Z tym, że zrobiony w taki sposób , że czułam sztuczność niektórych sytuacji. Dopiero po seansie dowiedziałam się, że główny bohater jest rzeczywiście traperem, co bardzo mnie zdziwiło bo uważam że grał tak jakoś mało autentycznie, iż byłam pewna że to jedynie aktor udający ,,ostatniego trapera". Kolejna sprawa to jego żona. On sam jeżdzi na wyprawy, do różnych miejsc, miasteczek, spotyka ludzi, pogada sobie to z tym to z tamtym, a jego żona bidula siedzi jak ten palec w chatce nie ruszając się na krok. Do rozmów ma jedynie własnego męża (i to nie zawsze), i psy. Ciężkie ma kobieta życie, nie dałabym rady. To były rzeczy na minus tego filmu. Na plus natomiast były przepiękne widoki, śliczne mądre psy, no i ,,ekologiczny przekaz". Oglądałam z przyjemnością z tym, że w niektórych momentach irytowałam się trochę. Polecam obejrzenie bo mimo tych minusów warto.
Mam podobne odczucia. Oglądając film nie bardzo wiedziałem, czy to jest dokument, czy film fabularny. Niby film o facecie, który gra główna rolę, a jednak sceny są reżyserowane. Aktorstwa jego się nie czepiam, bo każdy amator właśnie tak "gra". Ale ogólnie film przyjemny, a grupa aktorów-amatorów wypada bardzo sympatycznie. Cieszy atmosfera i przesłanie filmu.
Natomiast żyjąc tam z kobietą, starałbym się dbać, by się nie nudziła. Zbyt długa samotność w drewnianej chacie może obrzydzić nawet najpiękniejsze krajobrazy. Wiem z doświadczenia.