Choroba i śmierć rzeczywiście ujęta w tych "jaśniejszych" barwach o ile można to tak nazwać, ale nie było scen które by wywoływały uśmiech. Nawet na początku kiedy nie było wiadomo o chorobie, sceny mało śmieszne, wymuszone. Od połowy filmu zaczął się już rzeczywiście dramat/romans i to było wzruszające, fakt, poleciały łzy. Idealni przyjaciele, idealna milość. Szkoda, że bez happy endu no ale to życie. Jednak mimo wszystko polecam.