Na początku mojego recenzjo-felietonu chciałem powiedzieć, że ten film widziałem w kinie i moja ocena może być odrobinę zaniżona, choć obiecuję, że postaram się, aby była ona możliwie jak najbardziej obiektywna.
W pewnym momencie życia większości kinomaniaków przychodzi moment zawahania. Na usta ciśnie się pytanie, czy warto jechać do kina, zapłacić za dojazd, bilet i popkorn. Czy nie lepiej wypożyczyć ten sam film, na DVD i obejrzeć go w domu, albo - co gorsza - ukraść go ściągając z Internetu?
Ja również się zastanawiałem. W myśl hasła ?czas to pieniądz? obliczyłem, że wypad do kina zajmie mi około 5 godzin, a przez ten czas zdążyłbym obejrzeć trzy filmy. Obliczyłem też, że za pieniądze wydane na dojazd i bilet kupiłbym sobie nowiutki oryginalny film na DVD. Jednak, mimo wszystko, zdecydowałem się, że pojadę.
Dzień wypadu to prawdziwe święto. Dokładne przygotowanie do wyprawy jest gwarancją satysfakcji. Trzeba poświęcić czas na staranny wybór filmu i wnikliwe przestudiowanie internetowych opinii widzów dotyczących całego repertuaru. Należy też zamówić dobre miejsce i rozbić skarbonkę.
Ja, ze względu na dogodną porę seansu i rekomendacje filmwebu, wybrałem film Toma Tykwer pt. ?Pachnidło?. Po, trwającej czterdzieści pięć minut podróży, zasiadałem w wygodnym fotelu i oglądając piętnastominutowe reklamy oczekiwałem rozpoczęcia właściwego seansu.
Ten sprawił mi przyjemność i dostarczył rozrywki. Mile spędziłem czas przegryzając - moją ulubioną potrawę - popkorn. Nie było wcale nudno, choć tata stwierdził, że film był za długi. Ja takiego wrażenia nie miałem, ale gdy wstawiałem czułem w ból w kolanach. Może robię się już stary?
Siedząc w eleganckim fotelu, w klimatyzowanej sali zdając sobie sprawę, że wydało się 19 zł za bilet, przychodzi taki moment, że zaczyna się oceniać interes jaki się zrobiło. Zaczyna się oceniać usługę, towar, który za tą sumę się nabyło. Jest to czysto konsumpcyjne podejście. Patrzę w tym momencie z perspektywy materialisty, który uznaje, że film to towar, który twórca zamierza sprzedać. Nie sprzedaje on siebie, lecz wyrób własnych dłoni, więc ? bez obawy ? to jak najbardziej humanitarne.
W dzisiejszych czasach sztukę, jak widać, można kupić i jej klasę bez konsekwencji ocenić. Rozliczyć twórcę produktu, jaki się nabyło, z jego ewentualnych wpadek lub niedociągnięć. Przekalkulować, czy z sali kinowej, za 19 PLN wyniosło się coś, czy też nic. Ja również właśnie mam zamiar to uczynić.
?Pachnidło? rozpoczyna się interesująco. Najpierw dowiadujemy się, że pewien seryjny morderca, niejaki Jan Baptysta Grenouille, został skazany na śmierć poprzez publiczne ukrzyżowanie. Następnie fabularną pałeczkę przejmuje narrator, który swym głosem przenosi nas do dnia, w którym, posiadający niezwykły dar, morderca przyszedł na świat. Dalej już tylko obserwujemy jego losy.
Scenariusz często powiela schematy, przez co film jest strasznie przewidywany i do bólu nieoryginalny. Nic w nim nie może nas zaskoczyć. Od początku większości wątków wiemy jak się one skończą, wiemy jak rozegrają się kolejne sceny. Czułem się jakbym już ten film kiedyś oglądał!
Fabuła został wykonana na zamówienie widowni. Jest w niej to co publika lubi. Znalazła się tu niewielka dawka humoru, są sceny rozbierane, jest trochę przemocy, jest interesująca historia.
Reżyseria również strasznie dziurawa, przez co utwór jest nieprzemyślany. Już na początku dowiadujemy się, że bohater czuje zapach żaby znajdującej się pod wodą. Później widzimy jak doskonale wie, gdzie stoi każda ampułka, w magazynie, w którym znajduje po raz pierwszy w życiu. Ogólnie logika miejscami zupełnie szwankuje, co naprawdę może niezdrowo irytować. Ja w pewnym momencie miałem dosyć połykania tych głupot i nie mogłem się doczekać końca bełkotu.
Zdjęcia nie zawsze są tu dobre. Frank Griebe często gubi ostrość fotografując większe przestrzenie. Czasami bawi się on nią specjalnie, co mu nienajlepiej wychodzi.
Muzyka oraz montaż dźwięku w porządku. Sam dźwięk nie zawsze naturalny. Aktorstwo porządne.
Oglądając ?Pachnidło? bardzo ciekawy byłem puenty. Chciałem dowiedzieć się, czy ponad dwie godziny nie siedziałem na darmo. Czy coś z tej sali wyniosę, czy obraz ten jest wart 19 złotych. I wiecie co było na końcu?
