Film jest świetny pod względem reżyserii, napięcia itd. ale mimo wszystko ma parę minusów. W jedynce nie można się było własciwie do niczego przyczepić, a tutaj jednak parę rzeczy mnie raziło:
1) Łażenie bez skafandrów po planecie LV-401(?) W jedynce ledwo przeżywali kilkadziesiąt minut w skafandrach a teraz okazuje się że mimo braku słońca i roślin można sobie spokojnie paradować z gołą głową? Jaka jest szansa na to że na jakiejś planecie będzie akurat twarde podłoże, odpowiednia dla człowieka grawitacja, temperatura i skład atmosfery? Chyba że kolonizatorzy "wyhodowali" sobie atmosferę ale jakoś tego nie widzę
2) Rzekomo elitarni space marines to banda największych amatorów jakich widziałem - raz że skoro stracili kontakt z kolonią i dzięki Ripley niemal na pewno wiedzą że to obcy, to zamiast wysłać jakąś sondę czy robota pakują się tam w sile tylko kilku-, kilkunastu ludzi. Dwa że mają dowódcę który dowodził aż jedną operacją. Trzy że jak już lądują na planecie i widzą wymordowaną kolonię i dziury po kwasie to jeszcze pakują się prosto w siedlisko obcych biorąc złą amunicję i nie wycofując się po odkryciu tego. Po prostu gratulacje i nagrody Darwina dla wszystkich. Poza tym źle się poruszają, nie kryją narożników i tyłów, a do walki w ciasnych pomieszczeniach puszczają przodem kobietę z nieporęcznym gunem o długości dwóch metrów z którym nie idzie się obrócić. I nie używają granatników.
3) Obcy zastrzeleni przez marines zawsze pryskają na nich kwasem, ale dziwnym trafem jak Ripley schodzi do gniazda w samej koszulce i wykańcza tam obcych to nic takiego się nie dzieje.
4) Królowa wjeżdżająca windą - okej jeśli założyć że obcy są w miarę inteligentni. Ale jeśli są tacy inteligentni to jak wytłumaczyć scenę z ich masowym wpakowywaniem się na automatyczne działka?
5) Walka Królowa kontra exosuit - gdyby Królowa była w miarę sprytna to dziabnęłaby przypasaną do mało zwrotnego ustrojstwa Ripley ogonem w głowę i po zawodach
6) Królowa wisząca na Ripley - już było gdzieś na forum, raz że Ripley musiałaby być Pudzianem, dwa że zamiast ściągać buta mogłaby jej zmiażdżyć stopę albo szarpnąć i oderwać od drabinki.
7) Królowa po rozerwaniu Bishopa zamiast szybką akcją rzucić się na Ripley staje w miejscu na pół minuty i robi groźne miny do kamery.
8) Działanie tego gościa z korporacji jest dość naciągane - w takiej sytuacji raczej bałby się o swoje życie niż chciał wykończyć wszystkich i zabrać obcego do badań (w jedynce złym agentem korporacji był android który nie bał sie o życie)
9) Już sama wyprawa Ripley na tą planetę jest dość naciągana - raz że po co im ona skoro wszystkie jej zeznania mają na taśmie i to co wie o obcych już im powiedziała. Analityków i informatorów dajmy na to CIA raczej też się nie bierze na linię frontu. Dwa że ona sama po takich koszmarnych przeżyciach chyba miałaby większą schizę (tzw. zespół stresu pourazowego ;) czytaj pewnie już na samo wspomnienie by się trzęsła, a tutaj niby nie może spać, ma koszmary, ale prawie od razu zgadza się na powrót do koszmaru i podróż do kolonii obcych, a już na miejscu jest dość wyluzowana.
ad. 1 - brednie opowiadasz. Na początku filmu trąbiono o terraformowaniu LV-426 i o procesorze atmosferycznym, a w wersji reżyserskiej jest nawet scena sprzed akcji marines, rozgrywająca się na planecie. Ale ty masz to w nosie, bo "jakoś tego nie widzę". Paranoja.
