Oz: Wielki i Potężny

Oz: The Great and Powerful
2013
6,1 62 tys. ocen
6,1 10 1 61980
5,5 35 krytyków
Oz: Wielki i Potężny
powrót do forum filmu Oz: Wielki i Potężny

tak właśnie wygląda film gdy się nie ma nic do powiedzenia a na siłę chce się zrobić film. Właśnie
o tym świadczy obsada i cała reszta.

ocenił(a) film na 6
markin

Niestety chyba muszę się zgodzić. Spodziewałem sie epickiej opowieści o losach krainy Oz sprzed przybycia Dorotki natomiast to co dostalem to bajka ale bez sensownego scenariusza. Historia najzwyczajniej w swiecie banalna ;/

ocenił(a) film na 8
B3nq

Banalna? A jakże! Ale za to zgrabnie napisana! Wszystko się kleiło, w przemianę Oza można było uwierzyć, coś wynikało z czegoś, nie przypominam sobie, by coś wzięło się znikąd, bądź wedle popularniejszego powiedzenia: z czarnej czeluści dupska scenarzysty. Scenariusz był prosty, ale za to nie przekombinowany. Owszem, projekt raczej rzemieślnika niż artysty, ale za to solidny. Rozumiem, że w dobie niedookreśloności bohaterów taka czarna i biała historia może co poniektórych odrzucać, ale może rzućcie okiem na scenografię. To nie miała być historia krainy Oz opowiedziana od nowa. Film w naturalny sposób łączy się z swoim przodkiem, o czym świadczy zachowanie, lub zmiany w niewielkim stopniu wyglądu znanych już miejsc i bohaterów.
Podejrzewam, że "Oz Wielki i Potężny" znacznie więcej zwolenników znalazłby w latach osiemdziesiątych, ewentualnie na początku lat dziewięćdziesiątych, ale w żadnym wypadku nie uważam, by prostota miała przekreślić naprawdę dobrze wykonaną pracę całej ekipy. Na pewno lepsze to, niż filmy na siłę głębokie, z wielowątkowym scenariuszem, ale za to zrealizowane z masą błędów.

ocenił(a) film na 6
PaladinRage

Trafne spostrzeżenie - ten film w latach 80tych oczarowałby widzów:) Ale widz sprzed 30 lat, to nie ten sam jaki dzisiaj zasiada w kinie. Obecnie tj., w roku 2013 od producentów porywających się na tak kultowe już materiały jak twórczość Bauma dot. Oz, oczekiwałbym czegoś znacznie "większego' niż kolorowe obrazki, które z kolei niejednokrotnie wyglądają jak wycięte z "Alicji w krainie czarów".

Opowiedzenie na srebrnym ekranie urzekającej bajki dla samego jej opowiedzenia, w moim odczuciu mija się z celem. A takie niestety mam wrażenia po obejrzeniu "Oz", mimo że bajka trwa prawie dwie godziny.

ocenił(a) film na 8
B3nq

Ot kwestia oczekiwań. Bo co się tak naprawdę zmieniło przez te trzydzieści lat? Gdy patrzę na kino rozrywkowe z tamtego okresu i na obecne, to ciężko mi uznać, że przestarzałe oznacza w tym wypadku wadę. Ludzie usiłują osiągnąć jakąś głębię, ale zwykle to zadanie przerasta scenarzystę, oglądasz film, ale na dobrą sprawę gdy zastanawiasz się, o co tak naprawdę chodziło, dyskusja zamienia się w konkurs na interpretację.
Przekaz w tym filmie był jasny. Człowiek o dobrym sercu, ale złych nawykach wyrusza w podróż by odkryć siebie. Ni mniej, ni więcej. Nie trzeba było dodatkowych wątków o smutnym dzieciństwie, nadmiernie rozbudowanego wątku romantycznego z uwzględnieniem niuansów psychologicznych.

Odnosząc się do uwagi o ładnych obrazkach: polecam obejrzeć "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" z 1939. Mgliście już pamiętam tę produkcję, ale wszystko wskazuje na to, że "Oz Wielki i Potężny" łączy się z tamtym filmem, jeśli nie bezpośrednio fabularnie, to na pewno jest w pewnym sensie duchowym spadkobiercą. Stąd fabuła prosta, jasna i wesoła (zaznaczam, bo mam wrażenie, że wiele osób oczekiwało nieco więcej odcieni szarości, a najlepiej odrobiny mroku).

