Alternatywna, lubiąca sztukę i ostry, młodzieżowy styl matka siedząca non stop przed telewizorem - oksymoron? Ale to tylko jeden przykład sztucznych, płytkich i niedorzecznych charakterów z tego "dzieła".
Jak zwykle w polskim filmie akcja toczy się wokół jednego wątku i nic poza tym. Wokół jednego bohatera, który jako tako ma osobowość, życie, rozterki i nic poza tym - wszyscy inni są wyprani z osobowości, niczym manekiny zdjęte z wystawy. Nie mają żadnych zainteresowań, żadnych rozmów, nic poza spotkaniami z głównym bohaterem.
Jak zwykle w polskim filmie ch**a słychać - przydałyby się napisy.
Montaż do bani - sceny są nijak powiązane ze sobą, film składa się z krótkich mini filmów, z początkiem, rozwinięciem i puentą, ale nie układają się one w jeden, jednolity i porywający kolaż jakim jest pełnometrażowy film.
-Co z tobą?
-Nic.
^ to kolejny przykład, tym razem dotyczący błyskotliwych dialogów, które brzmią jakby zostały wymyślone przez 12latka na przerwie na szybciora przed j. polskim, gdyż nie odrobił pracy domowej.
No i ta wieczna apatia, nieruchawość wśród bohaterów - jakby skamieniali albo wszyscy mieli depresję. Przydałby się im jakiś zastrzyk emocji.
4/10
Filmu nie widziałam, ale kilka z Twoich zastrzeżeń i bez tego wydają mi się nieco dziwne. Po pierwsze- dialog: "Co z tobą?", "Nic". Wydaje mi się, że rozumiem, co chciałeś/aś przekazać, ale to chyba akurat nie najlepszy przykład, jeśli pragnąłeś/aś zwrócić uwagę na płytki scenariusz. W wypadku tego dialogu wiele zależy od kontekstu. Powtarzam, że nie widziałam filmu i nie mam pojęcia w jakich okoliczności, z jakim zaangażowaniem i emocjami został wypowiedziany ten tekst, uważam jednak, że wymagałoby to uzupełnienia w Twojej wypowiedzi. Kolejną sprawą jest montaż- myślę, że rozdzielenie filmu na pojedyncze "scenki" mogło być wspólną i świadomą decyzją reżysera oraz montażystów. Obawiam się, że stwierdzenie: "barwny kolarz" nie jest kryterium koniecznym, aby stwierdzić czy dany montaż jest wykonany dobrze czy też nie. Wydaje mi się, że to raczej kwestia gustu, ale nie będę się już do tego przyczepiać- w końcu wyraziłeś/aś swoją opinię, nieważne, że trochę autorytatywnym tonem ;) Mam nadzieję, że przyszłe oglądane przez Ciebie filmy sprawią Ci więcej radości. Pozdrawiam!
Heh, dzięki, że odpowiedziałeś tak uprzejmie.
Cóż, ta scena tak właśnie przebiegała - siedzą 2 laski, jedna naburmuszona, druga się pyta "co jej jest", a tamta odpowiada "nic". W innym przypadku na 100% miał byś rację, że to emocje i kontekst wpływają na taką, a nie inną rozmowę, w tym przypadku na 100% mylisz się :) To co napisałam stanowi całą esencję manekinowych rozmów.
Co do montażu, to trochę podchwyciłam klimat innego polskiego dzieła "W imię" - gdzieś przeczytałam, że stanowi on właśnie zbiór takich mniej lub bardziej niepowiązanych ze sobą scen. Filmu nie widziałam, zatem nie mogę się odnieść do prawdziwości tego stwierdzenia, ale za to jak ulał pasuje ono do "Wieżowców".
Oj, bardzo dużo filmów sprawia mi radość. Przede wszystkim takie, dla których motyw główny (tu odkrywanie swojej tożsamości seksualnej) jest tylko podłożem do ukazania szerszego kontekstu; gdy film jest strumieniem świadomości autora, wielopłaszczyznowy, dojrzały i przemyślany. Najlepiej jak jeszcze jest nowatorski i taki po którym zostaje z widza tylko garstka popiołu, panika, szok i niedowierzanie.
Generalnie dla mnie głównym wyznacznikiem są filmy, które ukazują jakąś nową jakość dla mego umysłu, coś na co bym w życiu nie wpadła, patrząc na plakat nieobejrzanego jeszcze filmu. Tak się jakoś dziwnie składa, że te złożone pozycje trafiają się nam wyłącznie z zagranicy.
Wieżowce są głupim, nierealnym szmatławcem, w którym ludzie mieszkają se w pięknych wnętrzach, ale nie pracują, tylko całymi dniami siedzą przed telewizorem albo rozmawiają ze sobą.
No dobra, pewnie przesadziłam. Przecież są w Polsce ludzie, po których zostaje garstka popiołu, gdy naoglądają się takich bzdur jak "Big love", "Matka od kotów czy jakoś tak", "Płynące wieżowce" i inne true stories. Potem wręczają sobie nawzajem nic nie znaczące nagrody na nic nieznaczących polskich festiwalach i jest fajnie.