ad. 2 - oj, widzę, że głos zabrał weteran z SAS-u conajmniej, który Alienów pokonałby jednym palcem... po pierwsze: marines byli zdecydowanie zbyt pewni siebie i potraktowali Obcych nie jak realne zagrożenie, ale właśnie jak "robale" ("so the bug hunt" - słowa wygłoszone podczas odprawy doskonale oddają postawę marines, podobnie jak zachowanie Vasquez, która "celuje" palcami mówiąc "I need to know one thing... where they are?"...) drobiazgi umknęły uwadze? Po drugie: to nie marines są patałachami, tylko to Alieny są takie cwane. Chowają się, wykorzystując fakt, że marines nie potrafią ich dostrzec, i atakują z najmniej spodziewanej strony, wykorzystując przewagę terenu. Później potrafią nawet odciąć ludziom zasilanie oraz wedrzeć się do nich przez sufit, omijając barykady. Też umknęło uwadze? Po trzecie: jako że a priori zakwalifikowano Obcych jako robactwo do wytępienia, nie dziwi wybór niedoświadczonego porucznika Gormana, który zapewne też przypuszczał, że będzie to dla niego misja ćwiczebna. W związku z tym nie dziwią również błędy w dowodzeniu oraz zupełna utrata kontroli nad sytuacją, kiedy oficer zupełnie już wpada w panikę. Co się zaś tyczy amunicji i granatników - skoro, jak powiedział Gorman, była to amunicja standardowa, przypuszczalnie nie było możliwe tak po prostu wytrzasnąć coś, co by pasowało do aktualnych warunków. Weszli do gniazda Obcych, bo na tym polegało ich zadanie, nie wycofali się, bo nie przeczuwali zagrożenia (sensory ruchu milczały), a kiedy zostali zaatakowani, na odwrót było już trochę za późno.
ad. 3 - opryskani zostali tylko ci marines, którzy stali zbyt blisko. Ripley nie dała im podejść.
ad. 4 - bo nie było innej drogi? Ustawili działka w tunelu, który łączył podziemia procesora atmosferycznego z kompleksem mieszkalnym - Obcy nie mogli ich tak ominąć. W drugiej zaś sytuacji zrezygnowali z ataku po około dwudziestu ofiarach i znaleźli inną drogę ataku.
ad. 5 - przecież próbowała dziabnąć, ale Ripley się uchyliła.
ad. 6 - to tak
ad. 7 - to jest już w ogóle czepianie się drobiazgów na siłę, byleby tylko znaleźć coś, czego da się czepić.
ad. 8 - Burke zapewne liczył, że oddzieli się od reszty grupy i samodzielnie dotrze do desantowca, a Bishopowi ewentualnie wciśnie bajeczkę, że tylko on przeżył. Gdyby powrócił razem z resztą, i tak byłby skończony (Hicks groził mu nawet śmiercią).
ad. 9 - analityków i informatorów owszem, nie bierze się na linię frontu - a Ripley to niby miała być posłana? Od początku podkreślano, że ma zostać z tyłu i pełnić rolę doradcy. A taśmy i zeznania to nie to samo, co mieć u boku osobę, która już raz z zagrożeniem miała do czynienia.
Fakt, że Ripley ostatecznie zgodziła się na udział w tej eskapadzie, mógł być zaś spowodowany faktem, iż liczyła, że jeśli stawi temu czoła i przyłoży ręki do unicestwienia Obcych, upora się z własnymi lękami.
Geez nie musisz się tak unosić nie chcę udowadniać że film jest do dupy tylko normalnie podyskutować. Jakoś tak mam że lubię się zastanawiać nad realizmem filmow sf. W każdym razie co do meritum:
1) okej umknęło mi to "procesorze atmosferycznym", ale to i tak jest naciągane, takie przeformowywanie całej planety. Trochę w stylu skoków w hiperprzestrzeń. No jeśłi wziąć pod uwagę że w tej części zmienili styl na bardziej "komiksowy" to można uznać że w przyszłości mamy cudowny procesor od wszystkiego i coś takiego jest ok.
2) pewnie że pokonuję alienów jednym palcem - w grze avp 2:) W każdym razie w pierwszej potyczce marines wykazali się wyjątkową głupotą, właśnie przez lekceważenie obcych. Jeśli tracimy kontakt z kolonią i widzimy że coś pozabijało wszystkich kolonistów, i jesteśmy ostrzegani przez kogoś że to na pewno zabójczy obcy, to raczej należałoby zachować ostrożność a nie uznawać że to jakieś niegrożne robale i pakować się ze złą amunicją w ich gniazdo. Można uznać że okej byli debilami i tyle, ale wolę oglądać filmy w których ludzie postępują racjonalnie. Jak już potem wszyscy zmądrzeli i zaczęli z głową organizować obronę to aż się miło oglądało. I w tej drugiej potyczce, w której alieny weszły przez dach już wszystko było spoko. Btw w życiu nie strzelałem z broni ale nie trzeba być w SAS żeby mieć pojęcie o elementarnej taktyce. W walce w małych pomieszczeniach nie używa się wielkiej nieporęcznej broni, i obstawia się boki i tył i to nie jest wielka filozofia
3) A jednak wydaje mi się że te alieny były blisko Ripley, nie dalej niż przy marines w osławionej pierwszej potyczce
4) No ok, ale jeśli przyjąć że obcy to zwierzęta to miałyby jakiś instynkt samozachowawczy i nie pakowałyby się na działka. Chyba że mają jakąś wielką zbiorową inteligencję pod przewodnictwem królowej i nie mają wlasnej woli to wtedy spoko
5) Wiem że się uchyliła ale moim zdaniem nie powinno jej się to udać w powolnym egzoszkielecie. Tak jabyś w wózku widłowym bronił się przed naturalnie zwinnym zwierzęciem. I jakoś Bishopa królowa nadziała profesjonalnie a tutaj nagle straciła celność.
