Po niezbyt udanej wycieczce w klimaty amerykańskie ("Hulk" i "Tajemnica...") Ang Lee wraca do Azji. I co to dużo mówić jest to powrót w najwyższym stylu. Przede wszystkim brak jest tego co zawiodło na całej linii w "Tajemnicy..." czyli zupełnie bezsensownych i nie wnoszących nic do filmu dłużyzn w stylu biegnące stado owiec. Zamiast tego dostajemy krótsze i zdecydowanie piękniejsze wielkomiejskie krajobrazy Chin ilustrowane przepiękną muzyką (np. ujęcie kręcących się "kółek" na rikszy ). Od strony technicznej również nic nie mogę filmowi zarzucić: przepięknie filmowane sceny erotyczne i aktorstwo najwyższych lotów (zwłaszcza para głównych bohaterów) to główne atuty tego filmu. A sama historia ?? Prawdę powiedziawszy nie do końca ją jeszcze rozgryzłem (co chyba dobrze o niej świadczy) - czy pani Mak kochała pana Yee ?? mam wątpliwości.. Może był to tylko "syndrom sztokholmski" może tytułowe pożądanie prawdę powiedziawszy nie wiem :) Lekkie rozczarowanie przynosi zakończenie, ale po dłuższym zastanowieniu dochodzimy do wniosku, ze przecież tak byc musiało, co jednak nie czyni rozwiązania historii mniej przewidywalnym.
I na koniec taka refleksja. Czy kiedykolwiek doczekam się TAKIEGO filmu o miłości, który wyjdzie spod ręki europejczyka ?? Ile jeszcze reżyserzy ze Starego Kontynentu bedą mnie truć głupimi komedyjkami badź wtłaczać mi do głowy obrzydliwe obrazki vide "miszcz" Almodovar. I tu własnie widzę "przepaśc olbrzymią" pomiędzy "Ostrożnie..." a dziełkami pana A. Bo skoro Ang Lee może zrobić piękny film o - nie bójmy się tego słowa - perwersji to czemu nie potrafi tego mój "ulubieniec". Na to pytanie także nie znajduję odpowiedzi :)
-------------------------------------------
9/10