzenie śluzy też jest czymś nowym? Nie, tylko że w jedynce zrobili to bez zaburzenia logiki, a w dwojce jest juz z tym kiepsko. Odważna pani Ripley pomimo wciągania jej w kosmos silnie zmierza ku górze, oh god! jaka ona silna i w dodatku obcy ją trzyma za nogę a ona się temu nie daje..mmm..fajnie zrobione, naprawdę zabawna jest tandeta tej sceny, która śmiało może zostać jednym ze sztandarów kiepskiej pomysłowości i twórczości hollywoodu. Ale wiem jedno, ciebie przekonać się nie da, bo jesteś zakochany w tym filmie i patrzysz na niego przez różowe okulary.
"Nie wiem co we mnie ze łgarza"
Gadanie o filmie, w którym akcję umiejętnie rozłożono, że jest "napchany bezmyślną strzelaniną".
"Mimo tego, że strzały padają po godzinie filmu to ta godzina filmu przed strzelaniem nie wnosi niczego wartościowego"
Nie, no - wyjaśnia, jakie są właściwie reakcje na przeżycia Ripley z "Nostromo", co przez ten czas zaszło (tu parę słów na temat jej córki, co niejako tłumaczy stosunek Ripley do Newt), pokazuje reperkusje spotkania z Obcym u głównej bohaterki, a później jeszcze pozwala się zapoznać z poszczególnymi postaciami, dzięki czemu nie mamy tu do czynienia ze zbieraniną bezimiennych żołdaków, i żałujemy później każdej uśmierconej postaci. No i jeszcze utrzymuje na pewnym poziomie napięcie, kiedy marines penetrują zdewastowaną bazę - co prawda nic się nie dzieje, ale i tak ma się to uczucie, że bezpieczeństwo bohaterów jest złudne, i że niebawem coś pewnie zaatakuje.
Faktycznie, nie wnosi ta godzina "niczego wartościowego".
"Czy za wartościowe i klimatyczne uznasz wyprawę łazikiem dwojga badaczy wraz z dziećmi(!) do statku, w którym są jaja obcych? Boże drogi na cholere komu tam te dzieci, a kadr krzyku dziewczynki trwający kilka sekund? Na co to komu? Sprawił, że poczuleś napięcie?"
Czyli wszystko, co pamiętasz z tamtych scen, to to, że łazikiem gdzieś jechali, i że Newt krzyczała? Współczuję i zaczynam rozumieć, skąd to marudzenie, że początkowe sceny nic nie wnoszą.
"scena pobudki marines i wszystko w około jest bliźniaczo podobne do pobudki z jedynki, no tylko że w gorszym wykonaniu"
W jakim sensie bliźniaczo podobne? Bo na pewno nie pod kątem prowadzonych przez bohaterów rozmów. A po skończeniu śniadania te podobieństwa jakoś tak się urywają.
"wyrzucenie obcego - matki w kosmos po przez otworzenie śluzy też jest czymś nowym?"
Cóż, na pewno w przypadku innego rozwiązania uczepiłbyś się braku finezji w tym, że Ripley po prostu bierze jakąś spluwę i załatwia Królową. W każdym razie, jeśli owa lekka powtarzalność jest ceną za ten podskok w fotelu w tamtej scenie, to jestem w stanie to przeboleć. Słyszałem, jak to swego czasu było w kinach - dolecieli na "Sulaco", ludzie już się do wyjścia z kina zbierają, a tu nagle Bishopa ogon przebija...
"Nie, tylko że w jedynce zrobili to bez zaburzenia logiki, a w dwojce jest juz z tym kiepsko"
Ta sekwencja jest faktycznie kiepska, ale to w zasadzie skaza na diamencie - jakieś muszą być.
"Ale wiem jedno, ciebie przekonać się nie da, bo jesteś zakochany w tym filmie i patrzysz na niego przez różowe okulary"
Ja ci z kolei mogę zarzucić, że jesteś do tego filmu uprzedzony, i ciebie też przekonać się nie da.
"Nie wiem co we mnie ze łgarza"
Gadanie o filmie, w którym akcję umiejętnie rozłożono, że jest "napchany bezmyślną strzelaniną" - po raz kolejny mylisz orzekanie o istnieniu, bądź nie istnieniu faktu z opinią. Moje słowa to tylko opinia. Opinią też skwituję całą twoją wypowiedź: Dziwię ci się, że bronisz takiej szmiry i widzisz w tym diament, bo ja jedyne co w tym mogę dostrzec to nieudolna próba naśladowania "Ósmego..." - nazwij to łgarstwem jak chcesz
"Gadanie o filmie, w którym akcję umiejętnie rozłożono, że jest "napchany bezmyślną strzelaniną" - po raz kolejny mylisz orzekanie o istnieniu, bądź nie istnieniu faktu z opinią"
Fakt jest taki, że przez blisko dwie piąte filmu nie padał ani jeden strzał, a i później nie mieliśmy do czynienia z nieprzerwaną akcją, i wciąż rozgrywały się albo wydarzenia popychające nieco fabułę do przodu, albo ukazujące relacje między postaciami i same postacie.