6) ok:)
7) wcale nie:) Można zmierzyć z zegarkiem w ręku czas zastanawiania się królowej przed atakiem z pół minuty będzie
8) No ok ale chcieli go wykończyć dopiero później, po tym jak chciał zabić Ripley, a on działał od początku tak, jakby bardzo chciał stracić życie w paszczy obcego - nie godził się na bombardowanie, chciał przemycić jednego do badań itp. Tłumaczyli to jakoś jego chciwością, ale wydaje mi się to trochę naciągane. W takich okolicznościach ludzie raczej nie myślą jak tu zarobić tylko jak przeżyć. A poźniej, mimo że marines chcieli go wykończyć to będąc otoczonym przez rój obcych raczej nikt normalny by się od nich nie odłączał. To są kwestie psychologiczne i ciężko to zweryfikować ale po prostu jego postępowanie wydaje mi się mało wiarygodne
9) Hmm znowu to kwestie psychologiczne i ciężko to rozstrzygnąć ale wydaje mi się że po takiej traumie na samo słowo "obcy" chowałaby się pod łóżko a nie pchała w paszczę lwa, ale ok. Poza tym łażenie z marinesami po korytarzach i podjeżdżanie tuż pod gniazdo obcych w transporterze to nie do końca jest "zostanie z tyłu". I tak wydaje mi się że normalną procedurą byłoby nie branie jej ze sobą tylko dokładne przestudiowanie jej zeznań na odprawie przed misją. A tutaj z jednej strony nagle są super ostrożni i nalegają żeby z nimi pojechała, tak jakby przewidywali kłopoty, a z drugiej strony mają gdzieś to co ona mówi i mają to nieprofesjonalne luźne podejście. Trochę to się nie trzyma kupy.
10) I przypomniałem sobie jeszcze jedno - ciekawe jakim cudem ta dzieczynka przeżyła starcie z obcym w wodzie?
"okej umknęło mi to "procesorze atmosferycznym", ale to i tak jest naciągane, takie przeformowywanie całej planety. Trochę w stylu skoków w hiperprzestrzeń"
Dlaczego naciągane? Dla ludzi sto lat temu naciągany był pomysł silnika, który wyniósłby coś ciężkiego na kilkaset lub kilka tysięcy ton w kosmos. Skąd możesz wiedzieć, że za ileś tam lat to a to nie będzie możliwe?
A co do skoków w nadprzestrzeń, to radzę się zapoznać z teorią strun (tudzież teorią superstrun), a dopiero potem zabierać głos w sprawie.
"Jeśli tracimy kontakt z kolonią i widzimy że coś pozabijało wszystkich kolonistów, i jesteśmy ostrzegani przez kogoś że to na pewno zabójczy obcy, to raczej należałoby zachować ostrożność a nie uznawać że to jakieś niegrożne robale i pakować się ze złą amunicją w ich gniazdo"
A twoim zdaniem w co byli uzbrojeni koloniści, a w co marines? To, że Alieny wykończyły stu pięćdziesięciu siedmiu bezbronnych kolonistów, najwyraźniej panów z korporacji nie przekonało.
Co się zaś tyczy amunicji, przypominam, że była "zła" tylko dlatego, bo nikt nie przypuszczał, że ze wszystkich możliwych miejsc będą walczyć akurat tam, gdzie można było przez takie strzelanie podziurawić system chłodzenia. Do tępienia Alienów nadawała się w zupełności.
"A jednak wydaje mi się że te alieny były blisko Ripley, nie dalej niż przy marines w osławionej pierwszej potyczce"
Wydaje mi się, że bzdury opowiadasz, bo pierwszy Alien był ledwie kilka kroków od Drake'a i gość miał po prostu pecha, że go opryskało. Drugiemu Alienowi Hudson strzelił z shotguna w łeb Z PRZYSTAWIENIA. Natomiast jedyny z atakujących Ripley Alienów, który podszedł w miarę blisko, to ten, który chciał ją zajść od tyłu. Załóżmy, że miała więcej farta, niż Drake w tym jednym przypadku.
