Oprócz ciekawej fabuły i fantastycznej muzyki- "Ojciec Chrzestny" ma też niebanalne przesłanie. W istocie to opowieść o kazdym z nas. Bowiem kazdy z nas musi wejść w system- w system z którego nie ma wyjścia. System nas zniewala i niekoniecznie musi to być matrix :) Brzmi strasznie- a system w wersji Coppoli jest okrutny, ale to prawda o człowieku- a już napewno o człowieku XX wieku. Praca, zdobywanie pieniędzy, konieczne znajomosci- to system który wciągnie każdego z nas, a w przerysowanej wersji widzimy go właśnie w "ojcu chrzestnym" . Hipokryzja, głupota i przmoc- to niebezpieczeństwa które czychają na nas
„Ojciec chrzestny” to coś więcej niż opowieść o gangsterskich porachunkach. Cała rodzina Corleone jest raczej symbolem swoich czasów.Scenariuszowi trudno jest coś zarzucić, ale mimo wszystko czuje się pewien niedosyt. Chyba za wcześnie jednak postanowiono rozprawić się z bohaterem Marlona Brando. Moim zdaniem gdyby jego postać stała na czele rodziny przez zdecydowaną część filmu – obraz o wiele bardziej by mnie wciągnął.