ocenił(a) film na 3
PaladinRage

"(...) jest w pewnym sensie duchowym spadkobiercą"? Raczej w bardzo niewielkim jeśli możemy w jakikolwiek sposób porównać oba obrazy. "Oz wielki i potężny" to niezwykle miałki obraz tego co rzekomo zdarzyło się przed przybyciem Dorotki do krainy Oz. Pomijając już efekty i krainę zbudowaną wyłącznie na monitorze komputera co uderza widza po stokroć tandetą i sztucznością, ten film w porównaniu do obrazu sprzed kilkudziesięciu lat nie ma w sobie żadnego czaru ani uroku. Teksty, które w założeniu miały śmieszyć widza, ukazują dzisiejszy trend w wyśmiewaniu wszystkiego co dotyczy takich wartości jak dobro, miłość czy szacunek. Obraz nie ma żadnej wartości moralizatorskiej, widz nie czuje więzi z głównym bohaterem (w połowie projekcji było mi wszystko jedno co się stanie z Ozem, którego przedstawiono jako współczesnego nam palanta mającego parcie na pieniążki i panienki). Bohater nie miał nic wspólnego ze swoim pierwowzorem z 1939 r. Mimo, że "stary" Oz pojawia się na ekranie dopiero pod koniec filmu ujawniając swoją prawdziwą tożsamość Dorotce, jest o wiele bardziej przekonującą, ujmującą i ciekawszą postacią niż współczesny Oz, którego postać mamy okazję poznać o wiele dokładniej i który towarzyszy nam od początku do końca projekcji.
Co więcej, relacje Oza z pozostałymi postaciami są bardzo słabo rozwinięte. Nie ma w nich żadnego zaangażowania, żadnej intymności, głębi która pozwalałaby traktować ich znajomość jako ciekawą i prawdopodobną (w opozycji do relacji łączących Dorotkę z trzema napotkanymi towarzyszami podróży).
Ten film niczym nie ujmuje, jest zwykłym, współczesnym tworem, produktem nastawionym na zbyt, złożonym intencjonalnie z gwiazdorskiej obsady, z na siłę upchanymi "śmiesznymi" tekstami obrażającymi wrażliwość i inteligencję widza, napisanym na kolanie w toalecie przez osobę, która musi spłacić kredyt. Wybaczcie dosadność, ale takie tandetne, bezideowe, miałkie produkcje nie przetrwają próby czasu, tak jak tego dokonał prawdziwy "Czarnoksiężnik z krainy Oz".

ocenił(a) film na 8
ScarlettOHara

Spokojnie możemy, bo to jednak to samo uniwersum. Co do reszty postu dam sobie spokój z polemiką, bo musiałbym cię przekonywać o tym, że twoje subiektywne zdanie i odbiór filmu jest gorsze od mojego subiektywnego zdania i odbioru filmu, a to zwykle do niczego dobrego nie prowadzi.

ocenił(a) film na 3
PaladinRage

Dokładnie. Przecież forum należy do monologicznej formy wyrażania swoich opinii, a nie do żadnej polemiki czy dialogu...

ocenił(a) film na 8
ScarlettOHara

Są rzeczy o których można podyskutować, są takie o których nie da się, a nawet należałoby tego unikać.

Przykład:
" ten film w porównaniu do obrazu sprzed kilkudziesięciu lat nie ma w sobie żadnego czaru ani uroku. "

NIEPRAWDA! Jest mnóstwo czaru i uroku tu, tu i tu! <wskazuje palcem>

Sensowne? Merytoryczne, moim zdaniem niespecjalnie. Nie tworzysz argumentów, a wyrażasz jedynie swoje zdanie na temat realizacji filmu, więc o czym mam z tobą dyskutować? Hej, słuchaj, źle czujesz! Do dyskusji konieczne są argumenty, a niestety w przypadku twojej wypowiedzi nie mam się zbytnio gdzie zaczepić.

ocenił(a) film na 3
PaladinRage

Uważam, że film nie ma w sobie uroku ani czaru, ponieważ został stworzony na płaszczyźnie monitora za pośrednictwem programu komputerowego w opozycji do swojego pierwowzoru, w którym całą magię tworzyła scenografia.
Jeśli to nie jest argumentem to widocznie poznaliśmy inne definicje tego pojęcia. Co więcej, polemika uzasadniana argumentami rodzi się na drodze wymiany zdań, poglądów czy opinii. Raczej nikt nie siada przed oponentem z ówcześnie ułożoną listą zanalizowanych argumentów po projekcji filmu i nie toczy pojedynku na to kto ma w czym rację.
"Hej, słuchaj, źle czujesz!" - umocniło mnie to tylko w przekonaniu, że w sumie nie ma sensu na toczenie z tobą żadnej polemiki czy rozmowy. Co to w ogóle za wyrażenie? Jakaś nowa moda zrodzona po "heloł"?

