Uśmiałem się jak nigdy-ten film to idealna definicja "hollywoodzkich praw fizyki". Ludzie zrobieni z delikatnej galaretki, rozpadający się na kawałki po upadku z 2m a jednocześnie przeżywający upadek z 200m do wody. Większość sytuacji z tej bajki nie dało by się odtworzyć w rzeczywistości. Jeszcze tylko smoków tam brakuje.