Czy wasza opinia na temat AvP zmieniła się po Prometeuszu? Jak dla mnie i jeden i drugi
film ucierpiały z powodu siebie nawzajem. Prometeusz pokazuje czym mogło być AVP,
gdyby tylko twórcy więcej inspiracji czerpali z gier/komiksów i zdecydowali się nakręcić coś
bardziej ambitnego. Z drugiej strony Prometeusz cierpi z powodu dużej ilości podobieństw
jaka łączy go z versusem. Osobiście licze na nową odsłonę avp która w końcu zrobiona
będzie jak należy.
W grach i komiksach łączyły się one całkiem zgrabnie. Dla mnie problemem są filmy, które zbyt odeszły od materiału źródłowego. Umieszczenie akcji na ziemi i to jeszcze w naszych czasach było totalnym błędem. Gdyby zekranizować klasyczny komiks wydany u nas w '94 byłby hit.
nie oglądałem blade runnera. poza tym tak nie powinno się mieszać dwóch najlepszych postaci w historii kina scii-fi. mówię o predzie
Niedawno obejrzałem ponownie AvP i nie mogę się nadziwić, ile wspólnego (fabularnie) łączy go z Prometeuszem:
Korporacja Wayland zbiera ekipę składającą się z archeologów, geologów i naukowców. Bohaterów wita sam Wayland i dopiero teraz określa cel spotkania i pokazuje znaleziska, które odwołują się do starożytnych cywilizacji. Bohaterowie znajdują na zapomnianym przez boga krainie tajemniczą piramidę, łączącą w sobie elementy kultury wszystkich pierwszych cywilizacji. Okazuje się, że twórcy piramidy są Stwórcami/nauczycielami ludzi z obcej planety. Bohaterowie budzą drzemiących obcych (w Prometeuszu to też są obcy ale we wcześniejszym stanie rozwoju, ewolucji) i dochodzi do masakry, a losy świata leżą w rękach bohaterów. Wszyscy giną oprócz głównej bohaterki.
Można rzec, że Prometeusz jest zrzynką AvP, ale trudno tą nazwą określić coś co rozwala dosłownie na kawałki "pierwowzór" pod każdym względem. No ale co poradzić, AvP nakręcił reżyser który zajmuje się prostymi, efekciarskimi filmami akcji, a Prometeusza legenda kina sf.
i jedno i drugie sięgnęło dna. totalnie spartolone i nie wykorzystane jak należy pomysły.
Racja jest dużo podobieństw i mogło by się wydawać, że Ridley "splagiatował" Andersona. Jednak myślę, że Scott miał "gdzieś" "dzieło" Andersona i możliwe, że go nawet nie oglądał. Możliwe, że reżyser Prometeusza czerpał pomysły z teorii Ericha von Dänikena oraz "księgi Urantii". Dodam też, że różnica miedzy filmami tkwi w pewnym szczególe, Prometeusz wraz z "wiekiem" i kolejnymi seansami staje się coraz lepszy w odbiorze, natomiast AVP dokładnie odwrotnie.
Zgadzam się odnośnie AvP. Za pierwszym razem (czyli przed jakim kol wiek Obcym i Predatorem-proszę wybaczyć) powiedziałem sobie, fajny film akcji z efektami specjalnymi. Ale za drugim i za trzecim razem coraz częściej powtarzałem sobie, cóż za idiotyczny, kiepsko zagrany, komercyjny i pozbawiony klimatu efekciarski średniak żerujący na kultowych markach. Podobne uczucia, ale z dużo większym poczuciem rozczarowania było w AvP:R. Na początku mówiłem sobie, głupi, ale nieźle się ogląda. Teraz nie umiem nawet do niego wrócić, po 15 minutach nie mogę znieść wszystkich kliszy, debilizmów, oraz jednowymiarowych (bo dwóch było by już za dużo) i beznadziejnie zagranych bohaterów. Odnośnie Prometeusza było trochę dziwnie. Za pierwszym razem (czyli w dniu polskiej premier) byłe wręcz zachwycony (ale to bardziej wynikało z faktu powstania filmu z serii Obcy nakręconego przez Scotta) i jakoś prawie w ogóle nie zwracałem uwagi na wszelkie błędy w scenariuszu. Kiedy już oglądałem film na DVD zachwyt mój znacznie zmniejszył się (wynikało to z dostrzeżonej masy błędów w scenariuszu), mimo to nadal bardzo lubiłem ten film. Na końcu jednak obejrzałem wersję Giftbearer i film zyskał w moich oczach, teraz kiedy doklejono większość usuniętych, ciekawych scen, część głupot odrzucono i inaczej to zmontowano, mogę śmiało powiedzieć, że Prometeusz jest bardzo dobrym sf do którego warto wracać.
Ja natomiast co do AVP-R się nie wypowiem. Powód-nic nie widziałem przez wszechogarniającą czerń, jeżeli twórcy miast odpowiedniego scenariusza chcieli tym efektem uczynić film mrocznym, to według mnie przesadzili...