ScarlettOHara

trochę pojechałaś z tą toaletą:) ale trzeba przyznać, że scenarzyści popełnili podstawowy błąd warsztatowy, na którym poległ cały film: zamiast stworzyć bohatera złożonego, przechodzącego przemianę, stworzyli bohatera antypatycznego, który do końca pozostaje dupkiem. w efekcie postać, która powinna przyciągać uwagę i wraz z rozwojem akcji sympatię widza zniechęca do oglądania.
całości nie ratuje nawet fajna rola rachel weisz
w sumie można było spodziewać się czegoś takiego po autorze scenariusza innego animowanego hitu o streszczeniu: "Bohaterowie z baśni dla dzieci, m.in. Święty Mikołaj i Królik Wielkanocny, łączą siły, aby przezwyciężyć Króla Ciemności".
(chyba trzeba mieć większy kryzys twórczy niż barton fink, żeby wymyślić taką bzdurę)

ocenił(a) film na 8
ladaco

Rozumiem, że koledze umknęło parę scen - między innymi jak wspomniany dupek na koniec ratuje całą krainę.

ocenił(a) film na 3
markin

Dokładnie. Dodam, że to ten właśnie film jest na siłę głęboki, chyba że miał taki być, ale się komuś nie udało, przez co wieje ogólnie tandetą i kiczem.

ocenił(a) film na 3
markin

Racja.

ocenił(a) film na 8
markin

Też mam takie odczucia po filmie. I cały czas mam wrażenie, że rola Oz'a ewidentnie była pisana z myślą o Deppie. "Napiszmy jakiś scenariusz, dodajmy trochę efektów specjalnych, dorzućmy 3D i posadźmy na tym wszystkim Johnny'ego Depp'a, będzie kasa."
Tylko, że chyba jeden z tych punktów nie wypalił. "A może James Franco też da radę?" (kilka tygodni później) "Jednak nie... Ale hajs się zgadza."

ocenił(a) film na 3
krummi

Ale Franco wcale nie jest gorszym aktorem od Deppa, a to co miał do zagrania było proste.

ocenił(a) film na 6
markin

Po prostu widzom się teraz poprzewracało. Wszystkie filmowe opowieści muszą mieć drugie dno. Film musi być pastiszem albo krwawym horrorem, być rozrywką dla dzieciaków, ale jednocześnie puszczać oko do dorosłego widza. Tymczasem 'Oz...' to prosta (ale nie prostacka) bajka dla dzieci, którą niekoniecznie muszą kochać dorośli.

dzikakulka

czy nie lepiej zainwestować wydane pieniądze w nowatorską opowieść młodych ambitnych i pomysłowych reżyserów ? Otóż nie lepiej zrobić ankietę co większość chce obejrzeć i zrobić dla nich film albo od szablonu wystrugać film jak to zostało zrobione.
Ja tylko zauważam zwykła manipulację i pseudo "sztukę". Film zrobiony z chęci zarobienia kasy.
Największa potwora znajdzie swego amatora - to nie podlega dyskusji.

ocenił(a) film na 8
markin

Nie zgadzam się. W ogóle to nie rozumiem cię markin. Dla ciebie film albo jest tak spartolony że szkoda gadać albo ubóstwiasz go. Powiedz po co tak naprawdę oglądałeś ten film? Na pewno od początku wiedziałeś że ci nie przypadnie do gustu. Ale jednak go obejrzałeś. Dlaczego? Chyba wszyscy znamy odpowiedź. Dla rozrywki. Bo film nie musi mieć jakiegoś wartościowego przesłania który był przerabiany w kilkudziesięciu innych filmach. Film może być zrobiony dla czystej rozrywki. Może prostej, ale jednak. Jak człowiek chce obejrzeć film "który ma coś do powiedzenia" ogląda thriller bądź inne kino dla dorosłego człowieka. Markin sądziłeś że wybierając kino fantasy-przygodowe wybierasz film "który ma coś do powiedzenia"? Jeśli tak to jesteś niezłym naiwniakiem. To tak jakbyś oglądał horror i miał pretensje że w filmie nie było przesłań dla siedmioletniego widza. Ja tam osobiście oglądając ten film z młodszą siostrą nawet się uśmiałem. Cieszyłem oko wspaniałymi krajobrazami. I dopatrzyłem się naprawdę bardzo fajnego wątku. Uważny widz go dostrzeże. Sceptycznie nastawiony raczej nie.

bartus1212

opisujesz robienie filmów tylko i wyłącznie dla odbiorcy ale te filmy są robione dla producentów, zapakować do filmu kupe gwiazd i robimy film. Ot, co.

