Spodziewałem się gniotu, od razu powiem, ale... nie spodziewałem się TAKIEGO WIELKIEGO GÓWNA!
Spartaczyli "Lody na Patyku", nie, co ja mówię. Tego nie można nazwać Lodami. I nie chodzi o dobór aktorów, zrobili z tego zwykły, amerykański komedio-dramat. Film jest po prostu żenujący. Jeśli traktować go jako coś innego i zapomnieć o lodach, to zgodzę się, nie jest źle, ale w stosunku do oryginalnych "Lodów na patyku" film nie istnieje.
Co jest złe? Ogólnie wszystko, ale wymienię co teraz mi się nasuwa.
Pierwsze co bardzo mi się nie podoba w filmie to nowoczesność, o ile w "Lodach na patyku", akcja toczy się w latach 50, o tyle w OAD akcja toczy się w latach 80.
Kolejna sprawa... gra aktorska. Niestety fatalna gra aktorska, wszystko staję się mdłe i bez polotu. Ktoś gdzieś tam pisał, że gagi są świeższe... W którym miejscu? Film bardzo trzyma się oryginału, ale ogólnie humor stał się jakiś mdły.
Kolejna sprawa, Benji (Gary czy jak mu tam w Ostatniej...) zawsze i wszędzie jeździ autem. Zero klimatu... Najlepsze było jak pijany jak bela, wsiada do auta i odjeżdża. W oryginale "Torba" go odprowadza.
Kolejna sprawa z panienkami z początku. Narkotyki? WTF? Zastąpiono alkohol narkotykami.... Bez komentarza.
I ostatnia sprawa... soundtrack. Zniszczono film soundtrackiem. Wspaniałe, wakacyjne, rock'n rollowe przeboje zastąpiono muzyką elektroniczną niekiedy.
Generalnie film zupełnie bez polotu. Spokojnie można go sobie odpuścić.
Mnie jako fanatyka 10 części 'Lodów na patyku', ten film tylko drażnił. Nigdy więcej.