PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118442}

Pachnidło: Historia mordercy

Perfume: The Story of a Murderer
2006
7,4 326 tys. ocen
7,4 10 1 326173
6,4 46 krytyków
Pachnidło: Historia mordercy
powrót do forum filmu Pachnidło: Historia mordercy

kolega powiedział mi ze warto ten film obejrzec chociazby dla sceny z tyłumem ludzi którzy coś tam robią... moje pytanie brzmi, co ci ludze robią?

4
oliaa

wszyscy od kardynałów po plebs uprawiają sex, każdy z każdym....

oliaa

tą scene nazywaja orgią, czyli wszyscy ludzie , zebrani aby zobaczyc smierc jeana babtysty pod wplywem zapachu wspanialych i niesamowitych perfum zaczynaja uprawiac sex. wg mnie i tak warto obejrzec ten film poniewaz jest na prawde dobry , a jezeli spodoba ci sie ben wishaw to bedziesz w siodmym niebie. Poza tym samam historia jest na prawde swietna.

blond

Tak naprawdę to ci ludzie nie do końca uprawiają sex. Oni okazują sobie miłość. A to jest pewna różnica, dlatego, że w tej scenie właśnie nie chodzi o to, że oni nagle wszyscy się piep*ą, tylko o to, że ta cała zbiorowość ludzi odczuwa nagle miłosne uniesienie - nie seksualne, tylko miłosne - mistyczne. I to jest bardzo ważne dla wydźwięku tego filmu. To jest mityczne szczęście takie jak opisywał Giuseppe Baldini opowiadając Grenouille'owi o legendarnym pachnidle. Szczęście typu szczęścia odczuwanego w raju - absolutnej miłości i naturalności - miłości bez podtekstu seksualnego, czyli bez zwracania uwagi na płeć i miłości absolutnej bez zwracania uwagi na czyjś wygląd i wiek. Także miłości będącej czystą akceptacją drugiej osoby, ogólnie wszystkich ludzi i pozbawionej wstydu - i stąd ta nagość jak w raju. Odrzucenie ubrania nie ze względu na seksualne podteksty, tylko ze względu na podkreślenie akceptacji natury drugiej osoby, drugiej osoby jako całości - tego jaka ta osoba jest łącznie z jej cielesnością. Podziw odczuwany wobec drugiego człowieka. W tej scenie jest bardziej zachwyt drugą osobą, ogólnie ludźmi, dopatrywanie się w drugiej osobie czegoś wspaniałego i godnego miłości, zadziwienie tą drugą osobą - bez względu na jej wiek, wygląd, płeć. A pocałunki i przytulanie są odruchem platonicznej miłości takiej jak miłość do anioła, Boga, czy miłość dziecka do matki również okazywana przez pocałunki i przytulanie, a także kompletną akceptację przechodzącą w podziw dla tej drugiej osoby (czyli coś jeszcze większego od akceptacji, a wynikającego z niej i rzecz jasna z miłości). Dlatego uważam, że bardzo istotne jest by zwrócić uwagę na to, że Ci ludzie tak naprawdę nie uprawiają dosłownego seksu w sensie penetracji itp. tylko przytulają się, dotykają i całują - okazują sobie po prostu miłość. I specjalnie nie ma tam też pokazywanych organów płciowych i stosunków seksualnych, a jedynie takie łagodne pieszczoty. To wszystko jest bardzo ważne dla wydźwięku całej historii. Chodzi o umiejętność odczuwania miłości, której sam bohater jest pozbawiony, a której przez całe życie poszukuje choć na początku nie