PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=749}

Oczy szeroko zamknięte

Eyes Wide Shut
1999
7,3 115 tys. ocen
7,3 10 1 114993
7,4 59 krytyków
Oczy szeroko zamknięte
powrót do forum filmu Oczy szeroko zamknięte

DRUGA STRONA TĘCZY

użytkownik usunięty

"Eyes Wide Shut" to tytuł, jak się wydaje, nieco enigmatyczny, co jednak nie dziwi, biorąc pod uwagę wcześniejsze filmy twórcy "Mechanicznej pomarańczy". Trawestacja potocznego powiedzenia: "mieć oczy szeroko otwarte" ma dla mnie wymiar ostrzeżenia :"bądź ostrożny ze snami, bo żeaden sen nie jest tylko snem". Kubrick nie byłby jednak Kubrickiem, gdyby sens tego filmu można było sprowadzić do tak prostej formuły. Wydaje mi się, że Kubrick polemizuje z ze współczesną formą bovaryzmu, bo Alice i Bill, uciekając od rzeczywistosci w świat prawami snu i imaginacji, są bez wątpienia nowymi wcieleniami Emmy Bovary. "Oczy..." są obroną małżeństwa, ale zarazem nie są przyzwoleniem na "mamusiowatość" i "tatusiowatość", są wskazaniem na realne "tu i teraz", ale nie są negacją obszaru snu i marzeń, który może być skutecznym antidotum na rutynę i codzienność, pod warunkiem, że przez małżonków będzie przemierzany razem.
"Eyes Wide Shut" w całości utrzymane są w poetyce onirycznej,(co jest zrozumiałe ze względu na tematykę), z wyjatkiem ostatniej sceny w domu towarowym, sceny " obudzenia" się bohaterów, a poetykę tę najpiękniej i najpełniej ilustruje epizod z właścicielem "Rainbow Fashion" i jego córką-Pierretką.
Tych, którzy jeszcze nie widzieli tego filmu, zachęcam do "przejscia na drugą stronę tęczy" pod przewodem śp. Stanleya Kubricka.
Atessa

ocenił(a) film na 10

Jestem tuż po seansie... ;) Cieszę się, że udało mi się wygrzebać z zaświatów ten komentarz, gdyż moje wrażenia są bardzo podobne. Wcale się nie dziwię, że osoby nie zajmujące się psychologią, kulturoznawstwem, antropologią itp. mają problem z rozgryzieniem tego zakręconego filmu. ;) A jednak zachęcam, żeby dać mu szansę.

Somewehere over the rainbow skies are blue
And the dreams that you dare to dream really do come true

Podoba Wam się klimat filmu? To klimat snu. Trochę bez sensu, trochę straszny, dziwny, niepokojący. To świat symboli. Podczas snu mamy zamknięte oczy. A jednak otwarte - na inną rzeczywistość.

Podobno wszyscy miewają obleśne fantazje erotyczne. Nie siedzę w niczyjej głowie, a jednak jestem przekonana, że to prawda. Psychoanalitycy wiążą istnienie marzeń z instynktami, których nieujawnianie ze względu na normy kulturowe skutkuje m.in. w postaci snów przyprawiających o rumieńce. Takie fantazje miewają małe dziewczynki, zatroskane matki, stateczni ojcowie. A skoro tak... to czy tacy są naprawdę? Wyuzdani, perwersyjni, marzący o dziwacznych orgiach, gwałcie i przemocy? Ci sami ludzie, którzy oświetleni promieniami słońca wydają się miłymi piekarzami kochającymi swoje żony - krawcowe? My wszyscy? To dlaczego nie pieprzymy się wszyscy jak króliki? Gdzie te orgie na ulicach, o których fantazjujemy? Gdzie ten seks w bramie z nieznajomymi? Ha, ha, "strangers in the night"... Jak to możliwe, ze udaje się ludziom wytrzymywać w monogamicznych związkach? Skoro mają ochotę się zdradzać, a w dodatku muszą udawać, że nie wiedzą o tym, że mają ochotę zdradzać?

No właśnie: zdrada. Co to jest zdrada? Kiedy się zaczyna? Czy nasze fantazje to zdrada? Alice podzieliła się z Billem swoją fantazją na temat oficera marynarki. Tylko tyle. A jednak wydaje się, że osoba pozostająca w związku małżeńskim nie powinna dzielić się swoimi marzeniami erotycznymi, jeżeli nie dotyczą współmałżonka. Opowieść o seksie z kimś innym nie pasuje do bajki pt. "małżeństwo". Alice złamała tabu. Reszta - to świat Billa. On też ma swoje erotyczne marzenia. Tak się składa, że zupełnie przez przypadek może je zrealizować. Oto na ulicy spotyka piękne prostytutki, obserwuje orgie. Jest ciągle o krok.

Żyjemy w czasach, które można by nazwać wojną z hipokryzją i pruderią. Świat relatywnych wartości każe wątpić. Alice i Bill zawahali się. A przecież nie doszło do ŻADNEJ zdrady!!! To tylko prawda o fantazjach i łatwości ich zrealizowania tak wstrząsnęła małżeństwem pięknej pary. Gdy Alice i Bill już zrozumieli, że tzw. "udane małżeństwo" to tylko kolejny mit, okazało się, że się kochają. Inną miłością: pragmatyczną i trochę smutną, bo pozbawioną naiwności. A jednak miłość, czymkolwiek ona jest, zatriumfowała.