Tak kiepski, że aż przyjemnie z niego poszydzić. Cała historia beznadziejnie naciągana, pełna nonsensów i dziur. Śmiać mi się chciało, jak Tracey Gold mierząca 160cm (która de facto w połowie lat 90. przechodziła jeszcze rekonwalescencję po anoreksji), dźwiga i rzuca wielką walizą z trupem (toż to rosły chłop musiałby się nieźle napocić, a co dopiero takie chuchro). Pomijając fabularne głupoty, muszę śmiało stwierdzić, że Tracey Gold jest naprawdę mierną aktorką (te jej przejaskrawione miny, kiedy starała się ukazać jak bardzo jest zła, cwana czy uwodzicielska - tragikomedia totalna). Jej występ w tym filmie powinno się puszczać początkujący aktorom ku przestrodze - jak absolutnie nie powinno się grać. Shawnee Smith, która również nie grywa w filmach wysokich lotów, wypadła już zdecydowanie lepiej niż pani Gold (choć na oklaski również nie zasłużyła). Lubię od czasu do czasu zeżreć jakiegoś telewizyjniaka z dawnych lat, ale po takim czymś można przyliczyć jedynie niestrawność.