Sam film także. Wystarczy napisać, że „The Burning” to obozowy slasher i nikomu fabuły opowiadać nie trzeba. Co więc wyróżnia ten film spośród rzeszy innych obozowych slasherów ? Oczywiście sekator jako narzędzi zbrodni, bardzo dobre efekty (bądź pozdrowiony Panie Savini), a co za tym idzie kilka naprawdę ciekawych zgonów (SPOJLER Najlepszy zgon – sterydziarza KONIEC SPOJLERA), fakt, że film nie dzieje się w obozie, lecz w dziczy, co czyni go mniej naciąganym (obóz, zabójca, kolejne ofiary, a nikt nic nie widzi, nikt nic nie słyszy), scena na tratwie – niezła jump-scenka z niezłymi efektami. Poza tym twórcy udowodnili, że oglądali „Halloween” –w filmie Carpentera i tutaj do momentu jest ten zabieg – morderca, niczym Myers, ma szanse zaatakować ofiarę, a mimo tego nie robi tego. Jednak ma to miejsce tylko do pierwszego mordu. Końcówka za to nawala i jest cholernie naciągana – SPOJLER czemu morderca nie zabił chłopaka, a jedynie przygwoździł go sekatorem ? KONIEC SPOJLERA. Poza tym, na początku, po zabiciu kurtyzany film przynudza i jest nam dane obserwować jeden dzień z życia młodzieżowego obozu. Aha chyba nie musze pisać, że postacie są płaskie jak kartka papieru – 6/10