Ale ten film jest naprawdę dobry.
Można doszukiwać się zarzutów czy Polacy są dobrzy, czy Żydzi są dobrzy, czy komuniści dobrzy czy ONR jest dobry. Polityka schodzi tu na dalszy plan, bo osią filmu jest chaos.

Nie ma tu dobrych i złych. Jest tylko chaos, bo ciężko o animozje w takim tyglu religijno-językowo-kulturowym. Narodowości żyją niby razem, ale każdy na każdego łypie okiem. Współcześnie patrzymy na to zupełnie inaczej, ale wystarczy wczuć się w ówczesny klimat i już nie jest tak czarno-biało. Co lepiej - być Żydem czy się przechrzcić? Iść do walki czy uciekać? Należeć do ONR czy komunistów? Niemcy są źli, ale Rosjanie? Do Rosjan strzelać czy współpracować? Jak atakują to się bronić czy poddać? Każda strona ma swoje racje i każdy wybór jest zły.

Do tego dochodzi chaos i szarość wojny. Nie ma bohaterów, nie ma herosów. Są ludzie na szańcach którzy po prostu umierają. Nie ma bohaterskich bitew i rycerskich walk a zwycięża ten kto ma więcej szczęścia i worków z piachem. Nawet jak wygrasz to nie wiesz czy za chwilę nie przegrasz bo zwykły los się odmieni i nie masz na to wpływu. Trudno mieć spokojną psychikę widząc jak ludzie giną w ułamku sekundy, przyjaciółce urywa rękę i nie wiesz kto za chwilę cię zabije.

Piękne bitwy wyglądają pięknie w amerykańskich filmach. Sądzę że rzeczywiście wygląda to tak jak w tym filmie - dezinformacja, chaos, niepewność, brud, zmęczenie i brak jakiejkolwiek przyszłości.

Nie podobało mi się w zasadzie jedno - zupełnie niepotrzebny "Wilhelm scream" w jednej ze scen. Wyglądało to co najmniej dziwnie.