"No ok, ale jeśli przyjąć że obcy to zwierzęta to miałyby jakiś instynkt samozachowawczy i nie pakowałyby się na działka"
Przypuszczam, że Obcy jak na "zwierzęta" są inteligentni. Obrali sobie za cel wykończenie intruzów - a ponieważ zastawili im działkami drogę dostępu do kompleksu (niemożliwą do obejścia, bo to był pojedynczy tunel, bez rozwidleń czy szybów), nie było innego wyjścia, jak brać je szturmem. Za drugim razem znaleźli inny sposób.
Co się zaś tyczy zbiorowej odpowiedzialności Alienów, to na pewno można powiedzieć, że u nich jednostka mało się liczy.
"Wiem że się uchyliła ale moim zdaniem nie powinno jej się to udać w powolnym egzoszkielecie. Tak jabyś w wózku widłowym bronił się przed naturalnie zwinnym zwierzęciem. I jakoś Bishopa królowa nadziała profesjonalnie a tutaj nagle straciła celność"
Ripley nie była pieczołowicie przypasana do "kokpitu", więc mogła się przesunąć w oparciu, bez ruszania całą konstrukcją. Bishopa z kolei zaszła od tyłu, z zaskoczenia, a Ripley widziała, jak się zbiera do ciosu ogonem.
"Poza tym łażenie z marinesami po korytarzach i podjeżdżanie tuż pod gniazdo obcych w transporterze to nie do końca jest "zostanie z tyłu"."
Sytuacja wymknęła się spod kontroli, więc nie ma tu co gadać o standardowych procedurach.
"I przypomniałem sobie jeszcze jedno - ciekawe jakim cudem ta dzieczynka przeżyła starcie z obcym w wodzie?"
Takim cudem, że nie było żadnego starcia. Alien ją złapał i zaniósł do gniazda.
Jakie tam znowu superstruny mnie uczyli że nic nie podróżuje szybciej od światła i się tego trzymam :) Ale ok w science fiction wszystko jest możliwe tylko imho dziwna jest wizja przyszłości, w ktorej z jednej strony umiemy przetwarzać całe planety i wytwarzać atmosferę, a z drugiej tak wiele rzeczy jest po staremu i np. ciągle używają podobnej broni, nie mają implantów itp. Już teraz w "future weapons" można obejrzeć lepsze wynalazki. Albo skoro mogą np. zrobić roboty idealnie odwzorowujące człowieka to czemu nie wyślą ich, zamiast narażać ludzi?
A propos penetrator - akurat pisałem to na świeżo, zaraz po obejrzeniu filmu. Swoją drogą mógłbyś napisać na czym polega wg ciebie bzdurność moich twierdzeń bo tak się dyskutować nie da. Tak czy siak chyba nie dojdziemy do konsensusu bo nadal obstaję przy tym co napisałem - poza tą porwaną dziewczynką gdzie faktycznie o tym zapomniałem i powiedzmy że nieoblanie kwasem Ripley też mogło się zdażyć.
"Jakie tam znowu superstruny mnie uczyli że nic nie podróżuje szybciej od światła i się tego trzymam :)"
Powiedziałem ci, żebyś się zapoznał z tą teorią, a nie mówił mi coś, o czym ja wiem.
Tak. Nic nie podróżuje szybciej od światła... w NASZYM wymiarze. A co z pozostałymi?
"tak wiele rzeczy jest po staremu i np. ciągle używają podobnej broni"
Podobnej broni? A w czym owa broń jest podobna? Chyba tylko w tym, że jest bronią balistyczną. A poza tym zasady, na jakich działa, są kompletnie inne. Nie ma już tradycyjnego zamka i nabojów prochowych, tylko są karabiny pulsacyjne. Ze wzmianki, iż są to karabiny strzelające nabojami bezłuskowymi wnoszę, że mogą bazować na technologii Gaussa. Ciekawie brzmi też nazwa Independent Particle Beam Phalanx, której to użył Hudson na określenie broni, jaką dysponował APC.
"Już teraz w "future weapons" można obejrzeć lepsze wynalazki"
Jak choćby?
"Albo skoro mogą np. zrobić roboty idealnie odwzorowujące człowieka to czemu nie wyślą ich, zamiast narażać ludzi?"
