Wczoraj obejrzałem go pierwszy raz, dzięki TVP. Włączyłem ten film z ciekawości i ze względu na to, że w obsadzie zobaczyłem Hopkinsa :] Oczywiście jest on główną atrakcją filmu. Wszyscy w filmie się spisali ale Hopkins był niesamowity :D

FIlm ogólnie ciekawy, choć na swój sposób nudny. Nie w złym znaczeniu - nudny bo pokazujący życie "arystokracji", które wiodło właśnie nudny tryb życia. Wszystko jest takie zimne, bez udziału (prawdziwych) uczuć.

Tak sie zastanawiałem o czym jest właściwie ten film, gdyż porusza on nie jeden temat.

Film jak już mówiłem mówi o arystokracji, porusza także kwiestie polityczne z okresu przed II w.ś. Jest nawet wzmianka o krytycznym nastawiniu wobec mediów, które nie pokazują prawdy jaka jest a jaką chcą żeby była - co może doprowadzić do czyjegoś zniesławienia a nawet śmierci.
Chociaż jest to głównie film o tym, że nie można kryć swych uczuć, nie można stawiać pracy ponad wszystko a także jest to film o miłości nie spełnionej.

Dla mnie jednak film ten mówi o tym, że należy korzystać z życia i jeżeli w naszym zasięgu możemy znaleźć szczęście to należy po nie sięgnąć, skorzystać z okazji. Bo druga taka szansa może nam nie być dana.

Bardzo mi się podoba zakończenie filmu, w którym do rezydencji wlatuje gołąb i stara się z niej wydostać, po czym bohater grany przez Reeva otwiera okno mówiąc - "wystarczy tylko otworzyć okno" - agołąb odlatuje. Świetna aluzja co do postaci Pana Stevensa (A.Hopkins), który tego "okna" nigdy nie otworzył :(

Film naprawdę ciekawy i zastanawiający, ze świetną rolą Hopkinsa :D
8/10