Jeden z gorszych filmów o Bond'zie. Przydługi i chwilami nudny, poza kobietami, które są naprawdę seksowne, nie to co dzisiejsze wieszaki na ubranie.
Zdecydowanie za długi... zbyt dużo scen podwodnych spowalniających akcję ... dwie główne dziewczyny Bonda zbyt podobne do siebie co trochę dezorientowało. Zawsze oglądam Bonda z dużym przymrużeniem oka :)) ale te dwie sceny z rekinami ( w basenie i Złotej Zatoce ) nawet mnie rozbroiły... głupotą. Film zdecydowanie nierówny ... 6/10.
Szkoda że w nowszych odcinkach występują coraz mniej kobiece aktorki ... w tych starszych nie tylko są piękne, ale i seksownie cielesne (pulchne) aż palce lizać i nie tylko ...)))
Zgadzam się, że sceny podwodne spowodawały, że tempo i emocje siadają, lecz w 65 sceny podwodne na pewno byly ciekawe
Przede wszystkim zdjęcia podwodne o takiej jakości (ostrości, kolorach i realistyczności) były wówczas technicznym cudeńkiem. To za nie ten Oscar za efekty wizualne.
Fim najbardziej się zestarzał moim zdaniem z wszystkich Bondów no i właśnie przez te pechowe podwodne sceny które w 65 dały Oscara a dziś już śmieszą i nudzą, mimo tego cały film choć nierówny moim zdaniem dobry nie demonizujmy go.
Widzę, że tutaj zdania są jednakowe. Ja też z przykrością jestem zdania, że ten odcinek jest strasznie toporny i przydługi. Sceny podwodne chyba wszystkim kością w gardle stają. Zdecydowanie najmniej efektowny odcinek z Connerym. Jest kilka fajnych scen i pomysłów, ale trochę to przypomina wypoczynek z okazjonalnym wtrętami akcji, w dodatku mocno spowolnionej przez...wodę.
Ale za to film ma ten wspaniały zimnowojenny klimat, no i widzimy na ekranie powieść Fleminga a nie jakąś podróbkę jak w przypadku Moonrakera.
Wedle anegdoty najlepsze filmy o Bondzie powstają na podstawie najgorszych powieści i vice versa... "Moonraker" i tak ma więcej wspólnego z oryginałem niż "Człowiek ze złotym pistoletem" i "Szpieg który mnie kochał", które poza tytułem i nazwiskami nie łączy z oryginałem nic, a obie są uważane za jedne z najlepszych części. A przy okazji: ja uwielbiam "Moonrakera" ;-)
"Moonraker" ma tylko Bonda i Hugo Draxa i nic innego a szkoda bo książka jest wspaniała. A "Człowiek ze złotym pistoletem" tak samo jak "Monnraker" nie ma nic wspólnego z oryginałem (no prawie) ale jednak mimo to jest lepszym filmem (świetny Scaramanga oraz jego dziewczyna, tylko przesadzili z humorem oraz mogli usunąć wątek o energii słonecznej) Mimo to sam tytuł oceniam jako jeden z gorszych filmów (6/10 ma u mnie) A co do "Szpiega" jest to film naprawdę dobry tylko jest to kolejna sztampa (z wrogiem a la Blofeld i armią własnych ludzi w kiczowatych czerwonych strojach :P)
To prawda. Bardzo chaotyczny i po prostu nudny.
Ale to "Ośmiorniczka" to najgorszy film w cyklu.
Roger Moore komrpomituje tu Bonda (wespół z reżyserem i scenarzystami) po całości. Przebiera się tu za... KROKODYLA! MAŁPĘ, a nawet KLAUNA i trudno nie odnieść wrażenia, że jest nimi wszystkimi, tylko nie Bondem. A scena gdy skacze na lianach w rytm melodii z Tarzana to już autoparodia. Wstyd!
Zwłaszcza po tak twardo stąpającym po ziemi i z tego powodu właśnie udanym "Tylko dla twoich oczu".
Chała.
Taki "Nigdy nie mów nigdy więcej" nie jest filmem bez wad (największą jest to, że to remake "Operacji: Piorun"), ale przynajmniej nie ośmiesza bohatera. I jest ciekawy.