Wspaniały film! Świetna rola Hopkinsa, pełna niuansów, bardzo subtelna, doskonała Emma Thompson, pasująca do tej roli. Szczerze mówiąc mało przepadam za samym Hopkinsem /no może Hanniba Lecter:)/ ale tu kładzie na łopatki wszystkich! Muzykę Robbinsa, uważam za jedną z najlepszych filmowych muzyk, jakie udało mi się słyszeć.
Właściwie początek tych subtelności i baardzo życiowych tematów nadał Kazuo Ishiguro który napisał książkę - z czego powstał potem film. Co mi się bardzo podoba - tak "angielski" film stworzyła paczka "nie-anglików"! Chociaż oczywiście jego silną stroną jest uniwersalność tematyki.
Bardzo podobają mi się takie sceny w których nic się nie mówi, a tyle zostaje powiedziane /np jedna z początkowych - Stevens podaje napój człowiekowi na koniu/!//
Na prawdę piękny film i może smutny, ale bardzo "potrząsający" widzem - w pozytywny sposób. Po nim człowiek czuje, jakby się obudził z letargu i nagle patrzy na swoje życie bardzo trzeźwo.
Piszę tu te pochwały, ale to takie ślizganie się po powierzchni snując banały, z drugiej strony to tak bywa - chcąc mnóstwo opowiedzieć i zachłystując się tematem, z tego że czujemy, że moglibyśmy gadać o tym bez przerwy - nagle okazuje się, że zaczynamy mówić zdawkowo, banalnie.
Zupełnie jak w tym filmie :)