5,7 34 tys. ocen
5,7 10 1 34219
5,3 30 krytyków
Płynące wieżowce
powrót do forum filmu Płynące wieżowce

Byłem dzisiaj na Płynących Wieżowcach w kinie. Zgodnie z recenzjami spodziewałem się morza emocji wylewającego się z dramatu trójkąta miłosnego. I się nie zawiodłem. Dostałem kawałek bardzo ambitnego kina. Przy tym szczerze żal mi było całej trójki. Nie faworyzowałem żadnej ze stron. Wybierając się na ten film miałem jednak z tyłu głowy jeszcze jedną myśl. Jako homoseksualista byłem ciekaw jak reżyser i aktorzy oddadzą polskie realia życia osób homoseksualnych. I tu również należą się pokłony. Przedstawiony obraz był tak prawdziwy, że momentami ja i część widowni reagowaliśmy wymownym śmiechem (najbardziej przy scenie coming outu Michała). Słodko-gorzka sielanka prysła na koniec filmu. Historia skończyła się tak wstrząsająco, że wszyscy siedzieli jak wryci i do momentu opuszczenia sali nikt nie odważył się odezwać się ani słowem. Wracałem do domu cały roztrzęsiony, nie mogłem w sobie pozbierać tych emocji. Miałem wrażenie, że niektórzy ludzie w tramwaju widzą moją traumę. Od wielu lat żaden film nie odcisnął na mnie takiego piętna. Mam nadzieję, że przekuje się to w coś pozytywnego. Na film jeszcze wrócę.

ocenił(a) film na 8
arcanuss

Miałem podobne odczucia na koniec. No a ponieważ w polskim kinie filmów o podobnej tematyce ze święcą szukać, naprawdę liczyłem na umiarkowany chociaż happy end. A to zakończenie niestety popsuło mi całkowicie odbiór tego filmu, który generalnie naprawdę mi się podobał, choć mam też liczne zastrzeżenia. Ale pomimo tego, że relacje dwójki chłopaków mogły zostać według mnie lepiej ukazane (chyba mimo wszystko zbyt duży nacisk na pożądanie, za mały na emocje) to jednak pod koniec zaczynałem odczuwać jakąś nić sympatii do nich, miałem nadzieję że jakoś się to wszystko ułoży. A tu taki zonk na koniec. W moim odczuciu zakończenie jednak niepotrzebne, zdecydowanie przerysowane i mało oryginalne (vide Brokeback Mountain). wielka szkoda

anjinsanguy

Zakończenie wywołało u mnie traumę, ale nie uważam, żeby film był przez to gorszy. Raczej dobitnie oddawał polskie realia. Jeden chłopak wrobiony w ciążę (zakładam, że była udawana), zmuszony do pozostania w heteroseksualnej rzeczywistości, a drugi skatowany na śmierć pod blokiem. Oba warianty jak najbardziej prawdopodobne w naszym kraju i może to mnie właśnie przeraziło.
Podobnie natomiast jak Ty, nie przyjmuję całego filmu bezkrytycznie. Szanuję opcję z małą ilością akcji i dialogów, ale jednak za dużo rozgrywało się w samych głowach bohaterów. Czasem, aż tak dużo, iż miało się wrażenie, że większość ich myśli trzeba dopowiedzieć sobie samemu. Cała trójka powinna mieć większą interakcję między sobą. Ale zgodzę się, że z chłopakami było najgorzej. O ile Sylwia potrafiła wyrzucić z siebie słuszne pretensje, o tyle u chłopaków było wszystko tak dorozumiane, że nie ma się nawet pewności kiedy dochodzi między nimi do pierwszego zbliżenia. Czy dopiero jak to widzimy, czy już prędzej. Trudno właściwie zgadnąć na ile to uczucia, na ile fascynacja, a na ile pożądania. A już zupełnie nic nie zdradza Kuba. Idąc na film myślałem, że on jest biseksualistą, ale fakt, iż już prędzej szukał zaspokojenia u kolegów z basenu podpowiada, że jednak bliżej mu do osoby homoseksualnej. Ale znowu, nie wiemy na ile kocha Sylwię, a na ile boi się tylko od niej odejść żeby stworzyć nowy, skazany na potępienie związek. Takich niedopowiedzeń jest jednak za wiele. Powinno się z nimi dzielić ten dramat, a nie go wymyślać w głowie.

ocenił(a) film na 8
arcanuss

Ale sam przyznasz, że zakończenie do oryginalnych nie należało. Jeden chłopak pobity na śmierć, drugi nieszczęśliwy najpewniej na długi, długi czas. Poza tym, nawet przyjmując aż tak dramatyczny koniec, i tak pozostaje dla mnie ono niedopracowane. Że niby co, Kuba nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, że to wszystko może być spisek jego matki i Sylwii, która za wszelką cenę chce go przy sobie zatrzymać? Był tak bardzo zakochany w Michale i definitywnie zakończył z nim wszelkie relacje jednym telefonem, nie interesując się już w ogóle jego losem?

