Czyli właściwie to czego spodziawałem się po okładce, opisie i Benie Afflecku. Film z tych, które oglądając po raz pierwszy ma się wrażenie, że ogląda sę po raz nasty. Całe olśniewające dzieło ogląda się jak deja vu. Wszystko gdzieś było. Każda scena, każdy dialog jest dziwnie znajomy. Znajomy ze 100 innych horrorów klasy D. Postacie zdają się być żywcem przeniesione z bliżej nieokreślonego innego gównianego filmu. Plus dla filmu,że jeśli nie ogląda sie go samemu,to można się dość dobrze pośmiać.