No co to wogóle ma być? Dramat wojenny? A gdzie ta wojna?! Ukazana jest jakaś mała bitewka w zasadzie o nic. Momentami czułem się jakbym oglądał horror: wisielce w otoczce mgły (no i gnijąca para młoda :]), ksiądz który wcina dzieciaki na obiad, chłopiec bez nóg wyciskający pompki że hej, i zasuwający niczym elektryczne mutanty z Return to Castle Wolfenstein =] (kto grał ten wie).
No nie ja odpadłem po tym filmie. Po za tym jest cholernie nudny przez większość trwania i końcowa scena pseudobatalistyczna dużo tego wizerunku nie poprawia. Realizacja kiepska, aktorzy strzelają niczym pistoletami na wodę machając szalenie karabinami a i tak wybijają pułk żołnierzy i czołg wroga :/ Jakieś retrospekcyjne wstawki mają chyba udramatyzować całą fabułe względem głownego bohatera ale raczej cienko to wychodzi. No i na koniec dziewczyna w masce porcelanowej na twarzy a'la zębowa wróżka, biegająca z gnatem jak Rambo i romantyczno-symboliczna scena końcowa z jej udziałem też do mnie nie przemawiają. Może się mylę i Wam się ten film spodobał. Dla mnie to stracone 95 min z życiorysu :/ Pozdrawiam