Są dwa wyjaśnienia. Pierwsze - nie udało im się stworzyć robota typu bojowego, który byłby bezpieczne dla otoczenia i postronnych. Drugie - roboty te nie są na tyle tanie, aby móc je produkować w setkach tysięcy.
"Powiedziałem ci, żebyś się zapoznał z tą teorią" A od kiedy to jesteś moim szefem żeby mi wydawać polecenia? Nie mam czasu i głowy na analizę skomplikowanych teorii. Może jakieś cząsteczki gdzieś tam skaczą ale do zbudowania całego statku przemieszczającego się w hiperprzestrzeni jeszcze długa droga, jeśli to w ogóle możliwe. Tak czy siak nie ma co tak tego roztrząsać bo to zupełny offtopic z gwiezdnych wojen.
Co do broni - mają karabiny, shotguny i pistolety a ty się pytasz w czym jest podobna? To że wymyślą fajną nazwę na amunicję nie zmienia faktu że poszostali przy schemacie z czasów wspołćzesnych. A tymczasem już teraz amerykańce mają ma np. szybkostrzelne automatyczne granatniki czy shotguny, albo np. lekkie gąsienicowe roboty zwiadowcze, a nawet bojowe roboty wyposażone w karabiny. Nie mówiąc o automatycznych bezzałogowych helikopterach i samolotach. Prowadzone są też badania nad bronią laserową i elektryczną. To strach pomyśleć jak to się rozwinie za dwadzieścia lat, nie mówiąc o kilkuset. I swoją drogą na pewno zrobienie takiego gasięnicowego robota jest tańsze i bardziej sensowne z wojskowego punktu widzenia niż zrobienie androida idealnie odwzorowującego człowieka.
Tak czy siak wcale nie razi mnie aż tak bardzo ta wizja przyszłości przedstawiona w obcym. Bardziej przeszkadzały mi braki scenariusza polegające na tworzeniu mało prawdobodobnych sytuacji w celu sztucznego zwiększenie efektowności filmu. Takie chwyty jak w niektórych horrorach, kiedy bohaterowie ni stąd ni z owąd mówią "rozdzielmy się" żeby móc zginąć w straszniejszych okolicznościach. W jedynce wszyscy postępowali racjonalnie i ich działania uzasadnione były niewiedzą co do tego co jest ich wrogiem i dodatkowo "krecią robotą" androida. W dwójce powinni już być świadomi zagrożenia a tymczasem działają zupełnie nierozważnie.
"A od kiedy to jesteś moim szefem żeby mi wydawać polecenia?"
Polecenia?
Powiem tyle: chcesz dyskutować na temat X?
To się z tym tematem zapoznaj, a nie ośmieszaj się własną ignorancją. A już na pewno się z tą ignorancją nie obnoś.
"To że wymyślą fajną nazwę na amunicję nie zmienia faktu że poszostali przy schemacie z czasów wspołćzesnych. A tymczasem już teraz amerykańce mają ma np. szybkostrzelne automatyczne granatniki czy shotguny"
Czy ty w ogóle słuchasz, co się do ciebie mówi?
Jaką fajną nazwę na amunicję? Czy ty w ogóle masz choć szczątkowe pojęcie, o czym ty gadasz?
Granatniki, shotguny, karabiny maszynowe - wszystko, co wymieniasz, to wciąż ta sama broń, bazująca na starej, znanej już na początku XX wieku zasadzie. Są wciąż zwykłe naboje "prochowe", albo i przestarzałe śrutowe (shotgun - który w Aliens zdecydowanie nie jest przydziałowym uzbrojeniem marines). Broń marines w filmie działa na ZUPEŁNIE innej zasadzie! Nie ma prochu, nie ma tradycyjnego zamka! Jest technologia Gaussa - broń ma generator pola elektromagnetycznego, które rozpędza pociski w komorze (tak jak rozpędzane są cząsteczki we współczesnych akceleratorach), a potem wyrzuca je z prędkością rzędu dziesiątek (ba, chyba nawet setek - nie znam się) machów! Żadna z wymienionych przez ciebie "super broni" nie ma nawet jednej dziesiątej takiej prędkości wylotowej pocisku, ani siły przebicia! A ty bazujesz tylko i wyłącznie na tym, że jest to broń balistyczna, lejąc kompletnie na fakt, że mamy tu zupełnie inną zasadę działania, i narzekając, że to wszystko jest przestarzałe.
