Szczerze nic nikomu nie powinno być do tego w co ludzie wierzą i jak to praktykują, dawniej też bym się oburzał jak byłem dzieckiem, ale wiem, że to są tylko ziemskie słabości, których powinno się z wiekiem wyzbyć. Patrząc na to co się dzieje w innych kulturach, a dzieją się nawet bardziej dla nas by się zdawało haniebne czyny w środowiskach żydowskich czy islamskich pokazują, że tak naprawdę to nie ma znaczenia, choć nie oszukujmy się łatwiej krytykować katoli niż żydoli czy muzłumoli ale taka jest naturalna hipokryzja gatunku ludzkiego.
To co mi się podoba to przesłanie, które mówi o tym, że człowiek po prostu potrzebuje aktu symbolicznego i bez tego nie potrafi żyć tak samo jak bez potrzeb fizjologicznych, a powiedziałbym, że to nawet jest ważniejsze (Maslow pod koniec życia odwrócił swoją piramidę potrzeb i wskazał, że najważniejszą potrzebą jest mistycyzm). Człowiek o tym zapomina ale wynajduje sobie wiele takich zastępczych aktów symbolicznych albo kompletnie o nich zapomina.
W tym filmie fajnie jest pokazane jak przez taki akt pielęgniarka wyrywa społeczeństwu świętą i zamienia ją na swoją córkę przez co doszło do ciekawej zbieżności, bo oto przez stratę dziewczynki społeczeństwo ma swoją świętą, dzięki temu, że jest nieobecna, a matka, która utraciła dziecko, zyskała nowe. I o tym ten film traktuje. o potrzebie aktu symbolicznego, ale też i o tym, ze za pomocą aktu symbolicznego można zdziałać tytułowe cuda albo osobliwości - jak kto woli.