Kiszka. Kiszka. Kiszka. Po tak wspaniałej książce, nakręcić taką kiszkę? Wybitne osiągnięcie.
Brawa dla Pana Tykwera. Nigdy nie wyłączyłem filmu przed końcem, czasem zdarzyło mi się
cierpieć na seansie ale oglądałem do końca w nadziei, iż zdarzy się jakaś poprawa. Lecz przy
"Pachnidle" nie wytrzymałem. Wyłączyłem po godzinie oglądania. W książce na podstawie
której nakręcono film, autor idealnie oddaje scenerie. Smród, brud i ubóstwo
średniowiecznego Paryża, aż wypływa to z kolejnych stron powieści. Możemy wczuć się w ten
klimat. A w filmie? Parę zbliżeń na robaki, bądź ryb nie oddaje tego klimatu. Kolejna sprawa
która mnie zmroziła to scena z morderstwem kobiety w początkowych minutach filmu. W
książce jest wytłumaczone dlaczego to zrobił. Cudowny zapach kobiety, chęć zatrzymania go
dla siebie itd. A w filmie Grenouille wyszedł na rasowego morderce i psychopatę, który
morduje, aby zaspokoić swoje mordercze zapędy, a po morderstwie napawa się swoją
zdobyczą obwąchując ją. Niepojęte. Już nawet ten narrator mógł wspomnieć parę słów o tym
morderstwie. Jakoś to wytłumaczyć. Aktor, grający Grenouilla również nie powalił na łopatki.
Rozumiem, że główny bohater miał być cichy, wyalienowany, pokorny. Lecz w filmie widzimy
jakiegoś małego psychopatę. Jest to najgorsza adaptacja książki jaką oglądałem..