Przepiękne zdjęcia i to one stanowią główny walor tego filmu. Szkoda tylko, że nie jest to tradycyjny dokument. Fabularyzowanie go sprawia, że wszystko zdaje się jakieś naiwne i naciągane.
Według mnie nie. Fabularyzowanie powoduje, że wpleciono w jeden rok nienaturalnie dużą ilość ekstremalnych zdarzeń. Gdyby on miał w normie tyle ekstremów to nie przeżylby 5 lat w dziczy. Natomiast chciano ubarwić opowieść i pokazać pełnię potencjalnych niebezpieczenstw. Taki stary traper zapewne przeżył je osobiscie, ale w rozłozeniu na całą swoją "kariere". Jak sie wezmie na to poprawkę to nie przeszkadza. Poza tym np. scena zapadniecia sie w lodowatą wodę to (prawdopodobnie) reminiscencja z życia samego reżysera (Vanier), polecam jego ksiązkę Transsyberia.
Jeśli chodzi o ilość niebezpiecznych zdarzeń to nie jest to koniecznie przesadzone. Jako przykład podam jedną z moich kilkudniowych podróży rowerowych na Mazury. Pierwszego dnia nadwyrężam podczas jazdy kolano. Drugiego dnia pod sklepem agresywny pijaczek uderza mnie ręką w tchawicę (bolała mocno kilki dni). Tego samego wieczora podczas ogniska w lesie z żeglarzami, jeden z uczestników tak usiadł na ławę, że upadłem na czworaka do palącego się ogniska i oczywiście wyrżnąłem w pieniek tym bolącym kolanem. Rano nie dałem rady już chodzić. Jakoś pozbierałem się do kupy, ale jak pech to pech - zjeżdżając wydrążoną przez wodę ściężką leśną wywróciłem się i dodatkowo pokaleczyłem i tak już obolałe nogi i nieżle się poobijałem. W efekcie końcowym nie dałem rady wrócić do domu rowerem (powyżej 100 km) i jakoś się doczłapałem do pociągu. Byłem zszokowany ile średnio przyjemnych rzeczy może wydarzyć się podczas 4 dni podróży. A to przecież był środek Europy latem, a nie dzikie góry zimą.