PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118442}

Pachnidło: Historia mordercy

Perfume: The Story of a Murderer
2006
7,4 326 tys. ocen
7,4 10 1 326140
6,4 46 krytyków
Pachnidło: Historia mordercy
powrót do forum filmu Pachnidło: Historia mordercy

Na pierwszy rzut oka, gdy powoli odpływamy w aromacie
tysięcy zapachów unoszących się wokół Grenouille poprzez
intensywny obraz, jaki nam dostarcza niezapomnianych
wrażeń, a jednocześnie jesteśmy świadkami rytuału jakiego
dokonuje ''szaleniec'', na myśl przychodzą słowa: jakie to
nieprawdopodobne lub bezmyślnie chore. Jeżeli weźmiemy
to do siebie dosłownie, stwierdzimy, że czym dalej w fabułę,
albo bliżej końca, tym bardziej film jest o jeszcze jednym
psychopatycznym mordercy, którego odróżnia od innych,
wyjątkowy zmysł węchu i nic poza tym. W drodze do swojego
celu, który w sumie jest nie wiadomo czym, gdy pozbawia
życia młode, piękne kobiety, a w finałowej scenie (zresztą i w
następnej też), dzięki twórcom, zapanowuje nad wszystkimi
umysłami, rodzi się pytanie, czy to tylko kawał solidnego kina
czy może przekaz czegoś głębszego?
Jeżeli odbierzemy to w sposób pierwszy, to w odpowiedniej
kolejności stwierdzić nam przyjdzie, że jest to historia
zarówno nieprawdopodobna, brutalna, ale i piękna wizualnie.
Jeżeli natomiast mianownikiem będzie tu, jakby nie patrzył
wyjątkowy talent, to zauważymy, że tyczy się to nie tylko Jeana-
Baptiste Grenouille, ale tych wszystkich, którzy stali się
wielkimi geniuszami tego świata, potrafiącymi zawładnąć
przeciętnymi ludźmi. Bez znaczenia czy to wielcy pisarze,
kompozytorzy, odkrywcy czy też naukowcy. Wszyscy oni, byli
zarazem geniuszami jak i dziwakami. Wielu z nich, może nie
dosłownie, ale po części, było właśnie takimi Jeanami-
Baptistami. Pochłonięci szukaniem czegoś nowego,
próbowali się spełniać, dając nam wiele wspaniałych dzieł,
lecz niestety często zatracając się w tym co robią, przy okazji
niszcząc bliskie im osoby, darzące ich uczuciem.
Dla mnie scena, gdy ''perfumiarz - morderca'', wypuszcza
swoje dzieło czyli ''aromat miłości'' na lud, który w pełni ulega
jego działaniu, jest właśnie taką symboliką. Ostatnie ujęcie
jest dla mnie istotą tego, jak odebrałem cały ten niezwykły
film. Jeszcze raz przekonałem się, że bycie ''innym'' od ogółu
nie jest łatwe i często posiada brak akceptacji
społeczeństwa. Oczywiście w tym przypadku, gdy ginie jedna
po drugiej, młoda kobieta, niedoszła rodzicielka, czyjaś córka
lub siostra, nie ma o czym nawet dyskutować, więc brak
akceptacji takich czynów jest w pełni zrozumiały. Niestety
Jean-Baptista, tak prawdę mówiąc chyba do końca nie
wiedział jak niesamowity dar posiadł, bo tworzenie ''zwykłych''
perfum nie przekonało go do tego, że może być WIELKI. Jego
interesowało zupełnie coś innego, coś czego chyba sam w
pełni nie rozumiał. Granice po prostu dla niego nie istniały.
Tak więc scenariusz uważam za główny plus, ale nie jedyny.
Niesienie bezpośredniej śmierci przez chłopaka jest
szczegółowo dopasowane do pobocznych wątków. Trochę
mnie jednak irytuje śmierć ważnych dla Grenouille osób,
która następuje tuż po rozstaniu się z nim samym. Tyczy się to
Giuseppe Baldiniego, Grimala, Dominique Druota i Gaillard
(o ile dobrze pamiętam). A wszystko zaczyna się od jego
matki przecież.
Fabuła filmu toczy się płynnie, nie posiada zastojów, nie jest
nawet na chwilę senna, pozbawiona jest zbędnych posunięć,
no i w niektórych scenach, nawet gdy ociera się o symbolikę,
jest ''lekko'' przesadzona.
Aktorzy spisali się tu bardzo dobrze, a Ben Whishaw czy
krótko, ale zawsze, Dustin Hoffman, wręcz fantastycznie!
Reżyser dopilnował, aby grali całym ciałem. Dlatego też bije
od nich wiarygodność. To trzeba zawsze docenić przy ocenie.
Ogromnym walorem jest tu ścieżka dźwiękowa. Jest ona
wręcz niesiona zapachami, których nie jesteśmy w stanie
pojąć i poczuć. Wprawia w zachwyt i uruchamia wyobraźnię.
Doskonale działa na zmysły. Tworzy klimat ''baśni'' w
otoczeniu wielkiego niepokoju. To samo tyczy się oddania
wspaniałej atmosfery epoki dziania się akcji. Tło jest tu tak
samo ważnym czynnikiem jak dźwięk, aktorstwo i opowieść,
bo w połączeniu w całość, buduje ''bombę'' dla umysłu :)
Zdjęcia są przednie, kadry wyśmienite, technika powolnych
najazdów i oddaleń kamer trafiona, kolorystyka i strona
wizualna kapitalna, charakteryzacja, stylistyka, a więc stroje,
makijaże, noszenie się ludzi, przepaść między dworem a
zwykłym, cuchnącym społeczeństwem, rewelacyjnie ukazana,
a targ rybny jest tylko wprowadzeniem do niesamowitej palety
brudu i aromatu, przesytu i upodlenia, tęczowych barw i
obskurnej szarości. Jednym słowem znakomita robota!
Do tego dochodzi całe mnóstwo pięknych aktorek, nawet
jeżeli są to dla nich tylko role epizodyczne. Karoline Herfurth
czyli dziewczyna z owocami jest tu bezapelacyjnie numerem
one! Ale jest jeszcze Rachel Hurd - Wood, Sara Forestier,
Ariadna Cabrol i kilka innych.
''Pachnidło'' to bardzo ciekawy, oryginalny i udany obraz, taki
którego na obecną chwilę w kinie trzeba szukać ze świecą.
Jednak nie trafi on do wszystkich. Będą zapewne i tacy, którzy
będą oburzeni i poczują się oszukani przez twórców. Zależy to
tylko od tego kto na co się nastawi i jak to zinterpretuje.
U mnie przynajmniej na dzień dzisiejszy film dostaje 8/10, ale
już wiem, że jest jednym z ulubionych i jeszcze do niego
wrócę.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
djrav77

