Najpierw przez przypadek obejrzałem remake Omena z 2006 i byłem mile zaskoczony, gdyż bardzo spodobała mi się fabuła. Słyszałem od swoich rodziców, żebym sobie
obejrzał również starą wersję, głównie ze względu na straszną muzykę. No i muszę powiedzieć, że się zawiodłem tym rzekomo arcydziełem. Oprócz faktycznie bardzo dobrej
muzyki nie widziałem w tym filmie nic specjalnego. Niby klimacik jakiś był (w końcu stare horrory mają w sobie to "coś"), ale zamiast mnie w jakimś stopniu przerazić to ja się
cały czas tylko śmiałem z tych "mocnych" uśmierceń, a oglądając ten film marzyłem tylko, aby się jak najszybciej skończył. Więc w pierwowzorze na plus jest na pewno muzyka,
aktorstwo i sam pomysł, za to remake był o wiele lepszy technicznie (sceny uśmierceń były bardziej realistyczne i bardziej oddziaływały na moją psychikę), a jeśli chodzi o
aktorów to niestety byli źle dopasowani, a o grze aktorskiej nawet już nie wspomnę... (oprócz dobrej Mii Farrow). Tak więc staram się ocenić oba te filmy subiektywnie i oba
oceniam na 7/10.
Preferuję starszą wersje,remake do mnie nie przemówił, niestety.
Zresztą co jak co-3 części 'Omena' dla mnie najlepsze.
Ja nie napisałem, że remake jest lepszy, tylko obie wersje oceniłem tak samo, ponieważ każda ma plusy i minusy. Jedna wersja jest lepsza technicznie, natomiast druga ma lepszy klimat, lepszą muzykę oraz lepszych aktorów.
Absolutnie się zgadzam. dla mnie pierwotna wersja to arcydzieło kinowego horroru. W ogóle uważam, że to najlepszy horror jaki obejrzałem w życiu.
Z filmami jest tak że zawsze ocenia się je z perspektywy wieku i czasu w którym sie je ogląda - im mlodszy to wiek w trakcie seansu, tym inna wrażliwość/odbiór i emocje, które wywołuje - Omen obejrzałem jako nastolatek w dobie VHS-u i faktycznie wywarł na mnie wówczas kolosalne wrażenie - dziś troszkę się jednak zestarzał i nie wywołuje już panicznego lęku, jedynie podświadomy niepokój, sequele zaś po prostu śmieszą...Alien z kolei, który obejrzalem w kinie jako może 7 letni dzieciak - tato mnie zabrał na seans, bo myślał że to "takie Gwiezdne Wojny" wywarł niezatarte piętno na mojej psychice, jego seanse zaliczyłem po dziś dzien chyba z setkę razy, ostatnio po zkupie Blu Ray - nadal nic nie stracił z klimatu i perfekcji wykonania - jak dla mnie arcydzieło i klasyk pełną gębą...