Cóż znaczy człowiek w obliczu czystego, nieskrępowanego żywiołu?
Nic. Kompletnie nic. Jest zabawką, bezwolną ofiarą. Może tylko modlić się, by niepowstrzymana moc oszczędziła go. Raz obudzony żywioł niszczy wszystko na swej drodze. Nie zna litości. Idzie, pędzi, popychany do przodu swoją własną, ślepą i całkowicie podporządkowaną jednemu celowi drogą. Nie da się go powstrzymać. Żywioł ginie sam. Jego pojawienie, droga, zakończenie jest tajemnicą, której jedynie skutki można obserwować.
W "Pachnidle" żywioł przybrał ludzkie ciało. Ucieleśniony w osobie Jana Baptysty Grenouille'a pomniejszy zdawało by się żywioł okazuje się równie niszczycielski jak jego znacznie potężniejsi bracia. Obdarzony niezwykłym talentem doskonałego węchy, pchany do przodu ideą wydestylowania czystych feromonów z premedytacją lub całkowicie niechcący sieje śmierć i zniszczenie. Lecz jak każda niepowstrzymana siła natury, jego tajemnicą jest paradoks zespolenia śmierci z życiem. Bowiem w swej z pozoru makabrycznej drodze, okupionej wieloma ofiarami Grenouille tworzy źródło pierwotnej siły ? życiodajnej energii miłości.
To jednak perspektywa spojrzenia na "Pachnidło". Druga jest następująca:
Banalna, któraś z kolei opowieść o genialnym potworze. Osadzona w historycznej scenografii XVIII-wiecznej Francji historia o tym, ze talent jest nie tylko darem, ale też i przekleństwem, a jego największą ofiarą jest osoba talentem obdarzona. Nihil novo sub sole, chciałoby się rzec...
Cóż, ja pozostanę przy pierwszym punkcie widzenia.
Tykwer urzekł mnie tą opowieścią. Film jest niezwykle satysfakcjonujący od strony wizualnej i muzycznej. Scena "egzekucji" jest prawdziwym dziełem sztuki. Świetnie też dobrano aktorów do ról. Ben Whishaw lepiej niż dobrze radzi sobie z ciężarem głównej roli. Dustin Hoffman tworzy przeuroczy epizod. Trudno też zapomnieć Karoline Herfurth, choć przecież jej rola jest minimalna.
Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak z czystym sumieniem polecić wszystkim ten film.
Piękne cacuszko!
Piękna mini-recenzja.
Co do "perspektyw" - nie ma co wybrzydzać, denerwują mnie wielcy filmoznawcy, którzy mówią że to jest be, to już było itd.
a Tykwer...Tykwer jest coraz lepszy i widać u niego naleciałości Kieślowskiego... ;)
pozdrawiam
Właśnie wróciłam z kina i zastanawiam się cały czas na tym filmem, próbując zebrać jakoś w całość ten chaos myśli, które towarzyszą mi odkąd wyszłam z kina. I muszę przyznać, że Twoja recenzja POWALIŁA MNIE..w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zawiera się w niej wszystko co czuję po obejrzeniu tego filmu, lecz z przyczym mi kompletnie nieznanych nie potrafiłam tego opisać. Poza tym z tak fantastyczną recenzją dawno nie maiłam do czynienia. Podziwiam pióro. Ukłony:-)) Szczere.:-)
dzięki wielkie za miłe słowa
mnie też było trudno coś napisać, bo też jak ubrać słowa przeżycia, których dostarcza obraz czy dźwięk
Taaaak. Zgadzam się, cudna recenzja :) Szczerze gratuluję pisarskiego kunsztu ;D
O tak, spojrzales rzeczywiscie inaczej na ten film, niz wiekszosc z nas. Milo sie czyta Twoja recenzje, bo wszystko mozliwe, ze o to moglo chodzic autorowi, jednak czy ta druga wersja jest banalna? "Genialny potwor", ktory juz nie raz zostal pochwycony, nie oznacza, ze wszystko nagle musimy upraszczac do granic mozliwosci. Nie chce bys zrozumial mnie zle, ja jednak tez nie potrafie opisac tego co czuje, przynajmniej jest trudno, ale ten zywiol, ktory niszczy wszystko na swojej drodze i pozniej sam ulega degradacji, to wlasnie artysta, geniusz obfitujacy we wszystko czego czlowiek, istota materialna, nie jest wstanie zrozumiec. Dla czlowieka to wszystko jest zlem, jest upustem szatanskich emocji, bluzganiem wszystkiego co do tej pory czlowiek sobie ustalil, wolnosci, poszanowania drugiej osoby i innych zasad, ktore czasem inaczej sa odbierane wlasnie przez artyste, inaczej interpretowane. Grenouille jak kazdy inny zyjacy czyms wiecej, niz chlebem i woda rodzi sie zywiolem, wlasciwie kazdy czlowiek jest niszczycielskim pomiotem. Jakby tak to polaczyc to wychodzi calkiem ciekawa mieszanka (chocby dla mnie), bo zadna z tych interpretacji samotnie nie jest tym co oddaje powiesc Suskind'a i kazda inna mowiaca o "genialnym potworze".
Nie ukrywam, że wypatrywałam Twojego wpisu, torne :)
<< Trudno też zapomnieć Karoline Herfurth, choć przecież jej rola jest minimalna. >>
Z kobiecych postaci ta jest najgenialniejsza i? w swoim kunszcie - najpiękniejsza !
<< Dustin Hoffman tworzy przeuroczy epizod. >>
A nie zabrakło Ci markiza de la Taillade-Espinasse z jego ideą fluidum letale ?
Epizod ten byłby przezabawny, i nie tylko to.
Pozwoliłby bowiem przeniknąć inteligencję i humor Grenouille?a.
Rozumiem, że zburzyłoby to formę filmu, jaki mogliśmy podziwiać, ale mimo to - ciutkę żal? :)
Pozdrawiam
M.
Na razie mi nie zabrakło, a to z tego prozaiczynego powodu, że książki jeszcze nie przeczytałem. Leży u mnie na półce i zbiera kurz. Po filmie to się z całą pewnością zmieni :)