Niestety, mój odbiór tego filmu został skażony książką Suesskinda... Najpierw słyszałem ją w interpretacji Jana Kobuszewskiego (hehe, a który to? ;))w latach 80. w PR III, i tej interpretacji NIC nie dorówna. Potem przeczytałem książkę. Film świetny, ale moim zdaniem za mało groteskowy a za bardzo mroczny. Przez to za bardzo skupiony na historii i postaci Grenouille'a i gubi uniwersalne przesłanie książki. Główna postać książki jest odrażająco brzydka, a mimo to banalny, choć o bardzo skomplikowanej recepturze, bodziec - zapach, powoduje, że wszyscy się w nim zakochują. Sporządzenie go od początku do końca oparte jest na zbrodni, a mimo to przynosi powszechną miłość... Wydaje mi się, że Suesskind jako narrator książki (no właśnie - film jest przegadany narratorem!) brzydzi się tą postacią, a współczuje ludziom w ogóle. Plusem jest muzyka, doskonałe zdjęcia i świetne wnętrza, (a to w filmie być może ważniejsze od historii, którą opowiada...)