Jest to z pewnością najlepszy film animowany Disneya w ciągu ostatnich kilku lat. Ta wytwórnia cierpi na brak dobrych scenarzystów (a może "wszystko już było" więc nie zaskakuje). Połączenie klasyki jaką jest Dickens z mocą przerobową firmy i talentem aktorskim Carreya dało wręcz fenomenalne efekty, przy czym opowieść nie straciła nic ze swego pierwotnego uroku, a nawet wręcz zyskała na makabresce (trochę scena pościgu wadzi zbędnym efekciarstwem ale niech będzie) i nabrała dodatkowego moralizatorskiego charakteru - efekt końcowy masakruje.

Aż dziwne, że ciągle tego nie było w telewizji publicznej. Fronczewski wymiata, cały dubbing zresztą jest jak zwykle dobry.