ocenił(a) film na 3
bartus1212

Ja uważam, że standardy rosną w miarę ich przyjmowania, a tyczy się to nie tylko produkcji filmowej a każdej dziedziny życia. Jeżeli ktoś mieszka w luksusowo urządzonym mieszkaniu, nie wynajmie nagle na weekend obskurnego, zapyziałego mieszkanka w brudnej i nieciekawej okolicy, a znajdzie coś co jest chociaż zgodne z jego podstawowymi wymaganiami estetycznymi. To samo tyczy się oglądanych produkcji. Jeśli ktoś ogląda produkcje ambitne, dojrzałe, które (jak to określiłeś) "mają coś do powiedzenia", nie obejrzy nagle w weekend tandetnej, kolorowej produkcji bez idei, bez wartości, bez morału bo go po prostu zmęczy i nie będzie współgrała z owymi podstawowymi wymaganiami estetycznymi tudzież moralizatorskimi.
Zatem takie wciskanie kitu, że ludzie lubią sobie "odsapnąć" przy jakimś "odmóżdżaczu" nie klei się z upodobaniami ludzkimi i logiką ich rozumowania i dokonywania przez nich wyborów. Po prostu ludzie, którzy są w stanie obejrzeć taki "odmóżdżacz" i go docenić muszą stykać się raczej ze słabymi produkcjami. Jest to warunek niezbędny do zadowolenia się słabym i tandetnym filmem. Problemem jest to co dla kogo jest "odmóżdżaczem" i na jakim poziomie estetyczno - moralizatorskim utrzymują się takie produkcje.

Jeszcze na koniec, film bez przesłania nie może być filmem, ponieważ nie spełnia podstawowego warunku filmu w jego definicji, którym jest właśnie owe przesłanie. Jeżeli film nie ma przesłania nie może być nazywany filmem, a raczej produktem audiowizualnym stworzonym dla rozrywki jego nabywcy. Jest w takim przypadku bezwartościowy dla odbiorcy.

ocenił(a) film na 8
ScarlettOHara

Zgoda. Ale nie zaprzeczysz że takie produkcje niskich lotów też są potrzebne. Chociażby po to by docenić filmy bardziej wartościowe. Jakby nie takie właśnie filmy widz nie miałby czego porównywać. Wszystkie filmy byłby szare. A dzięki obejrzeniu takiej produkcji, możesz jeden film zaliczyć do kolorowych inny do czarno- białych.

I niestety Scarlett masz rację. Przez to że kiedyś tam obejrzałaś jakiś super głęboki film, taki oz wyda Ci się płytki. Widz musi przebrnąć przez 20 sztampowych produkcji by znaleźć film dorównujący głębią temu filmowi co uznało się za super głęboki. A człowiek lubi koloryzować dobre wspomnienia dlatego taka pogoń to w rzeczywistości walka z wiatrakami. Jednak nie powinno się żałować obejrzenia takiego Oza, chociażby dlatego o czym napisałem wcześniej.

ocenił(a) film na 3
bartus1212

Owszem, zgodzę się z tym, że słabe produkcje są punktem odniesienia do dobrych i motywują ich wyższą ocenę. Myślę jednak, że nie istniałby świat w którym zabrakłoby punktu odniesienia - w takiej koncepcji owym punktem stałyby się produkcje, które teraz uważamy za dobre (wówczas uważalibyśmy je za słabe w porównaniu do lepszych w naszym mniemaniu filmów). To warunkowałoby chociaż jakiś rozwój w pogoni za doskonałością. My takiego rozwoju nie doświadczamy, nie dlatego, że nie potrafimy docenić dobrej produkcji, ale dlatego, że jesteśmy zasypywani słabymi produktami, w których ciężko jest dostrzec coś naprawdę wartościowego. Współczesne kino bombarduje nas efektami specjalnymi, filmami akcji, sensacji, zawiłych intryg, niezrozumiałych dla nas fabuł - nic dziwnego, że film o naszej codzienności, o wartościach naszego prawdziwego, realnego życia staje się dla nas mdłą papką, nużącą po 20 minutach z której nie potrafimy wynieść żadnych wartości. Jesteśmy po prostu zaślepiani bzdurami, żeby nie myśleć o rzeczywistości, bo kiedyś ktoś zauważył, że tak jest lepiej i przynosi to więcej zysków (podobna sytuacja miała miejsce w przypadku żywności przemysłowej). Taka jest moja opinia.

ocenił(a) film na 6
markin

Z przykrością muszę się zgodzić z Tobą. Oczekiwałem ciekawej historii i wspaniałego widowiska, a dostałem miałką historię i słabe efekty.