Od razu napiszę, że film dobrze mi się oglądało, choć bez rewelacji. Pozostawia po sobie pewne przemyślenia natury egzystencjalnej i moralnej, np.kwestia hodowli klonów ludzkich (w ogóle), a już na pewno z komórek zmarłych czy też nieżyjących już, bo to różnica, ludzi, traktowanie tychże klonów jak myszy doświadczalnych itd. Ale jedno przede wszystkim nie daje mi spokoju i wysunęło się na czoło tejże produkcji. Może od złej (gorzkiej) strony gryzę 'ogórasa', to proszę mnie poprawić ;) W rzeczywistości przedstawionej w filmie mamy świat, planetę Ziemię, na której w zatrważającym tempie kurczą się naturalne zasoby, w tym woda. Świadczą o tym sztucznie, bo raz na tydzień wywoływane burze oraz fakt, że oceany można zobaczyć już tylko na nagraniach na telebimach, gł.bohater również zwierza się swojej przyjaciółce, że ostatni raz kąpał się w oceanie, gdy miał 6-7lat, nie przypadło mu to do gustu (też tego nie lubię, rozumiem gościa). Stąd pewnie dalekosiężne plany osiedlenia innej planety (w domyśle podobnej Ziemi) - Celeste. No, ale ja o czym innym...do wyprodukowania 1l Coca-coli zużywa się 3.litrów wody, więc z góry przedsięwzięcie można uznać za wyniszczające naszą planetę i owszem są miejsca na świecie (np.Meksyk), gdzie mimo ilości wody potrzebnej do produkcji tego słodkiego napoju, to coca-cola jest tańsza w sklepie od wody butelkowanej (paradoks)...tak wiem, Ameryki nie odkryłam... Na chłopski rozum albo na racjonalne myślenie, przy kurczących się zasobach wody na świecie (uznajmy, że teraz jeszcze mamy jej pod dostatkiem), to właśnie te gałęzie gospodarki, które zużywają jej w nadmiernej ilości w pierwszej kolejności upadną (ale do ostatka będą ssały Ziemię), w tym przemysł mięsny i koncern Coca-coli, jako że to nie produkt 1.potrzeby. Coca-cola i produkcja kawy nie przetrwają w takich warunkach, bo musiałyby zjeść własny ogon. Moje pytanie brzmi, co u licha, robi w lodówce u tego koleżki Coca-cola właśnie? Nawet gdyby CC wykupiła zasoby wody słodkiej na Ziemi, czerpała ją z gruntów i gdyby zaczęła odsalać oceany, to jest to działanie krótkowzroczne (a oceanów w filmie już praktycznie nie było-"wyglądały całkiem inaczej"-szkoda, że tego nie pokazali), a inne sposoby pozyskiwania wody przy większych jej stratach-nieekonomiczne. Sorki, dla mnie to największy ból tego filmu i jemu podobnych sci-fi, gdzie lokują ten produkt. Po prostu niedorzeczne i głupie. Ale może macie inne pomysły, jak mogłaby przetrwać Coca-cola w takich warunkach? Nie, żebym była jakąś fanką tego napoju. Jestem ciekawa.