Na końcu mieliśmy zobaczyć, zapowiedziane już na samym początku, wykonanie wyrok śmierci na głównym bohaterze. Ujrzeliśmy celę śmierci i skutego w niej Jana. Zobaczyliśmy mordercę, który wkrótce zapłaci za swoje zbrodnie. Ja pomyślałem sobie ?jedyś, przecież to świetny materiał na głęboką zadumę nad motywacją działań bohatera, nad tym czy ma poczucie winy?. Pomyślałem, że zaraz z tego średnio udanego masowca może nam się zrobić ?Krótki film o zabijaniu?... A wiecie co było na końcu?
Na końcu była zbiorowa orgia na głównym placu miasta. Brali w niej udział wszyscy, od biskupa po zwykłych mieszkańców. Wszyscy się rozebrali i zaczęli uprawiać ze sobą seks!!! Zamiast ?Krótkiego filmu o zabijaniu? zrobił nam się ?Krótki film o miłości?.
Na szczęście był sens w pokazywaniu czegoś takiego (no może, można było zrobić to delikatniej i w bardziej subtelnie, ale najwidoczniej Tykwer nie potrafił). Po dwóch godzinach czekania, na samym końcu dostaliśmy konkret. Otrzymaliśmy opis psychiki bohatera, wyjaśnienie jego poczynań. Kamień spadł mi z serca, gdy okazało się, że pokazywanie biografii mordercy miało jakiś sens, że ten film nie jest jedynie pustą historią.
Wyszedłem z kina zadowolony. Zapomniałem o głupotach, które podczas seansu próbowano mi wcisnąć. Zapomniałem o błędach w konstrukcji i wykonaniu filmu. W głowie miałem tylko końcówkę i poczucie satysfakcji, że mój wyjazd do kina okazał się udanym przedsięwzięciem.
6= /10
"Zapomniałem o głupotach, które podczas seansu próbowano mi wcisnąć. Zapomniałem o błędach w konstrukcji i wykonaniu filmu. W głowie miałem tylko końcówkę "
Z Twojej, wyżej zacytowanej wypowiedzi wynika, iż tylko 1/3 filmu była dobra - końcówka. Poza tym jest jeszcze rozpoczęcie i rozwinięcie.
PS strasznie dlugi - uwaga - KOMENTARZ. (to nie miejsce na pisanie recenzjo-felietonu). Pozdrawiam
zauważyłem ,ze jak sie napisze krótkoo to sie niepooba, jak się napisze dużo to też się nie podoba, a jak się napisze średnio to za mało
stwierdzam krótko ten film to dno!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ja tam pisze krótkie kopniaki ala sms:) i tak wiadomo o co chodzi jak ktoś ma podobny gust do mojego
A ja wam powiem moi mili, że dobry komentarz, chociażby nie wiem jaki długi był, można przyjemnie przeczytac jednym tchem.
Zgadzam sie z tym, ze logika szwankuje w niektórych momentach w tym filmie... I uważam że przesadzili nieco z tym doskonałym węchem, bo żeby wyczuwać zapach kilka/ naście kilometrów dalej? Poza tym Grenouille przemieszczał się z miejsca na miejsce z prędkością światła. Pokazany był w jednym miejscu,a dosłownie za chwilę kobieta biegnie w zupełnie inną uliczkę i on już tam jest i czeka na nią - mogli to dopracować. Ale mimo to film też mi się podobał. Można z przymrużeniem oka spojrzeć na te niedociągnięcia ;)
"Później widzimy jak doskonale wie, gdzie stoi każda ampułka, w magazynie, w którym znajduje po raz pierwszy w życiu."
Wie gdzie znajduje się każdy zapach bo go wyraźnie czuje, na tym polegał m.in. jego geniusz, że potrafił perfekcyjnie rozpoznawać zapachy (ale to pewnie wiesz:P), więc akurat w tym momencie filmowi nie brak logiki. Co do późniejszej sceny kiedy Laura ucieka z ojcem na koniu i on ją wyczuwa, tutaj mogę się zgodzić z lekką przesadą. Co do sceny orgii, rzeczywiście przesadzona i przez to trochę komiczna - ale to chyba jedyny i główny zarzut do filmu. Jak dla mnie film rewelacyjny od obrazu przez muzykę do aktorstwa. Dwie i pół godziny to długo, ale nie odnosi się to do tego filmu, nie czuje się zniecierpliwienia, film wciąga z każdą minutą coraz bardziej. Pozdrawiam.
Niestety, nie masz racji. Przez szkło zapach się nie przedostaje, a gdyby ampułki były nieszczelne, to umieszczona w nich woń szybko by wywietrzała.
To tak samo nielogiczne jak fakt, omówiony na początku filmu, mówiący że Jan czuje żabę siedzącą pod wodą.
Słuchajcie, przeczytajcie książkę, ona jest pięć razy bardziej przesadzona niż film, a ponieważ film jest na podstawie książki, to też jest przesadzony. Mi się ten film źle oglądało właśnie z tego względu, że czytałam książkę i wiedziałam po kolei, co się będzie działo. A książka trzymała w napięciu jak nic. Szczególnie końcówka - byłam zszokowana, miałam mieszane uczucia. Nie zgadzam się z ludźmi, którzy twierdzą, że "PAchnidło" suskinda jest takim arcydziełem. Nie jest, ale na pewno warto przeczytać. pozdrawiam
a ja bym zrobił alternatywne zakończenie ,specjalnie na dvd,że idzie koleś sie chce zabić: To najpierw idzie do chlewa i wącha, potem wącha swoje pachy po kilkugodzinnym joggingu,a na końcu siada na klopie ,wali ile wlezie i od tego smrodu wybucha- koniec byłby tak samo durny jak ten w oryginale , no i jak całość