w formie i w treści którą tak wymownie przerywa główny bohater kablem telefonicznym domykając film,
dla mnie wspaniałe arcydzieło.
Słowo jedno o scenie "Pod orłem"
Obaj aktorzy występujący w niej zagrali koncertowo,
ale
odniosłem takie bardzo subiektywne wrażenie, że gdyby Gustaw nie
postąpił "krwawo" z Tadeuszem, ten by mógł go zwyciężyć w tym aktorskim pojedynku (opowieść o białych pokojach bez klamek, spojrzenie - nigdzie indziej nie widziałem tak mistrzowskiego Fijewskiego - dalej rozwijane w rytmie pijackiej maligny mogły by zaprowadzić w rejony nie znane kinematografii)
Przepraszam za więcej słów niż jedno.
Do napisania.
9/10
scena była dobra, czuć było napięcie Kuby; dialogi są niesamowite, trafiają; masz racje Fijewski się popisał dobrze oczy grały;
pięknie przedmioty grają, na pierwszym planie, ostrość na telefon, cieknący kran, szklankę wódki...
bardzo do mnie trafiły ujęcia samotnej wędrówki przez miasto; zaraz po wypadku autobusowym Kuba odchodzi, kamera jedzie w górę, przebiegają ludzie, jest coś w tej scenie, w obrazie poruszającego, ruch kamery, postaci, ostrość, deszczowa aura...
potem na rozjeździe tramwajowym; i myśli, bezwiedne, samotność i strach;
ach i początkowo tzn pierwsza połowa filmu, gdzie Kuba jeszcze walczy, wszyscy go obserwują, dzwonią telefony, nie ma osoby, która nie zwróciłaby na niego uwagi; nie wiem, czy to tylko subiektywna wizja gł bohatera - na co wskazywałby jego stan; swoją drogą jednak wszyscy go znają; obłęd i rzeczywistość;
dużo można pisać, nie było 5 minut, które by mnie nie poruszyły;
klimat ciężki.
pozdrawiam :)