Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaką frajdę przynosi "Obietnica Joni'ego" prawdziwym filmofilom. To obraz opowiadający o przygodach tytułowego bohatera, zajmującego się dostarczaniem taśm do kin. Srebrny ekran to jego życia, a pracę traktuje jako spełnienie marzeń, w końcu robi wiele pożytecznego.

Zobaczymy jeden dzień z życia Joni'ego, kiedy to ma szansę poznać miłość swojego życia. Gdy już czyni pierwsze sukcesy i udaje mu się zagadać, niewiasta proponuje mu specyficzny zakład. Jeśli dowiezie na czas taśmę z filmem, na który ona się wybiera, wyjawi mu swoje imię, a w pakiecie doda możliwość wspólnego spotkania. Jako iż nasz bohater nigdy w życiu się nie spóźnił, uznaje zakład za pewniak. Niestety: kwadrans później ktoś kradnie mu motocykl... Myślicie że się podda? No way ;)

Tak, to komedia romantyczna, w dodatku miła i urokliwa. A jednak Joko Anwar jako debiutant, nadaj jej formę meta-filmu, zapewniając odyseję przez gąszcz schematów z kina popularnego. Autor czuje się w tym świecie jak w domu, więc bez przerwy raczy nas kliszami gatunkowymi, bądź dla odmiany zupełnie z nich rezygnuje. W połowie już zupełnie nie wiemy czego się spodziewać, a fun z minuty na minutę rośnie.

Co ciekawe, jeśli ktoś widział późniejsze produkcje Anwara, znajdziemy tu mnóstwo ich zapowiedzi. "Obietnica Joni'ego" pokazuje, jak konsekwentny to reżyser. Do tego pełen poczucia humoru, uszczypliwy względem Bollywood oraz umiejętnie dysponujący budżetem. Jak dla mnie to małe wielkie kino. Zobaczcie koniecznie!