Ostatnio zdobyłem zestaw DVD (5) ze wszystkimi częściami i cała płytka poświęcona tworzeniu GF1. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, np.:
- do roli Michaela przymierzał się również De Niro i co dla mnie (teraz) wydaje się śmieszne Martin Sheen
- zarządzający wytwórnią filmową twierdzili uparcie ze Brando nie dostanie roli Vita Corleone
- malutka dziecina która była chrzczona w ostatniej scenie GF1 to Sofia Coppola - córka Francisa Coppoli która grała w trzeciej części GF córkę Michaela.
Ale nie o tym miałem pisać, otóż dla tych którzy czytali ojca chrzestnego wybór Ala Pacino mógłby wydawać się nie do końca trafnym, tzn. wtedy kiedy kręcono GF, aż do dnia premiery, a dla samego Pacino pewnie jeszcze troszkę dłużej. Michael filmowy jest zupełnie inny niż w książce. Film nadaje mu tajemniczości, inteligencji, stylu. W książce wydaje się bardziej "toporny". To nie jest jedyny powód dla którego uważam, że film przewyższa książkę. To może nieładne stwierdzenie bo gdyby nie książka taki film by wcale nie powstał. Ja obejrzałem najpierw film dopiero potem czytałem książkę. To było ciekawe doświadczenie, chyba po raz pierwszy film bardziej mi sie podobał niż zekranizowana książka.
Może trochę niespójna wypowiedź, ale ciekawi mnie co myślicie o relacji film-książka oraz czy znacie jakieś ciekawostki dotyczące kuluarów powstawania tego niesamowitego filmu, a potem trylogii.
Jak dla mnie wybór Al'a Pacino do roli Michaela był jednak chybiony. Sądząc po filmie, w tamtych czasach Pacino był chyba raczkującym aktorem i w ogóle mi na tym miejscu nie pasował.
Jeśli chodzi o relacje film - książka, jeśli ten pierwszy byłby przynajmniej w połowie tak dobry jak dzieło autorskie to rzeczywiście zasługiwałby na noty, które zostały mu wystawione.
To kolejne moje subiektywne odczucie, ale podchodząc do filmu dopiero po przeczytaniu książki, spodziewałem się czegoś lepszego. Całkowicie się zawiodłem i dlatego wystawiam maksymalnie 5/10.
W historii kina powstało dużo o wiele lepszych ekranizacji, które rzeczywiście można podziwiać. Natomiast zachwyt Ojcem Chrzestnym w wersji kinowej wciąż stanowi dla mnie niewyjaśnioną zagadkę.
I znowu przypominam, że tak podpowiada mi mój własny gust, z którym większość się nie zgodzi.