Rozumiem, że postaci zostały poniekąd przerysowane co od początku musiało być celem, czego dowodem konsekwencja. Doceniłam proste, niewymuszone dialogi, które może tylko na pierwszy rzut oka wydadzą się górnolotne. Dorociński przybrał ciekawą manierę gangstera wygi, trochę niepoważny, ale nie lekkomyślny. Widać równowagę i dlatego polubiłam jego postać. Poza tym, to dobry aktor, a ja tego wcześniej nie wiedziałam. Stroiński się nie popisał. Czuje się drobną analogię z Uprowadzeniem Agaty, a tam to Stuhr z kolei wypadł świetnie, chociaż może nie powinnam porównywać tych dwóch tak różnych konwencji. I Wiktoria Gorodecka, świetna na teatralnych deskach, też tutaj przeciętna.
Ja film lubię bardzo za atmosferę trochę odrealnionego świata w szpitalu psychiatrycznym, za świat widziany oczami Luizy, który mimo, że inny, ja czuję, że równie prawdziwy jak mój. Ja tym obrazom wierzę i ocenię wysoko, bo wiem, że jutro, pojutrze i za tydzień, jeszcze będę o tym filmie myśleć.