Dziś obejrzałem "Pachnidło" i trafił on do grona moich nielicznych filmów, którym mogę z czystym sumieniem dać 10. Wątek zabójstw i wytworzeniea perfum uważam za poboczny - tutaj według mnie chodz o miłość, której bohater szukał, o akceptację i chęć bycia zauważonym. Próby stworzenia najwspanialszych perfum to nic innego jak chęć dania czegoś ludziom [nie zważając na konsekwencje]coś czego bohater nigdy nie miał i nigdy mieć nie będzie. Kiedy widzimy bohatera w finałowej scenie na dziedzińcu do czego doprowadza tłum wydaję się on być szczęśliwym...przez chwilę gdyż efekt nie jest taki jaki powinien moim zdaniem być...sam opuszczony, ludzie nie zwracający na niego uwagi...przegrany. Wysiłek włożony w proces tworzenia perfum może i nie poszedł na marne [dał chwilę radości ludziom - chwilę, które oderwały ich od "tu i teraz", które pozwoliły zapomnieć o otaczającym ich brutalnym świecie] jednak co z tego gdy główny bohater nie znalazł to czego szukał, czego brakowało mu od dnia narodzin [a kompensował sobie zmysłem powonienia]...MIŁOŚCI