Stali czytelnicy Cinemacabry znają już moje zdanie na temat filmów 3D – dla mnie to po prostu niepotrzebny dodatek nie podnoszący zbytnio jakości obrazu, a jedynie cenę biletu na pokaz. Premiera Avatara już niedługo i jeśli ten produkt nie wniesie nowego znaczenia trójwymiarowości w kinie, stracę jakąkolwiek nadzieję na poprawę sytuacji tego „rewolucyjnego” zabiegu w przeciągu kilku najbliższych lat. Jedynym dziełem wykorzystującym potencjał efektu trzeciego wymiaru był Beowulf Zemeckisa, który zachwycał widowiskowymi walkami i ogromniastymi potworami wyłaniającymi się z ekranu (wśród których znajdowała się panna Jolie). „Opowieść Wigilijna”, stworzona tą samą cyfrową metodą, co jej poprzednik (i jeszcze wcześniejsza aktorska animacja „Ekspres Polarny”) zapowiadała się smakowicie, pamiętając oczywiście o filmografii pana Roberta, a także o plejadzie gwiazd przewijających się przez ekran (z moim ulubionym komikiem Jimem „Gumową Buzią” Carrey’em na czele). Jedyne, co mnie niepokoiło, to polski dubbing, na który byłem skazany, jako oglądający obraz na ekranie IMAX (wersja z napisami grana była na mniejszych powierzchniach w klasycznych salach). Dzień wcześniej słyszałem w radiu pochwalne opinie na temat Piotra Fronczewskiego podkładającego głos pod Ebenezera Scrooge’a, którego grał przecież Carrey – jakim prawem miało się to sprawdzić w praktyce? Byłem jednak w błędzie – polski voice acting jest świetny, a główny bohater został zdubbingowany niemal PERFEKCYJNIE. Cała gama emocji, od złości, przez smutek, na radości skończywszy – czyli wszystko to, czego nie ogarnęli nasi rodzimi aktorzy serialowi. Brawo, Franku Kimono. Nie tylko świetnie śpiewasz, ale także profesjonalnie dubbingujesz w filmach i grach wideo, tak trzymać!
----------
więcej na http://cinemacabra.blog.onet.pl/159-Opowiesc-wigilijna,2,ID394974279,n