Gdyby Patryk Vega nazywał swoje filmy tak, jak odcinki "Przyjaciół", jego najnowsze dzieło, czyli "Pętla", śmiało mogłaby nosić tytuł -> "Ten, w którym Antek Królikowski sporo się r**** i wciąga kreski".
"Czej, bo >>Bad Boy<< nazywałby się tak samo" - powiecie! No i mielibyście rację, bo "Pętla" to w zasadzie ten sam film, z tym że zamiast w środowisku kiboli, rozgrywa się w środowisku właścicieli burdeli. Z kolei postać Antka Królikowskiego różni się od poprzedniej wyłącznie włosami (w Bad Boyu był obcięty na zapałę). Reszta to kopiuj-wklej.
Na 99,9% jest to kolejna produkcja Vegi, która powstała jako serial, ale obrotny Patryk standardowo postanowił ją przyciąć do dwóch godzin i puścić wcześniej w kinach. Nie oceniajcie, Lambo samo się nie spłaci
W każdym razie serwuje nam taką zagrywkę już po raz n-ty, więc nikt nie powinien być w szoku, jeśli powiem, że przez to przycięcie, akcja filmu zapiernicza niczym Kubica, jak kiedyś na Mistrzostwach Polski zapomniał o hamowaniu i wjechał w krowę. Ot kolejne wątki i postaci po prostu pojawiają się na ekranie, bez żadnego wcześniejszego zrobienia pod nie gruntu.
Śmieszne jest to, że Papryk poza sobą zatrudnił jeszcze dwóch dodatkowych scenarzystów do napisania skryptu i mimo posiadania tak potężnych zasobów ludzkich, wyszły mu dialogi, które w 90% składają się ze zdania: "Będę Cię r*****!"
No dobra, przyznaję, że Kasia Waranke w jednej scenie idzie ambitniej i wygłasza kwestię, które leci tak (cytat): "R****sz inne d**y i przychodzisz tutaj z g****m na ch***. Ch*** ci wystawię. S********j."
Ze stałych rzeczy mamy oczywiście "nienachalną" reklamę Cinkciarza i ultra kretyna, którego zazwyczaj grał Oświeciński, ale że panowie już się nie lubią, to gra go ktoś inny. Do tego nie mogło zabraknąć kilku kontrowersyjnych scen, wiadomix. No i są. Pierwsza to scena otwierająca film i jest to poniekąd powtórka z Botoksu, czyli poród ze zbliżeniem na wadżajnę. Następnie wchodzi kilka orali z sugestywnym dźwiękiem klaskania w tle XD i na deser scena, w której babeczce prują się świeżo zrobione boobsy i silikon wypada na panele.
O dziwo już mnie to nie rusza. Chyba zacząłem traktować Patryka, jak wujka Romka, o którym z góry wiadomo, że po kilku szocikach zacznie odpierniczać.
Czy są jakieś pozytwy? Ano są. Niespodziewanie Stramowski wypada całkiem okej w roli tego typa z Fit Lovers i Rafał Cieszyński, jako agent Tomek też daję radę, aczkolwiek to tylko krótkie epizody. Jest jeszcze ta dziunia z "Królowych życia", która gra tragicznie, ale jeśli plotki o jej sutenerskiej przeszłości są prawdziwe, można powiedzieć, że gra siebie.
Podsumowując:
1. Jeśli na wszystkich filmach Vegi umieracie ze śmiechu, to tutaj zapewne też umrzecie. Możecie śmiało iść... a jakbyście po drodze zaszli na konsultacje do jakiegoś specjalisty, to też nie zaszkodzi.
2. Jeśli na kilku poprzednich produkcjach Vegi czułeś/aś się zażenowany/a, ale wierzysz, że tym razem będzie inaczej, to przykro mi to mówić, ale nie będzie.
3. Jeśli nigdy nie miałeś do czynienia z Patrykiem... to kurła szanuj ten stan!