Od dawna szukam filmów podobnych do Equalizera, czy Taken 1. Po obejrzeniu tego muszę powiedzieć, że chociaż wymienionym nie dorównał, ale jest tuż za nimi. Na ma połówek, ale gdyby były, może dałbym 9,5. Plasuje się gdzieś pomiędzy debeściarską dwójką wspomnianą wyżej, a filmami typu "Furia" z Melem Gibsonem, którym dałem 9/10. Największe plusy to: mało tępackich strzelanek (a jeśli już, to krótkie i konkretne), dużo mordobicia w wykonaniu kogoś, kto ma do tego smykałkę, dobra kreacja małomównego twardziela, dostateczny poziom niezwyciężoności mściciela, egzekucje wykonywane w miarę z polotem, postać laski z motelu. Z rzeczy, których nie było, to np motywu jakiejś postaci typu dawny przełożony mściciela, który uświadamia zbirów z kim zadarli i że są w dupie. Słabo został też zarysowany dramat rodzinny głównego bohatera - rodzina po prostu zastrzelona i tylko tyle wiemy, nie widać ani wspomnień, ani opłakiwania ani też ich śmierć nie była jakaś wołająca o pomstę swoim okrucieństwem - trochę za mało dali widzowi do współczucia mścicielowi. Tak czy inaczej, w tym "gatunku" ten film to rewelacja.