Pomimo najlepszych chęci, nie da się tego nazwać "napchaniem filmu bezmyślną strzelaniną". Może natomiast pozwolić na użycie takiego określenia zła wola i tłumiące zdrowy rozsądek tudzież pragmatyzm uprzedzenie.
"Moje słowa to tylko opinia"
Gówno prawda z tymi opiniami!
Jak ktoś woli mielone, a nie schabowe - okej, jego gust. Jak ktoś woli blondynki, nie brunetki - okej, jego wola.
Ale jak ktoś taki włazi na forum i woła, że schabowy to gówno, nie jedzenie, a wszystkie brunetki to dziwki, co dają dupy na lewo i prawo, każdy ma pełne prawo domagać się argumentów na poparcie takiego stanowiska.
A jeżeli delikwent swojego stanowiska poprzeć nie potrafi, to jest burakiem i oszołomem.
"jedyne co w tym mogę dostrzec to nieudolna próba naśladowania "Ósmego..." - nazwij to łgarstwem jak chcesz"
Oczywiście, że nazwę, i każdy z odrobiną zdrowego rozsądku mi zapewne przytaknie, tak jak w przypadku twoich pozostałych kłamstw.
Jesteś skrajnie uprzedzony do tego filmu, i tyle. I nie próbuj nawet zaprzeczać, bo od każdego twojego "argumentu" wręcz bije owo uprzedzenie. Odbierasz wszystko, co pojawia się w filmie, tendencyjnie i z góry na nie - a nawet jeśli wydarzenia w Aliens mijają się z tym, co chciałbyś powiedzieć, to i tak to powiesz, wbrew zdrowemu rozsądkowi, którego nie widać, żebyś używał.
W Aliens przez pierwszą godzinę nikt nie otwiera ognia - a ty wysnuwasz teorię, że on jest napchany bezmyślną strzelaniną.
W Aliens poświęcono zarysowaniu postaci i fabuły niemal dokładnie tyle samo uwagi, co w Alien - a ty wysnuwasz teorię, że w "jedynce" było tego znacznie więcej i bardziej bogato.
W Aliens przedstawiono starcia w taki sposób, aby wycisnąć z nich jak najwięcej klimatu, wprowadzając niespodziewane ataki Obcych, oraz obrazując pierwsze starcie w filmie nie jako otwartą bitwę, lecz rozpaczliwą walkę o przetrwanie, w której totalnie zaskoczeni marines giną jeden po drugim - a ty wysnuwasz teorię, że mamy tu do czynienia z "bezmyślną strzelaniną", a Obcy to pewnie jeszcze tylko i wyłącznie mięso armatnie.
W Aliens masz przed pierwszą walką godzinę niechlupoczących od wody scen - a ty zbywasz wszystko ogólnikami i przywołujesz jedną tylko scenę, która ci akurat jako tako pasuje do z góry wypracowanej tezy.
A teraz jeszcze film akcji, który nawet nie próbuje udawać, że jest czymś więcej (poza faktem, że jest akurat wzorcowym filmem akcji, zaprawionym klimatem), i który oparty jest na diametralnie innej konwencji, niż Alien, nazywasz "nieudolną próbą naśladowania Obcego".
Skąd ty się, u licha, urwałeś? Kłamiesz notorycznie, przeinaczasz fakty, odbierasz wszystko jawnie tendencyjnie i na "nie", a potem się jeszcze zasłaniasz, że "to twoja opinia"?
Wobec takiego zachowania, mogę cię w tej chwili faktycznie nazwać wyżej wspomnianym burakiem i oszołomem, który przychodzi z pyskówką na forum, ale uzasadnić już owej pyskówki w sensowny sposób nie umie.
Powtórzę raz jeszcze - jesteś uprzedzony, i niewykluczone, że twoje zachowanie jest podyktowane faktem, że silisz się na oryginalność. Jak wszyscy Obcego lubią, to ja nie będę. I trzymasz się tej dewizy, wysnuwając jakieś absurdalne sofizmaty, mające nikłe pokrycie w rzeczywistości.
"Gówno prawda z tymi opiniami!
Jak ktoś woli mielone, a nie schabowe - okej, jego gust. Jak ktoś woli blondynki, nie brunetki - okej, jego wola.
