Czyli dla miłośników prozy Suskinda, z którą nie miałem okazji się zapoznac. Ekranizacja jest raczej chybiona, może niezupełnie taka, żeby zachęcic niektórych do sięgnięcia po oryginał. Generalnie film zawodzi pod względem głównego bohatera; ani on interesujący psychologicznie, ani fizycznie (choc tu raczej płec piękna będzie miała więcej do powiedzenia). To taki trochę wynaturzony węchowiec, facet jednocześnie ze skazą i fenomenalnym zmysłem. Ale na dobrą sprawę, jego losy są mało zajmujące, zwłaszcza w drugiej połowie filmu. Morderstwa, śledztwo Rickmana (jak zwykle teatralny Rickman), przyrządzanie mikstur prowadzących do zapachu idealnego - to wszystko opowiedziane bez wielkiego polotu. A może to Tykwer nie całkiem opanował baśniowy rodowód tej XVIII-wiecznej historii? Zakończenie jest czystym kiczem i nie zmusza do jakichkolwiek przemyśleń. Tylko wykonanie techniczne jest bez wad.
dobrze rozumiem - nie czytałeś książki i piszesz,że ekranizacja jest chybiona?
ja co prawda książkę ostatni raz czytałam dobre parę lat temu,ale dobrze pamiętam,że film, to jedna z najwierniejszych ekranizacji literackich ostatnich lat. wszystko zgadza się z książką, żadnych drastycznych zmian czy cięć.
czy to zachęca czy zniechęca? na to każdy musi sobie odpowiedzieć sam. ja najpierw przeczytałam książkę, a potem oglądałam film.
główny bohater oddany,moim zdaniem,idealnie. nie zawiódł, rolę odtworzył poprawnie. interesujący fizycznie? nie mam zwyczaju oceniać urody aktorów, jeśli mówię o ich grze ;-) zresztą, jego uroda nie ma tu znaczenia.
zakończenie kiczem? takie samo jest w książce, zatem i książka jest kiczem. tzn jej zakończenie.
wierna ekranizacja nie zawsze znaczy dobra. w tym przypadku jednak znaczy.
Może i jest dobra, jeśli, podkreślam to JEŚLI się czytało. Ja tego nie uczyniłem a za pierwsze zdanie, że jest to chybiona ekranizacja, oddaję honor:P
Nie jest az tak wierna. Przede wszystkim portret glownego bohatera byl zupelnie inaczej nakreslony tutaj jest troche niewyrazny. Jan Baptyta jest karlowaty, brzydki, bardzo odpychajacy i psychodeliczny. Liczy sie dla niego sam zapach a tu bylo to przedstawione jakby zakochal sie w pierwszej ofierze.