"Prowadzone są też badania nad bronią laserową i elektryczną"
A ty co, myślisz, że wystarczy zrobić takie większe latarki (bo karabin laserowy w sumie nią jest) i masz już prawdziwą broń przyszłości? Jeśli tylko stopień skupienia fotonów będzie w takiej broni laserowej zbyt słaby, to będzie ona faktycznie tylko większą latarką w porównaniu do broni balistycznej, bazującej na technologii Gaussa.
Tak, chcę dyskutować na temat X, którym jest "niedociągnięcia scenariusza w filmie Obcy 2". Nie chcę dyskutować o skokach w nadprzestrzeń, superstrunach i prawach Gaussa, bo a)nie znam się na nich b)to są zupełne dygresje, bardzo luźno związane z moim pierwszym postem, które nie wiedzieć czemu tak drążysz. Pewnie dlatego że znasz się na fizyce i czujesz się w tym mocny, ale już w to nie wnikam. W każdym razie przypominam, że na 9 moich zarzutów tylko jeden miał jakikolwiek związek z fizyką. Bardzo luźny zresztą. I jestem zdania że można dyskutować o filmach nie będąc specjalistą w dziedzinie fizyki kwantowej.
A ciągnąc dygresję co do broni - shotgun jak shotgun ale automatyczny granatnik na pewno zwiększa siłę ognia w takich sytuacjach. I niech będzie że broń Gaussowska jest mocniejsza, tak czy siak nie uwierzę że już w niedalekiej przyszłości nie będzie np. bojowych robotów, jakichś systemów zwiadowczych z superczułymi kamerami i mikrofonami itp. A właściwie to już są. Co do broni laserowej - to nie tylko taka "większa latarka", bo na pewno nie chciałbyś żeby ktoś ci zaświecił mocnym laserem w oko. W dodatku już teraz Amerykanie mają system "zestrzeliwujący" rakiety laserem.
Tak czy siak nie ma co tego tak rozkminiać, bo i tak nie da się przewidzieć w jaką stronę to pójdzie, dlatego powtarzam, że wcale mnie nie razi to "konserwatywne" podejście do broni i cała "wizja przyszłości" w obcym. Razi mnie nieracjonalne zachowanie bohaterów. Jak już mają roboty to niech puszczają je przodem do jasnej ciasnej, choćby były nie wiem jak sympatyczne. Sorry Bishop :)
Po pierwsze - nie znam się wcale na fizyce, ale pewne pojęcie w niektórych SF-zagadnieniach mam, i wiem mniej więcej, na jakiej zasadzie działają co niektóre fikcyjne urządzenia. Stąd wiem na przykład, że narzekanie, iż broń Gaussa jest przestarzała, bo wciąż strzela nabojami, brzmi równie sensownie, jak głoszenie poglądów, iż w kwestii broni palnej wcale się nie posunęliśmy naprzód od wieku XVI i karabinków/pistoletów skałkowych, bo przecież współczesna broń wciąż wykorzystuje proch strzelniczy (fakt, że to już nie ten sam proch, którego używano dawniej) i z jego pomocą wypycha kule z lufy.
"tak czy siak nie uwierzę że już w niedalekiej przyszłości nie będzie np. bojowych robotów"
No, a te działka, które rozstawili marines w korytarzach, to co twoim zdaniem było, jak nie roboty bojowe? To, że nie mają postaci mechów z dwoma metalowymi giczołami, z wyrzutnią rakiet na jednej łapie i minigunem na drugiej, już oznacza, że wszystko jest do bani?
"Co do broni laserowej - to nie tylko taka "większa latarka", bo na pewno nie chciałbyś żeby ktoś ci zaświecił mocnym laserem w oko"
Owszem, jest. Laser to przecież nic innego, jak silnie skupiony strumień fotonów - czyli "cząsteczek" światła.
Traktując broń laserową protekcjonalnie, można nazwać karabin laserowy większą latarką.
"W dodatku już teraz Amerykanie mają system "zestrzeliwujący" rakiety laserem"
Nie mają.
Owszem, głosili niegdyś (znaczy: w czasach zimnej wojny) o tym, jaki to sprzęt wynaleźli, zestrzeliwujący radzieckie pociski nuklearne, a całe przedsięwzięcie zyskało wdzięczną nazwę "gwiezdnych wojen", bo owe lasery miały być rzekomo montowane na satelitach i stacjach kosmicznych. Ale później okazało się, że była to jedna wielka ściema, wymyślona i rozgłoszona po to, żeby nastraszyć Ruskich. Co się zresztą udało - kolesie z ZSRR wpadli w panikę na wieść o amerykańskich cudach techniki, a ich dotychczasowa zbrojeniowa gonitwa za USA po prostu się załamała.
