Zawsze bardzo chciałam obejrzeć ten film, chociaż nie sądziłam, że tak nagle to nastąpi.
Wybrałam się wczoraj do wypożyczalni z zamiarem zrealizowania chociaż częściowo mojego noworocznego postanowienia (postanowiłam, że obejrzę wszystkie dostępne filmy z Anthony Hopkinsem i wszystkie filmy z Ralphem Fiennesem). Byłam pewna, że "Okruchów dnia" nie będzie, gdyż wcześniej już się o nie pytałam, a bardzo niesymaptyczna pani odpowiadała mi gburowatym tonem, że nigdy nie słyszała o takim filmie. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy za ladą zobaczyłam zupełnie inną niewiastę, tym razem bardzo uprzejmą, na dodatek kiedy nieśmiało spytałam o "Okruchy dnia", kobieta podała mi kasetę z filmem.
Film był piękny i bardzo angielski, a ja kocham Anglię i wszystko, co się z nią wiąże (no, prawie wszystko...). Urzekły mnie niezwykle kulturalne dialogi, których tak bardzo brakuje mi w Polsce. Zachwyciłam się wspaniałymi krajobrazami, cudnym pałacem, w którym głównie dzieje sie akcja (czy ktoś mi może powiedzieć, gdzie dokładnie ów pałac się znajduje???). Treść bardzo poruszająca, a gra Anthony Hopkinsa i Emmy Thompson jak zwykle rewelacyjna :) . Ponieważ ogromnie interesuję się historią, od razu zwróciłam też uwagę na warstwę polityczną filmu.
W podsumowaniu chcę jeszcze raz napisać: piękny film!!! Chociaż przykry, jak większość moich ulubionych... ;)