Byłem na maratonie w Heliosie i leciał jako pierwszy. Szczerze mówiąc, czekałem bardzo na ten film, i "Odejdź!" okazał się najlepszą pozycją na tym maratonie. Od początku, aż do finału, buduje mroczną atmosferę niepokoju. Cały czas coś wisi w powietrzu i czuć to na każdym kroku: niepozorne znaki na ścianach, obrazach i innych tego typu rzeczach, z pozoru niewinne dialogi, w których poukrywane są sygnały ostrzegające przed niebezpieczeństwem, niepokojący soundtrack zwiastujący nadejście czyhającego wszędzie zła czy w końcu mroczna zjawa strasząca naszą bohaterkę. Do tego piękne zdjęcia norweskich krajobrazów. Niestety, Hunter jest postacią całkowicie pozbawioną charyzmy, nie jest bohaterką ani interesującą ani godną kibicowania jej. No wkurzało mnie jej zachowanie. Do tego potwornie spierniczyli finał. Ton pierwszych 2/3 filmu zwiastował inny obrót spraw, i wolałbym, aby końcówka była znacznie bardziej... (no spojler), nawet jeśli miałaby być przez to bardziej przewidywalna czy wtórna. W międzyczasie reżyser zgubił parę wątków. Sumując to wszystko wychodziłoby takie 5,5/10, ale wg mnie to całkiem solidny kawałek kina grozy, który nie straszy, choć próbuje i nie robi tego na chama, a historia jest mimo wszystko całkiem wciągająca, tak więc daję na ten moment 6/10. Można zobaczyć, konstrukcyjnie jest podobny trochę do "Uśmiechnij się" z 2022, bo i tu w 2-gim akcie horror schodzi na drugi plan (z wyjątkiem przepysznej sceny z naszą zjawą). Polecam, ale zakończenie mnie zawiodło.
Też to zauważyłem. Ludzie chwalą film, a ocena 3/10, inni narzekają, a przy opinii 10/10. Teraz pytanie czy filmweb źle wskazuje oceny, czy ludzie nie ogarniają ile gwiazdek dają? :D
W tym sedno, że przy pierwszym seansie dałem 6/10, rzeczywiście podobał mi się dużo bardziej. Ostatnio miałem jednak okazję powtórzyć i niespodziewanie wszedł dużo mniej.