Ale jak ktoś taki włazi na forum i woła, że schabowy to gówno, nie jedzenie, a wszystkie brunetki to dziwki, co dają dupy na lewo i prawo, każdy ma pełne prawo domagać się argumentów na poparcie takiego stanowiska. A jeżeli delikwent swojego stanowiska poprzeć nie potrafi, to jest burakiem i oszołomem." No mój drogi jesteś absurdalny, szczególnie w świetle tego co napisaleś poniżej: "Wobec takiego zachowania, mogę cię w tej chwili faktycznie nazwać wyżej wspomnianym burakiem i oszołomem, który przychodzi z pyskówką na forum, ale uzasadnić już owej pyskówki w sensowny sposób nie umie." Więc kto tu tak naprawdę urządza jakiekolwiek pyskówki? Język na wodzy synu, bo ja cię nie obrażałem a ty to robisz i to właśnie ty przeinaczasz moje słowa. Jak tym razem zamierzasz je zmienić? Ale cóż się dziwić skoro większość filmów, które oglądasz to bajeczki. Obrażalski dzieciak z ciebie
"No mój drogi jesteś absurdalny"
O, doprawdy? No to posłuchajmy dalej...
"Więc kto tu tak naprawdę urządza jakiekolwiek pyskówki?"
Przypomnij sobie, w jakim tonie wyraziłeś się o Aliens. OGARNIJ, że zachodzi tu jakaś dziwna analogia do tego "schabowy to gówno, nie jedzenie" - że choć wulgaryzmów nie ma, ton tudzież poziom merytoryczny i intelektualny przekazu jest taki sam.
I sam sobie odpowiedz na pytanie.
O ile potrafisz, bo w świetle tego, co tu powypisywałeś (i tego, co bazgrałeś wcześniej), nie jest to takie pewne.
"Język na wodzy synu, bo ja cię nie obrażałem a ty to robisz i to właśnie ty przeinaczasz moje słowa"
Nie stwierdziłem nigdzie, że mnie obrażasz, i jeśli twierdzisz, że to zrobiłem, to TY przeinaczasz moje słowa. Nie dość, że jesteś tanim cwaniakiem operującym dumnie sofizmatami, to jeszcze hipokrytą, który na innych przerzuca to, co sam w rzeczywistości robi.
"Jak tym razem zamierzasz je zmienić?"
Nie zamierzam, niech mówią same za siebie.
"Ale cóż się dziwić skoro większość filmów, które oglądasz to bajeczki"
Miło, że się przyznałeś. Co prawda już od dłuższego czasu cię o to podejrzewałem, ale teraz rozwiałeś moje wątpliwości.
Witam kolejnego parweniusza, który w jednym temacie usiłuje (nieudolnie oczywiście) robić za znawcę kina, wciskając te wyświechtane banały o tym, jakie to delikwent ogląda niedojrzałe filmy, a gdzie indziej wystawia wysokie oceny filmom dla prostaków (takim jak Ajlawju... ocena 7/10?).
Dam ci dobrą radę - nie próbuj udawać, że z ciebie koneser. Bo nie trzeba prawdziwego konesera, żeby zauważyć, że kiepsko grasz. Już wcześniej te twoje "argumenty" wywoływały u mnie podejrzenia co do poziomu, jaki w rzeczywistości reprezentujesz.
"Obrażalski dzieciak z ciebie"
I kto to mówi? Gość, który spojrzeć z dystansem na swoje zachowanie i stwierdzić, że faktycznie argumentuje niewiele, jak ten hipotetyczny facet ze schabowym, wolał się obrazić i zaczać stroić fochy? No i oczywiście podtrzymywać swoje - a to niespodzianka - dziecinne zachowanie, i nadal nie podawać rzeczowych argumentów?
Doprawdy...
Przez twoje słowa bardziej przenika postawa zadufanego konesera, który uczepił się "sofizmatów" i "schabowych" i trwa w nich nie przerwanie. Te argumenty są nierzeczowe, o ile wcześniej rzeczowe były te dotyczące filmu czego ci nie zarzucałem. Wyczytałeś coś z moich słów, czego tam nie umieściłem i wyjmujesz je z kontekstu a przecież tak ważnego. Myślisz, że to ja zgrywam super znawce kina? Gdzie tak powiedziałem? Za to ty twierdząc, że każda inna negatywna opinia o tym filmie jest zła głosisz swojego rodzaju demagogię. I po raz kolejny przeinaczasz sens moich słów. Ja mówię "białe" a ty mi mowisz, że powiedziałem "czarne". A i jeszcze gdzie wyczytałeś, że stroję fochy? Myślę, że to ty je stroisz, unosisz się, egzaltujesz, histeryzujesz i dlatego we mnie tego na siłę szukasz. Jest to tylko odzwierciedlenie twojej postawy. Co do Ajlawiu myślę, że tego filmu nie zrozumiałeś. Oglądałeś za to "Dzień Świra" i jeżeli Ajlawiu uważasz za film pusty to i pewnie Dzień Świra jest dla ciebie tylko śmiesznym filmem. Więc ja kiepsko gram? Ale jeżeli to dla ciebie to jest gra to i ty w niej uczestniczysz i powiem, że gracz z ciebie też słaby. Na sam koniec życzę ci smacznego, odgrzej schabowego z sofizmatami z tego co tu napisałem i rozkoszuj się tym jedząc powoli. Przed posiłkiem nie zapomnij odrzucić emocji, bo jeszcze gotów jesteś udławić się.