Reasumując - amerykańskie lasery, zestrzeliwujące rakiety wroga, to była FIKCJA i ŚCIEMA. Nie powstała jak dotąd skuteczna broń laserowa.
"Jak już mają roboty to niech puszczają je przodem do jasnej ciasnej, choćby były nie wiem jak sympatyczne"
A kogo wysłali w miejsce, do którego nikt inny nie chciał leźć ze strachu przed Alienami? Oczywiście, że Bishopa.
kurna... jeśli ludzkosć będzie w stanie przerabiać planety i tworzyć androidy to na pewno będzie w stanie zrobić pieprzonego robota na gąsienicach z karabinem, już są takie roboty goddamit. I laser też jest, i nie chodzi mi wcale o "gwiezdne wojny"
http://en.wikipedia.org/wiki/Tactical_High_Energy_Laser
http://en.wikipedia.org/wiki/Advanced_tactical_laser
I napisałem przecież że laser to COŚ WIĘCEJ niż latarka i powiedz że nie mam racji, bo fotony to świeczka też emituje, ale chyba nie tylko o to chodzi w laserze.
Co do Bishopa.. to dlaczego nie posłali na całą operację TYLKO Bishopa? Albo kilku? Zresztą whatever już nie chce mi się powtarzać w kółko tego samego. W międyczasie obejrzałem obcego trójkę i tam postawiono sprawę w nowym świetle - Ripley mówi w końcówce, że korporacja wcale nie chciała żeby marines wygrali w starciu z obcym tylko posłała ich na śmierć i to by jakoś tłumaczyło tę całą amatorszczyznę z dwójki
"kurna... jeśli ludzkosć będzie w stanie przerabiać planety i tworzyć androidy to na pewno będzie w stanie zrobić pieprzonego robota na gąsienicach z karabinem"
Taka argumentacja jest bez sensu. Z jednej strony - jakim cudem udało ci się powiązać rozwój dwóch diametralnie innych dziedzin nauki, i wywnioskować, że jak jedna się rozwinęła, to druga też? Może widocznie nie umieją. Może i mogą stworzyć syntetyka - technika/oficera naukowego - ale nie udaje im się stworzyć maszyny bojowej, która mogłaby działać "twórczo" na polu walki, i przy okazji nie stanowić zagrożenia dla ludzi.
Po drugie, cała ta argumentacja w odniesieniu do Aliens jest totalnie pozbawiona sensu i bezcelowa z jednego względu - jak bardzo by ci się podobały zmagania robotów z Alienami? Gdzie byłyby w tym emocje? Klimat? Przejmowanie się losem bohaterów?
Może równie dobrze zaraz zaczniesz psioczyć na Gwiezdne Wojny, że w nich słychać odgłosy strzałów, wybuchy, dźwięki itd. - w próżni. Ba, przecież na dodatek w Gwiezdnych Wojnach w próżni WIDAĆ wiązki lasera! A to oznacza, że Gwiezdne Wojny są do d... bani. Amen.
"I napisałem przecież że laser to COŚ WIĘCEJ niż latarka"
Na litość Boską, człowieku, opanuj ty się wreszcie i wyluzuj.
Nazwałem broń laserową większą latarką żartobliwie i protekcjonalnie, bo przecież podobnie jak latarka emituje fotony, a ty od początku zawzięcie, z zacietrzewieniem i w dodatku śmiertelną powagą prostujesz to, jak gdybyś bronił niezwykle skomplikowanej teorii fizycznej na sympozjum naukowym. Kiedy ty wreszcie nabierzesz do tego zagadnienia odrobiny dystansu?
To była najlepsza wymiana zdań jaką kiedykolwiek przeczytałam na tym portalu:)!
Na 9 punktów zgodziłbym się może z 2-3. Reszta totalne bzdury i zanim się coś napisze to wypadałoby odświerzyć sobie film i obejrzeć z większą uwagą. Film jest genialny. Nie ustrzegł się drobnych błedów ale to normalne nie są one ani tak śmeszne ani tak rażące jak napisałeś. Trochę wszystko wyostrzyłeś na niekorzyść filmu.
Marines czasami faktycznie zachowują sie jak amatorzy...pomijając to,że zabrali złą amunicje,mieli sporo wpadek.Dziwi mnie xenomorph w statku ewakuacyjnym.Po cholere ten koleś z marines (nie pamiętam jak sie wabił) wylaził na zewnątrz i wpuścił obcego.Po co wogóle otwierali luk na planecie podejżanej o obecność krwiożerczych zwierzaczków?