zdaje sobie z tego sprawy. Czuje swoją odmienność i swój jakby defekt sprawiający, że jakby nie jest do końca człowiekiem, że czegoś mu brakuje. Ugania się za zapachami i usiłuje stworzyć to mityczne pachnidło. Ale dopiero na placu w tej właśnie omawianej tu scenie orientuje się, że tak naprwdę chodziło mu cały czas o niemożność odczuwania miłości. I to właśnie powodowało jego odczłowieczenie. Istotne jest także, że wcześniej zauważa, że nie posiada własnego zapachu. A także powiedzenie, że zapach jest duszą kwiatu. To wszystko w kółko nawiązuje do miłości i życia. Do umiejętności odczuwania miłości i empatii. Umiejętność odczuwania miłości jest równoznaczna z umiejętnością odczuwania empatii. Główny bohater nie odczuwa, ani jednego ani drugiego. I przez to tak łatwo przychodzi mu zabijanie. I przez to też można powiedzieć, że jest on nieludzki. Co bardzo pięknie zgadza się z ideą tego, że człowieczeństwo i to, co odróżnia człowieka od zwierzęcia to umiejętność odczuwania empatii. Oczywiście jest rzeczą dyskusyjną, co właściwie odczuwają zwierzęta - czy na pewno nie odczuwają empatii. Jednak tak się ogólnie przyjmuje i co najważniejsze uważa się, że miarą człowieczeństwa jest umiejętność kochania. I myślę, że całe "Pachnidło" jest rozważaniem tego właśnie zagadnienia - tego jaki ma na człowieka wpływ brak umiejętności odczuwania przez niego pewnych typowo ludzkich uczuć jak miłość i empatia. Jest to także rozważanie na temat tego, co określa, co decyduje o człowieczeństwie osoby. I na uwagę zasługuje fakt jak bardzo ten film jest dopracowany - wydźwięk poszczególnych scen i całej historii. I jak pięknie do samego końca realizowany jest z wielką precyzją i kunsztem. Bo niestety często mamy całkiem dobry film, który pod koniec sprawia wrażenie jakby się zmęczył :) czy też twórcy jego :) i jakby sama końcówka była zrobiona na szybko, byle już dać widzowi odejść od telewizora czy wyjść z kina. W "Pachnidle" tego nie ma - koniec jest tak samo precyzyjny, dopracowany i przemyślany pod względem idei, jak cały film. To jest wielki plus tego filmu. No i wspaniałe aktorstwo. Wielka rola Ben Whishaw'a, który naprawdę genialnie potrafił oddać zachowanie człowieka wyzbytego uczuć empatii i miłości. I potrafił też dzięki temu wzbudzić w widzu zimny stosunek do jego postaci. Zwykle bowiem postać tak młodego i w sumie przystojnego mordercy budzi w widzu jakąś sympatię, a tu w "Pachnidle" tej sympatii nie ma. Grenouille nie czuje miłości, ani sympatii i nie czuje się ich także do niego. Uważam, że to naprawdę wielki kunszt tego aktora, bo taka rola jest naprawdę bardzo trudna. Myślę, że łatwo, no przynajmniej łatwiej, jest grać jakieś emocje, uczucia, natomiast zagrać brak uczuć to jest coś naprawdę ogromnie trudnego. Dlatego uważam ten film za bardzo niezwykły. Oczywiście także ze względu na inne jego zalety, bo jest ich naprawdę bardzo dużo, ale już same te tutaj wymienione powodują, że jest to film wyjątkowy i niewiele jest aż tak wybitnych produkcji.

Eleonora

Dokładnie... przed chwilą w innym temacie napisałem podobnie (tylko 13 razy krócej:) Co więcej, myślę, że główny bohater zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie zabijał, aby zdobyć to "coś". Wystarczyło obdarzyć miłością jego pierwszą ofiarę, w której na swój sposób się zakochał. Prawdopodobnie nie potrafił, jednak zrozumiał swój błąd (i poniósł karę za swe zbrodnie, na własne, "świadome" życzenie).

pozdro

darkseptim

------- UWAGA wpis zawiera SPOILER !!! --------

Bardzo się cieszę z Twojego wpisu darkseptim, ponieważ mam wrażenie, że jakoś mało osób wczutuje się w głębię tego filmu, a uważam, że naprawdę warto. Mam nieco inne spojrzenie na kwestię kontaktu między Grenouille, a tą dziewczyną ze śliwkami, aczkolwiek jest to kwestia prywatnej interpretacji więc nie jest moim celem spieranie się kto ma racje, bo uważam, że takich 'racji' może być więcej. Byle tylko były to rozsądne interpretacje biorące pod uwagę całość historii, a nie tylko kilka wybranych elelmentów (i np. dziwiące się 'orgii'). W sumie chętnie bym poznała jeszcze więcej spojrzeń na ten film i szkoda, że ludzie tak rzadko piszą coś więcej na temat ich osobistego odbioru. Wracając jednak do tego kontaktu Grenouille z dziewczyną. Uważam, że Grenouille nigdy nie był zdolny do odczuwania miłości i nie mógł pokochać tej dziewczyny. Jego nieumiejętność doznawania takich uczuć podkreślona jest tym, że nie ma on zapachu. Co z kolei nawiązuje do braku duszy, którą z kolei można rozumieć jako człowieczeństwo (w sensie bycie człowiekiem - tak jak mówi się często na kogoś okrutnego, że jest bezduszny i dlatego, że w "Pachnidle" silnie wcześniej podkreśla się symbolikę zapachu. Zapach jako dusza kwiatu. Zapach oddawany przez umierające kwiaty w procesie wyrobu perfum. I w końcu pachnidło sporządzone z zapachu/duszy dziewcząt będące esencją uczucia miłości, czyli jakby człowieczeństwa. Ta symbolika jest bardzo wyraźna i wielokrotnie podkreślana.) A więc Grenouille nie jest w stanie pokochać nikogo i na tym polega jego wielka tragedia i to właśnie zauważa na placu, kiedy wszyscy ludzie dokoła niego ulegają magii pachnidła i czują wielką miłość, a on nadal nic nie czuje. Wtedy Grenouille dostrzega jak wielka jest między nim, a nimi różnica i jak bardzo brakuje mu tego ludzkiego elementu. I spostrzega wtedy wysypujące się z kosza śliwki, które przypominają mu pierwszą zamordowaną dziewczynę. I zaczyna zastanawiać się jak by to było, gdyby ona inaczej na niego zareagowała, gdyby się go nie bała i gdyby mogli się tak obdarzyć miłością jak ci wszyscy ludzie na placu (nie seksem tylko miłością!). Gdyby on sam na nią także inaczej zareagował. Gdyby w ogóle potrafił inaczej reagować. Wyobraża sobie jak by to były, gdyby zachowywał się w stosunku do kogoś tak jak Ci ludzie na placu i gdyby ktoś obdarzył go równie daleko idącą ufnością. Grenouille zauważa w tym momencie jak bardzo jego stosunki z ludźmi są nieprawidłowe/nienaturalne/nieludzkie. I zauważa, że pachnidło na niego nie działa, że jest tak bardzo inny od ludzi, tak bardzo odczłowieczony. Ciekawe jest także samo to, że pachnidło zostało sporządzone z młodych dziewcząt. Istot pełnych miłości, czy podatnych zarówno na jej dawanie, jak i na jej wywoływanie u innych. Pachnidło jest więc esencją ich duchowości, skradzioną im duszą (którą oddały tak samo jak oddają swój zapach umierające kwiaty w procesie enfleurage'u - przy okazji piękny cytat z filmu: "Całą sztuką enfleurage'u jest pozwolić kwiatom umrzeć powoli. Jakby we śnie.") i nośnikiem umiejętności odczuwania miłości. Ciekawe jest także to, że ojciec Laury przepełniony rozpaczą bardzo długo stawia opór działaniu pachnidła ponieważ w jego sercu/duszy przeważa nienawiść do mordercy i gorycz/rozpacz po stracie ukochanej córki. W końcu jednak i on ulega mocy perfum, ponieważ podobnie jak inni posiada w sobie zdolność odczuwania miłości i zostaje ona uaktywniona (zaczyna przeważać nad innymi uczuciami) mimo tak wielkiej jego goryczy. Grenouille pozostaje więc jedyną odporną na działanie perfum istotą i jego samotność, inność i odizolowanie od ludzi osiągają w tym momencie apogeum, stając się dla niego nie do zniesienia. Mógłby się cieszyć, że uniknął tortur i śmierci. Mógłby z tą ilością perfum, która mu pozostała zdobyć wielki majątek, władzę.. mnóstwo rzeczy. Jednak jemu na tym wszystkim nie zależy. Bo czym są te rzeczy wobec braku miłości tożsamego z brakiem duszy, czy człowieczenstwa. Dlatego smutny Grenouille po prostu odchodzi. Idzie i idąc jakby przypadkowo, ale i podświadomie dochodzi do miejsca swojego narodzenia, miejsca w którym wszystko się rozpoczęło. I tam postanawia się zabić. Czy raczej pozwolić się zabić. I zostaje zabity - zabity z miłości. Wolę myśleć, że rozszarpany i pochłonięty z miłości niż np. zjedzony z miłości. Wiele osób tłumaczy tą scenę zjedzeniem i w sumie to także mi się podoba zwłaszcza, że wspaniale koresponduje z najnowszą płytą Marilyn Mansona "Eat me, drink me" (dla nie wtajemniczonych traktującą o wszelkich możliwych rodzajach i przejawach miłości włącznie z aktem pożarcia z miłości). W każdym razie chciałam zauważyć, że jakkolwiek się to interpretuje - czy jako rozszarpanie, czy pożarcie, to i tak ogólnie ma być to całkowitym mistycznym pochłonięciem i po ciele Grenouille nie zostaje żaden ślad. Pozostaje tylko ubranie, co jeszcze bardziej podkreśla bajkowość i symbolikę wszystkich wydarzeń w filmie i mam nadzieję, że jeszcze bardziej uzmysławia widzom, że nie należy tego wszystkiego traktować dosłownie i np. zastanawiać się gdzie są kości Grenouille no bo kości chyba oni nie zjedli...