A już pomijając całą resztę, to ja po prostu liczyłem na chociaż umiarkowany happy end, bo i tak mamy na co dzień mnóstwo podobnych problemów. Raz na dziesięciolecie trafia się odważny, nowatorski film w takiej tematyce i wychodzę z niego całkowicie zdołowany. Lipa ;)

anjinsanguy

Ano lipa. Choć to akurat był film o trójkącie miłosnym. Trudno tu o happy end. Co najwyżej tak jak mówisz, umiarkowany. Też byłem przekonany, że tylko jedna osoba wyjdzie z tego nieszczęśliwa. Okazało się, że wszyscy tacy wyszli, o ile w ogóle wyszli... Faktycznie nie daje to żadnej pociechy stłamszonym w tym kraju homoseksualistom. Choć trudno też budować love story chłopaków kosztem Sylwii.
Reakcja Michała na ciążę też mnie rozbroiła. Numer na ciążę jest już tak oklepany, że trudno się na niego nabrać, nawet mając przed sobą jakiś tam test ciążowy. Chłopak był po prostu naiwny. Nie przypuszczał, że własna matka i kochająca dziewczyna wymyślą coś, co i tak szybko okaże się kłamstwem. Do tego matka już wszystko zaplanowała, ułożyła i groźnie zapowiedziała, że to nie propozycja, ale tak będzie i koniec. Niepewny swojej sytuacji i uczuć chłopak po prostu pękł. Szkoda, że ta ciąża się pojawiła. Sylwia naprawdę zaskarbiła sobie moją sympatię. Niestety uciekanie się do takich chwytów przekreśliło ją jako człowieka. Sama się zresztą przekreśliła. Od momentu kłamstwa do końca filmu ma cały czas wyrachowaną twarz, uleciała z niej ta dziewczęca serdeczność.

ocenił(a) film na 8
arcanuss

Sylwia tak czy siak pozostanie nieszczęśliwa, bo nawet w ostatniej scenie widać, że już nie ma między nimi żadnego uczucia. Natomiast naprawdę nie widzę sensu, żeby kręcić taki film tylko po to, aby w końcówce powiedzieć "róbcie co chcecie i tam macie prze.bane", w dodatku w dość kiepskim, niedopracowanym i mało prawdopodobnym wydaniu jak na mój gust.

No cóż, może za kolejne 10 lat doczekam się filmu, do którego będę mógł z przyjemnością wracać.

ocenił(a) film na 8
arcanuss

W pełni się z Tobą zgadzam. Nic dodać nic ująć.

arcanuss

Mnie kiedyś gej pojechał jak powiedziałem, że Brokeback Mountain jest zyebany - dał mi 7 minutowy monolog naprawdę merytorycznej obrony w sumie świetnego filmu. Skopałem mu potem ryj, bo mi nie będzie pedał nic tłumaczył, ale jednak niesmak pozostał.

arcanuss

Dzisiaj wybrałem się do kina po raz drugi. Nie sądziłem, że ponownie przeżyję ten film tak mocno. Co prawda nie było już takiego szoku, bo znałem przecież fabułę, ale przy scenie katowania Michała i fałszywego uwiązania Kuby ciążą zaszkliły mi się oczy. To jest naprawdę smutne, że nienawiść społeczeństwa do związków homoseksualnych łamie ludziom życie. Całe szczęście, że widownia w kinie wykazuje się o wiele większą empatią niż fanatyczni malkontenci na tej stronie. Ponownie po napisach końcowych wszyscy siedzieli w ciszy wmurowani w krzesła. To jest naprawdę wymowna reakcja ze strony publiczności.
Dla jasności powiem, że życie Sylwii też zostało złamane i też jest mi jej żal. To w końcu film o trójkącie miłosnym, a nie film gejowski. Film o uczuciach trójki ludzi, a nie żadna propaganda. Przykro mi prawicowe ludziki, ale taka jest prawda. Rozterki homoseksualne, a zwłaszcza biseksualne, ma cała masa ludzi. I to jest prawdziwe, to się dzieje naprawdę, obok was. Tylko nie zdajecie sobie z tego sprawę, bo nikt nie chce dzielić się swoimi uczuciami z tak agresywnie nastawionymi jednostkami.
Szkoda tylko, że nie wszyscy ludzie chcący zrozumieć tę produkcję, faktycznie to potrafią. Wiem, że mamy tu mało akcji i skąpe dialogi, ale właśnie o to chodziło, żeby zagrać ciałem, żeby uzewnętrznić to co siedzi w głowach bohaterów. Mamy tu niesamowite sceny grane mimiką, oczami, postawą, ruchem. No wystarczy otworzyć oczy i chcieć chłonąć te emocje. Wszyscy znajomi, których namówiłem na film, potrafili się wgłębić. Dlatego obstawiam, że nie tylko osoby homoseksualne rozumieją ten obraz.