Z żalem stwierdzam, że ostatnie pół godziny filmu było dla mnie tak żałosne, że dostanie o
dwa punkty mniej, niż myślałem po obejrzeniu połowy.
wg mnie przynajmniej było to jakieś światełko w tunelu, najgorsze były w tej części alieny, strasznie słabe, i jakoś dziwnie sie rozpadały
ta.. zgadzam się z kudlatym. w 1 ledwo dali sobie radę z jednym alienem, a tu ze stówką jechali jak chcieli.
podobała mi się matka ;) końcówk a wg mnie właśnie podniosła ocenę o 1 gwiazdkę :D
Bo w 2 był to oddział znakomicie wyszkolonych i nowocześnie uzbrojonych marines. A alieny się tak dziwnie rozpadały dlatego że w karabinach były pociski z ładunkiem wybuchowym eksplodującym w chwili wbicia się w ciało obcego.
IMO wszystko było było wspaniale do czasu pojawienia się Ripley w "ładowaczu". I pewnie marudzę, ale pan Cameron mógł wymyślić bardziej oryginalny sposób zabicia królowej niż wysłanie jej w przestrzeń kosmiczną :P
"w 1 ledwo dali sobie radę z jednym alienem"
7-osobowa załoga <a własciwie to z tego grona należy wykluczyć Kane'a, bo nie przeżył porodu, Lambert bardziej im przeszkadzała niż pomagała, a Ash to raczej miał w plnach odstawić potworka na Ziemię niz go zabijać> kontra potwór, z którym ludzkość nie miała do tej pory do czynienia. Bez broni, bez przeszkolenia, w dodatku śmiertelnie przerażeni. To nie był oddział marines, który miał za sobą setki "akcji" tylko załoga statku handlowego.
"a tu ze stówką jechali jak chcieli."
Tutaj też nie do końca się zgodzę. Wprawdzie technika posunęła się do przodu, stąd "pociski z ładunkiem wybuchowym eksplodującym w chwili wbicia się w ciało obcego.". Ale sami marines i nawet firma zlekceważyli zagrożenie<co najlepiej obrazuje odprawa, słynne wystąpienie Hudson'a podczas lądowania i Hicks, który zwyczajnie sobie zasnął>. Burke to wogóle tam pojechał ubrany jak na ryby :P. Ale marines to zawsze marines i działka też zrobiły swoje.
A poza tym "spotkanie" z Alienami przeżył tylko jeden członek oddziału. I nie wyszedł z tego bez szwanku. Swoją drogą nigdy nie wybaczę scenarzystom A3 tego jak został przez nich potraktowany Hicks.
scenarzyści nie byli tacy źli. pierwotne scenariusze zakładały, że zarówno hicks jak i newt przeżywają (np ten napisany przez samego gibsona). to reżyser podjął ostateczną decyzję o uśmierceniu wszystkich poza ripley, czego cameron nigdy mu nie wybaczył. ej, w ogóle to cameron powinien to olać i nakręcić kolejnego obcego. z podstarzałą ripley i hicksem oraz dojrzałą, wojowniczą newt :D
"scenarzyści nie byli tacy źli."
To IMO rzecz dyskusyjna. Dla mnie seria skończyła się na częśći drugiej. A3 zwyczajnie mi się nie podobał <brakowało mi tam wszystkiego, co było w dwóch poprzednich filmach: napięcia, klimatu, większego tempa akcji, a jedyną dobrą postacią była Ripley. Jakiś wielkich błędów w scenariuszu się nie dopatrzyłam. Poczepiam się tylko motywu z wszami. Nie wiem jak w DC, ale w zwykłej wersji radzili sobie z nimi w zadziwiający sposób. Prawie jakby ich nie było. Nawet Ripley, a sam motyw wykorzystano tylko po to by jakoś umotywować ścięcie jej włosów...> Ostatnia część to już wogóle nieporozumienie...
"pierwotne scenariusze zakładały, że zarówno hicks jak i newt przeżywają (np ten napisany przez samego gibsona). to reżyser podjął ostateczną decyzję o uśmierceniu wszystkich poza ripley, czego cameron nigdy mu nie wybaczył. "
Ja mu też nie wybaczę :P Nie dziwię się, że ta scena trafiła tu http://www.film.org.pl/prace/filmowe_zgony/glupie.html Fincher się nie popisał... Mógł wymyślić coś lepszego.
ja zaliczam 3 część obcego do kanonu. co do scenarzystów, które ze scenariuszy czytałaś, że jest to dla ciebie rzecz dyskusyjna? tzn który twoim zdaniem jest najlepszy, a który najgorszy? sama śmierć newt i hicksa budzi we mnie mieszane uczucia. z jednej strony żałuję ich, z drugiej strony ich zgon podkreśla surową naturę serii, gdzie nikt nie jest bezpieczny a ostatecznie nawet ripley ginie.
tylko ze ripley potem znowu sie pojawia i moim zdaniem niepotrzebnie.. mozna bylo cykl pociagnac juz na innej postaci. np na genialnym Hicksie (ktorego zabicia fincherowi nigdy nie wybacze)
gdzie sie pojawia? ripley ginie w alien 3 i na tym konczy sie filmowa historia obcego (przepraszam za brak pl znakow, ale na tym komputerze mam francuskojezyczny windows).
no jest jeszcze czworka czyli alien ressurection gdzie abstrahujac od przedzialu czasowego (dzielacego akcje tego filmu od 3) znowu biega ripley :).. dopiero 4 to ostatni film cyklu czy tego chcemy czy nie :D
Nie czytałam żadnego scenariusza ;) Chodziło mi o przebieg akcji w filmie, który ze scenariusza wynika...
Tak więc scenariusze Alien i Aliens stawiam mniej więcej na równi <Może Aliens minimalnie wyżej, bo tam wiecej się działo>. A3 to w zasadzie jest mi obojętne. Nie ma w nim jakiejś wielkiej ilości elememtów, które by mnie raziły, ale nie ma też nic <poza sceną śmierci Ripley>, co by mi się spodobało. Klimatu też tam nie czułam. O A4 to juz wogóle nie warto wspominać. Co do śmierci Hicka'a i Newt, to nie chodziło mi o sam fakt ich uśmiercenia, ale sposób.
no cóż, nie chcieli zapłacić aktorom ogromnych sum za pojawienie się na 5 min, a musieli by, bo za samo wykorzystanie jego twarzy michael biehn zażądał takiej kwoty, że przy występie osobistym nie starczyło by już pieniędzy na efekty obcego, hehe.
W sumie tak i trochę mi tego szkoda. Nawet taki Gorman miał bardziej "bohaterską" śmierć. Nie mówiąc już o tym jak zginął Hudson. Ale śmierć w komorze hibernacyjnej, gdzie się nawet bronić nie można...