Tak jak Pasja Gibsona koncentruje się na fizycznym bólu Jezusa, tak "Ostatnie kuszenie"
koncentruje się na cierpieniach psychicznych i oba obrazy pod tym względem spisują się
moim zdaniem bez wielkiego szału, ale całkiem nieźle. Jedyny film w którym Jezus jest
przedstawiony rzeczywiście w miarę wiarygodnie, jako człowiek, a nie tylko jako jakiś
monofizytystyczny (czy doketycki) awatar, choć momentami przesadzili z tym
uczłowieczaniem (i za tą werterystyczno-depresyjną przesadę lecą punkty w dół w ocenie).
Przesadzili również nieco z przedstawieniem Judasza.
Film nakręcony tak, że i katolik i ateista (poza fanatykami z obu stron oczywiście) może
spokojnie obejrzeć ze względu na otwarte zakończenie, mimo, że scena rozmowy ze św.
Pawłem jawnie uderza w Kościół.
Choć nie jest to ekranizacja Ewangelii, to brakowało mi piłatowskiego "quod est veritas" i
paru innych potężnych cytatów.
Jeśli chodzi o warsztat to świetnie nagrane kuszenie na pustyni i potem jak Szatan wyjmuje
gwoździe z ran Jezusa.
Mimo licznych pomniejszych minusów film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie.