"Dramat historyczny o życiu rosyjskiego pisarza Leo Tolstoy'a". Nie myślałem, że dojdzie do momentu, gdy nawet Tołstoja będziemy zapisywać w fonetyce angielskiej. Od dzisiaj niecierpliwie czekam, aż ujrzę w internecie polskie komentarze nt. Josepha Stalina.
Ten kto to pisał, zapewne nie wie kim był Tołstoj, po prostu przetłumaczył opis filmu z angielskiego. ( co ja piszę pewnie wrzucił do translatora ;))
Oj powód do wstydu jest to solidny! Ignorancja jest wielką wadą, a nieświadomość, jakim się jest ignorantem - chyba jeszcze większą.
Jaka ignorancja, o czym Ty piszesz ?
Ignorantami są ludzie którzy gardzą innymi tylko dlatego że nie wiedzą kim był Tołstoj. Tak trudno jest zrozumieć, że jeden człowiek zna się na czymś, drugi na czymś innym, jednego interesuje A drugiego B.
Ja na literaturze się nie znam, ani nie interesuje mnie ona ani trochę.
Poza tym w dzisiejszych czasach aby zdobyć jakąś informację tego typu wystarczy 5 min. grzebania w internecie.
"Ludzie są śmieszni, bo zamknięty umysł,
Stał się nie wiedzieć czemu powodem do dumy."
Nie do końca rozumiem zasady funkcjonowania filmwebu, bo zgłoszona przeze mnie poprawka tego strasznego opisu utknęła na etapie weryfikacji i od miesiąca nic się nie dzieje. Zapewne jeszcze troszę trzeba będzie się pomęczyć z takimi koszmarkami, chociaż widok zapisu Leo Tolstoy działa na mnie jak skrobanie po tablicy.
No ale trzeba pamiętać, że Polacy też mają tendencje do "spolszczania" nazwisk. Przykłady: George Washington jako Jerzy Waszyngton, czy William Shakespeare jako William Szekspir. :)
takie są zasady pisowni języka polskiego, ot i tyle, tu problemem nie jest to, że Anglicy stosują swoją fonetykę, ale że na polskiej stronie powiela się brytyjski zapis i wymowę nazwiska, które w języku polskim funkcjonuje jako Lew Tołstoj. Deka78 mam nadzieję, że jesteś przed maturą, bo wstyd by mi było za polonistę, który dopuścił cię bez podstawowej wiedzy w zakresie literatury powszechnej do egzaminu.
deka87 - czyli 87 rocznik więc jestem już dawno po maturze, za rok kończę studia - biotechnologia na politechnice więc wiedza z zakresu j. polskiego na szczęście jest dla mnie zbędna.
Teraz z innej strony - ja mógłbym napisać że powinieneś się wstydzić bo nie wiesz co to jest np. operon czy polimeraza itp., itd.
Poza tym podaj mi jakieś praktyczne zastosowanie tej wiedzy - czy przyniesie ona komuś jakiekolwiek rzeczywiste korzyści, dla mnie to nic nie dająca wiedza dla wiedzy.
Ja sie skłonie ku deka87.
I dodam od siebie, że:
takie rzeczy wypada znać, ale jeżeli się ich nie zna to też nie jest to koniec świata i - co ważne - kwestia ich poznania leży w decyzji samej osoby. Albo będzie to reakcja - "Jestem Jan Kowalski i mogę nie wiedzieć! Mam to w dupie i ide na piwo!" Albo będzie to reakcja - "Był znany? To jakaś ważna postać? Kurdę... to czekajcie, zaraz sprawdzę jego osobę w Google."
Mi też jest na przykład wstyd, że twórczość np. Bergmana nie jest mi znana. Ale nie uważam abym miał być z tego powodu obiektem linczu. Jego filmy obejrzę na pewno, wzystko w swoim czasie.
No... oczywiście tutaj można dopowiedzieć, że o Tołstoju uczą w każdej szkole a o Bergmanie nie. Więc tym samym kto nie zna Tołstoja wychodzi na nieuka, a kto nie zna Bergmana nie wychodzi na nikogo złego :]
Nie zaprzeczysz jednak, że osoba z wyższym wykształceniem powinna wykazywać się pewną elementarną wiedzą z różnych dziedzin. Niestety ogłupienie społeczeństwa jest postępującą chorobą cywilizacyjną XXI wieku. Zresztą zwróć uwagę na tę wypowiedź: "za rok kończę studia - biotechnologia na politechnice więc wiedza z zakresu j. polskiego na szczęście jest dla mnie zbędna".
To smutne zdanie świetnie obrazuje problem, o którym mówimy - brak elementarnej wiedzy spowodowany ignorancją.
Jak dla mnie oboje macie po trochu racji. I nie jest to powód do linczu, i smutne jest zdanie o tym, że student nauk przyrodniczych wiedzę z zakresu języka polskiego uważa za zbędną. Sama skończyłam pokrewny kierunek studiów, miałam na roku takie osoby, które nieczytanie książek traktowały niemal jako powód do dumy, na forum pisały zdania wielokrotnie złożone bez ani jednego przecinka i z błędami ortograficznymi, no i kiedy trzeba było napisać pracę magisterską, to nagle pojawił się problem. Poprawiałam potem takie prace ze zdaniami pozbawionymi orzeczenia, z błędami interpunkcyjnymi typu "o, którym", "w, którym" (typowe stosowanie się do wykutych zasad bez ich zrozumienia), z ubogim słownictwem typu "różnica między różnicą" czy "ocena samooceny".
A już abstrahując od wymiernych korzyści z czytania, jeśli jakaś książka jest uznawana za arcydzieło, to warto dla własnej przyjemności przekonać się, co się w niej innym tak podoba.