"Przez twoje słowa bardziej przenika postawa zadufanego konesera, który uczepił się "sofizmatów" i "schabowych" i trwa w nich nie przerwanie. Te argumenty są nierzeczowe"
A tobie się tylko tak wydaje. Sprowadzanie zaś dyskusji na tory nabijania się ze schabowych i sofizmatów, nie jest już urabianiem się na konesera, tylko po prostu pospolitą dziecinadą.
"Myślisz, że to ja zgrywam super znawce kina? Gdzie tak powiedziałem?"
Sięgając po ograny pseudargument o oglądaniu przez oponenta bajeczek.
"Za to ty twierdząc, że każda inna negatywna opinia o tym filmie jest zła głosisz swojego rodzaju demagogię"
Nie, wiem, czy ty jesteś głuchy (raczej nie - tu się wszak nie używa komunikatów werbalnych), czy nie umiejący czytać ze zrozumieniem, czy po prostu najzwyczajniej w świecie tępy, że to ciebie zupełnie, totalnie, kompletnie nie dociera podstawowy przekaz mojego postu, i zaczynasz pleść jakieś idiotyzmy w tonie powyższego.
GDZIE, do licha ciężkiego, w tamtym tekście ze schabowym, było o odstawaniu od opinii? Cholera jasna! Mam cię za rączkę prowadzić, jak małe dziecko, żebyś zrozumiał prostą metaforę?
Chodziło, kurna mać, o TWOJĄ ARGUMENTACJĘ!!! A RACZEJ JEJ BRAK!!! NIE O SAMĄ OPINIĘ!!!
"A i jeszcze gdzie wyczytałeś, że stroję fochy?"
W twoim wstrzymywaniu się rękami i nogami od rzeczowego uzasadnienia opinii, czego wymaga przyzwoitość podczas wizyty na FORUM DYSKUSYJNYM.
"Co do Ajlawiu myślę, że tego filmu nie zrozumiałeś"
Myślę, że to brzmi jakoś dziwnie podobnie do kontrargumentów wielbicieli Świata Według Kiepskich, że tego serialu nie rozumiem.
"Na sam koniec życzę ci smacznego, odgrzej schabowego z sofizmatami z tego co tu napisałem i rozkoszuj się tym jedząc powoli"
No i o tym właśnie mówiłem - dyskutant nie wysnuje żadnych argumentów, mimo próśb, gróźb, oraz obrazowych porównań, co to, to nie. Poniżej jego godności. Będzie za to ironizował wypowiedzi oponenta, uczepiając się schabowych i sofizmatów, oraz przerzucając oczywiście tę przypadłość na oponenta i sugerując, że to właśnie on się ich uczepił. Totalna dziecinada.
Najgorsze zaś, że wiem doskonale, jak to będzie dalej szło. Dyskusja na temat filmu, dzięki tobie, już się praktycznie skończyła. Podkreślam, że dzięki tobie - bo ja, choć mój tekst o schabowym był mało grzeczny, nie przerywałem w tamtym poście argumentacji. Ty zrobiłeś to natychmiast, przeczytawszy tamto porównanie i oczywiście zrozumiawszy je po swojemu (co widać w jednym z wypowiedzianych przez ciebie zdań - w tym, że odstawanie od mojej opinii jest złe) i oczywiście - broń Boże - nie posunąwszy się do jakiejkolwiek samokrytyki czy spojrzenia z dystansem na własne zachowanie. Bo tego celem było wypowiedzenie tekstu "gówno prawda z tymi..." - skłonienie cię do przemyślenia stanowiska i wysnucia rzeczowych argumentów. Niestety, jak widać, to jest nie na twój poziom. I mogę już na tym etapie wyłącznie marzyć, że coś się w tej materii zmieni - nadal będziesz unikał wysnuwania kontrargumentów tudzież rzeczowego uzasadniania własnej opinii, jak ten dzieciuch.
A potem to się taki delikwent dziwi, że mu się zarzuca, iż stroi fochy.