No ale wtedy ocaleni ewakuawli by sie,walneli atomówke z orbity i było by po filmie....
"pomijając to,że zabrali złą amunicje"
Jak "złą"? Rozpruwała ciała Alienów, aż miło. Wystarczyła krótka seria, aby z Obcego zostały strzępy.
"Po cholere ten koleś z marines (nie pamiętam jak sie wabił)"
Spunkmeyer.
"wylaził na zewnątrz i wpuścił obcego.Po co wogóle otwierali luk na planecie podejżanej o obecność krwiożerczych zwierzaczków?"
Jak się film ogląda na odpierdol, to nic dziwnego, że się nie wie, że się dziwi, i że się zadaje takie pytania.
Jak "złą"? Rozpruwała ciała Alienów, aż miło. Wystarczyła krótka seria, aby z Obcego zostały strzępy.
Zła w tym sensie,że nie mogli jej użyć w pobliżu reaktora.Mogli to przewidzieć,zawodowcy nie popełniają takich błędów.A to ponoć byli najlepsi z najlepszych.
Jak się film ogląda na odpierdol, to nic dziwnego, że się nie wie, że się dziwi, i że się zadaje takie pytania.
Może mnie oświecisz ? Po co Spunkmeyer wyłaził na zewnątrz {może miał naprawić jakiś nadajnik? nie pamiętam).No ale skoro już wylazł,dlaczego pani pilot nie zamkneła luku.Chciała się przewietrzyć czy co???
Tak poczytałem wszystko i tutaj sobie pozwoliłem na małe wtrącenie. Tak na początek; Aliens jest tak doskonały i realny jak mało który film SF. Nie zgadzam sie z tymi punktami; z 2 i 3 zarównież.
Ktoś tutaj zarzuca nieprofesjonalnośc, nierealnośc marines bo nie takie naboje etc. Powiem tak to było bardzo realne. Dowódcą był początkujący oficer. Robił błędy od samego początku, od rozeznania terenu, po wypad marines pod reaktor, ale to były normalne realne błędy, początkującego dowódcy. Nic to temu filmowi nie ujmuje, wręcz bardziej podkreśliło jego realność, bo błędy te były ukazane w sposób naturalny i sensowny.
Co do luku, był to kolejny błąd dowodzącego, który powinien nakazać krążenie nad stacją i zabronić lądowania aż do czasu zakończenia akcji. Po za tym marines bagatelizowali troszkę sytuację.
pzdr.
Co do amunicji,mogę się zgodzić,że błąd początkującego dowódcy,ale otwieranie luku na zagrożonym terenie to zwykła głupota.Wtedy już wiedzieli,że to nie żarty,także nie ma mowy o bagatelizowaniu.Mogli wylądować,ale na cholerę otwierali luk?!.
Właśnie nie wiedzieli, Spunkmeyer który wchodził po rampie wsadził rękę w coś lepkiego i nie wiedział co to jest, więc nie wiedzieli co sie stało w bazie...
Ale przecież oni powinni wiedzieć już na samym początku wszystko o obcym od Ripley i być super ostrożni. Jakbym wiedział albo przynajmniej podejrzewał że lecę na planetę gdzie wielkie, pożerające żywcem, rzucające się na twarz i wychodzące brzuchem pasożytnicze stwory zabiły wszystkich kolonizatorów to zachowałbym jakieś środki ostrożności. I to by było realistyczne a nie ta ich cała nonszalancja
po za tym jakies środki ostrożności były, przeciez desant był wzorowy, Ripley tez nie zdawała sobie sprawy jak obcy potrafią być grożni, bo nie mogła tego wiedziec...
"Zła w tym sensie,że nie mogli jej użyć w pobliżu reaktora.Mogli to przewidzieć,zawodowcy nie popełniają takich błędów"
Oooooooch, no faaaakt. Przecież powinni PRZEWIDZIEĆ, że z setek tysięcy możliwych miejsc, gdzie by walczyli z Alienami, pojawią się akurat w tym jednym jedynym, gdzie walczyć z nimi nie mogą.
Jest to równie potężny argument na brak profesjonalizmu marines, jak potężnym argumentem na nieudolność profesora jest pojedyncza literówka w napisanej w pełni rzeczowo i zawodowo dwustustronicowej pracy naukowej.
"Może mnie oświecisz?"
Może film jeszcze raz obejrzysz, i zwrócisz swą łaskawą uwagę na fakt, że Spunkmeyer "dziwnym trafem" pojawiał się w kilku scenach wewnątrz bazy? Wożąc ze statku do kompleksu rozmaite manele, m.in. Bishopowi?