Jak zwykle z przyjemnością przeczytałem twoja recenzje filmu i nie bedąc oryginalny tym razem również sie zgadzam szczególnie z tym zdaniem:"targ rybny jest tylko wprowadzeniem do niesamowitej palety
brudu i aromatu, przesytu i upodlenia, tęczowych barw i
obskurnej szarości. Jednym słowem znakomita robota!",bo własnie zdjecia do tego filmu mnie niesamowicie ujeły.Pozdrawiam.Oby wiecej ludzi potrafiło sie wypowiadać a propo obejrzanych filmów w tak skrupulatny sposób jak ty,a nie ograniczając sie do słów "zajeb*sty" bąz "syf".

ocenił(a) film na 9
djrav77

Perfumiarz najpierw był fanatycznym egoistą ale pod koniec w czasie orgii kiedy przypomniał sobie o młodej kobiecie obierającej owoce zdał sobie sprawę że stracił coś ważnego. Że nie dostrzegł najważniejszego - miłości. Zdał sobie sprawę z jej ważności i ulotności. Zresztą ta laska zauroczyła go nie tylko zapachem ale i ciałem. Tak zwyczajnie. Męska natura. Wtedy w czasie orgii właśnie zrozumiał że obsesja stworzenia idealnej gamy zapachów zaślepiła go.
Z drugiej strony koleś nie był do końca zdrowy psychicznie. Nie wiemy czy umiałby kochać coś innego oprócz zapachu. Albo dla czegoś innego. Chyba nie. W pewnym momencie stwierdził że nie posiadał własnego zapachu a więc nie istniał dla innych. Skończył jak skończył ponieważ wiedział że nie umie kochać i nie będzie kochany. A życie bez miłości to nie życie. Po zrealizowaniu celu nadrzędnego nie miał już po co żyć.

Penguin27

Nie tyle nie dostrzegł, co zdał sobie sprawę, że tego nigdy nie posiądzie. Dla kogoś, kto był tak wyczulony na zapachy, brak własnego oznaczał niebyt. Stąd jego żal na końcu, błędnie interpretowany jako żal z powodu straceniem tych wszystkich kobiet.
Krótko mówiąc, kawał z niego egoisty był.

Do mnie przesłanie filmu nie przemawia, jest płytkie: "zapach miłości" zrównany z zapachem kobiety - miłość zrównana z pożądaniem, a człowiek sprowadzony zostaje do poziomu zwierzęcia, które to ulega całkowicie przelotnej i błahej fascynacji, budząc się po wszystkim z ogromnym bólem głowy. Protestuję! :D
Można się spierać co do symboliki, tutaj faktycznie można znaleźć głębszy sens - dążenie do doskonałości za wszelką cenę nie jest gwarantem sukcesu czy szczęścia, a może wręcz być wyłącznie destrukcyjne, powodując iż wszystko to co ważne - umyka. Mnie jednak środek przekazu odpycha.

Film ratują za to wspaniałe zdjęcia, scenografia i brutalne (często przerysowane, ale to miła odmiana mimo wszystko) ukazanie smutnej rzeczywistości feudalnych czasów.