Dokładnie tak.
Książka jest świetna, film również, ale mógł być jeszcze lepszy.
Pomimo kilku nieścisłości i tak ten film zostaje najlepszą ekranizacją książki jaką kiedykolwiek oglądałam.

To prawda, wspaniała ekranizacja wspaniałej książki. Różni się w kilku detalach od powieści Ishiguro (scena z gołębiem, scena z płaczącą panną Kenton), ale służą one przełożeniu przemyśleń i uczuć bohatera na język filmu. "Okruchy dnia", niezależnie od książkowego pierwowzoru, to naprawdę znakomite kino. Duet Hopkins-Thomson - mistrzostwo. BTW dzięki tej roli Hopkins wreszcie przestał mi się kojarzyć z doktorem Lecterem :). Wspaniała kreacja.

Znam tę książkę Ishiguro i uważam, że film Ivory'ego jest nawet lepszy od książki. Nie wiem jak to się im udało.
Nie mają znaczenia pewne skróty fabuły zastosowane w filmie. Najwazniejsze aspekty tej powieści zostały pokazane. Równie subtelnie jak w książce. I w planie osobistym i ogólnym, społeczno-politycznym. Ale to co stanowi wartość dodaną to, imo, niesamowitą gra Hopkinsa. Powiesciowy Stevens jest bardziej odległy. Dzieki Hopkinsowi tragizm tej postaci jest bardziej namacalny, poruszający. Takie jest moje zdanie. Zresztą i pierwszy plan i drugi był wspaniały. Hopkins i Thompson ale i James Fox i Christopher Reeve i Peter Vaughan i Michael Lonsdale. Trafienie w 10-tkę. Autentycznie, nadal nie mogę wyjśc z podziwu.