Jestem z tych, którzy nie czytali książki Patricka Suskinda, a którzy czekali na film ?PACHNIDŁO?. Wierzyłem w fakt iż jest czymś stałym i pewnym, że historie przeniesione z książki na ekran są dobre. No i rozczarowałem się.
Nie potrafiłem znaleźć nic ciekawego w filmie ? nie licząc ?koleżanki? siedzącej obok.
Głos narratora i w tym przypadku okazał się wygodnym zabiegiem pozwalającym reżyserowi zamaskować scenariuszowe niedostatki i brak pomysłu na poprowadzenie fabuły.
Film zaliczam do tych, które kiedy oglądam czekam aż się skoczy ? nie wyłączam tylko dlatego iż mam nadzieję, że reżyser zaskoczy czymś co wzbudzi moją ciekawość.
PACHNIDŁO to STRATA CZASU!!!! ? NIE POLECAM
"Nie potrafiłem znaleźć nic ciekawego w filmie ? nie licząc ?koleżanki? siedzącej obok." hm. więc o czym Ty mówisz? może koleżanka zasłoniła Ci ekran?
Cóż, dla mnie to nie była strata czasu, wręcz przeciwnie. Bez narratora trudno by było przedstawić wiele wątków, może to było 'pójście na łatwiznę' ale mi to akurat nie przeszkadzało. Bez narratora nie udałoby się reżyserowi zmieścić całej książki w 2 godzinnym filmie. Musiałby trwać co najmniej 4 godziny. Szczerze mówiąc pierwszy raz w kinie się spotykam z czymś takim, ale nie uważam że jest to minusem tego filmu.
nie, właściwie to namieszałam trochę;] można by się obyć bez narratora, znaczy film by nie musiał trwać o wiele dłużej. Jednakże bez narratora tym którzy nie czytali książki trudno by było pewne rzeczy zrozumieć. I to nie są braki w scenariuszu tylko pomoc dla widza, aby rozumiał co się dzieje. nie dałoby się by przedstawić pewnych scen bez narratora aby były klarowne dla wszystkich. A narrator nadaje temu filmowi formę historii, nawet baśni. Czy to źle?