Porównałbym jej rolę do debiutującej Marii Schneider z "Ostatniego tanga w Paryżu", z tymże Tang zagrała lepiej od Marii, mając u boku o wiele bardziej doświadczonego od niej Tony'ego Leung Chiu Wai.
Jako całośc jest to bardzo dobry, stylowy i elegancki melodramat, jednakże Ang Lee mnie w nim niczył nie zaskoczył. Takiego kina się po nim spodziewałem, niestety, jak i w "Brokeback Mountain" tak i w "Se Jie" wkradło się kilka bubli, zwłaszcza w pierwszej połowie. Lee zawsze rozwija swoje historie w sposób bardzo detaliczny, niekiedy aż do przesady, by podkreślic ważnośc poruszanego tematu zakazanej miłości. Nastrój tu jednak jest taki, jaki powinien byc, wykonanie techniczne - zdjęcia (Prieto znowu najlepszy!), kostiumy, scenografia - wspaniałe. Co do scen erotycznych, to nie były aż tak kontrowersyjne w mojej ocenie, ale to już kwestia indywidualna u odbiorcy (przykładowo; opisywanie stosunków płciowych w "Personie" Bergmana było dla mnie większym doznaniem). Koneserom i miłośnikom Azji polecam bez wątpienia. Innym - wedle uznania.