Cytat z końcowych scen filmu:

"Do tego czasu Grenouille był już w połowie drogi do Paryża.
Zostało mu dość pachnidła, aby zniewolić cały świat, gdyby tylko zechciał
mógłby wejść do Wersalu, gdzie Król całowałby jego stopy.
Mógłby napisać do Papieża wyperfumowany list i ogłosić się nowym Mesjaszem.
Mógłby zrobić to wszystko, a nawet więcej, gdyby zechciał.
Posiadł moc potężniejszą od pieniędzy, terroru i śmierci
Niepokonaną moc rządzenia miłością ludzkości.
Tylko jednej rzeczy pachnidło nie mogłoby dokonać.
Nie mogło zmienić go w osobę, która potrafi kochać
Ani być kochaną przez innych.
A więc, piekło z tym wszystkim, pomyślał.
Niech piekło pochłonie świat. Z pachnidłem. Z nim samym.
25 czerwca, 1766, około 11 w nocy
Grenouille wszedł do miasta przez Port d'Orlans
I niby lunatyka
Wspomnienia przywiodły go na powrót do miejsca, w którym się narodził.
<okrzyki ludzi go widzących> - Anioł?
<okrzyki ludzi go widzących> - Kocham cię!
W krótkim czasie, Jean-Baptiste Grenouille
Zniknął z powierzchni ziemi.
A gdy skończyli, czuli dziewiczy poblask szczęścia.
Po raz pierwszy w życiu
Wierzyli, że zrobili coś
z czystej miłości."

Eleonora

podoba mi się Twoja interpretacja, jest na prawdę mądra, skłaniam się ku takiej samej. uważam jednak że film niestety nie jest "precyzyjny" łącznie z jego zakończeniem. a szkoda bo końcowa scena, w której ostatnia kropla upływa z otwartego flakonu jest bardzo niejasna. zastanawiam się dlaczego ta jedna kropla pachnidła spadająca na bruk nie zrobiła na NIKIM żadnego wrażenia zaś kilka kropel wchłoniętych przez chustkę potrafiło omamić cały TŁUM. dziwię się, że w ogóle ostała się choćby kropla pachnidła, dziwię się też, że motłoch nie porwał ubrań Grenouille'a. mam też kilka innych zastrzeżeń ale całe przesłanie filmu jest rzeczywiście dobre, o ile je mądrze zinterpretować.

pyrek3

pyrek3, a wiesz mi ten koniec filmu jednak także pasuje, dlatego, że podkreśla przypowieściowy charakter całej historii. Chodzi mi o to, że na tą scenę, gdy pokazywane jest to rozrzucone na placu ubranie można spojrzeć w ten sposób, że cała ta historia o Grenouille była jedynie przypowieścią/bajką zainspirowaną zobaczeniem na placu takich porozrzucanych ubrań. Czyli, że autor opowieści widząc tak właśnie porozrzucane na placu ubrania i jakąś fiolkę (lub nawet i same te ubrania) pomyślał sobie "skąd wzięły się te ubrania porzucone tak pośrodku placu" i pomyślał, że mogą być to ubrania pozostałe po jakimś człowieku, po zniknięciu jakiegoś człowieka itd. itd. i w końcu wymyślił całą tą historię. Ostatecznie tak właśnie często wymyśla się opowiadania. Coś nas zaintryguje i zastanawiamy się jaką można do tego dorobić historię - co mogło poprzedzić daną scenę, doprowadzić do jej zaistnienia. Nie wiem czy oglądałeś "Świat według Garpa". Tam główny bohater Garp chce zostać pisarzem i wychodzi na spacer w poszukiwaniu inspiracji. Widzi jakąś kobietę wysiadającą z taksówki, mężczyznę wchodzącego do hotelu (no albo na odwrót, albo oni oboje wysiadali, wchodzili - w tej chwili nie pamiętam dokładnie, ale to nieistotne) i widzi rękawiczkę, którą zgubił chyba ten mężczęzna. Dokładnie już tego nie pamiętam, ale chodzi o to, że Garp wraca do swojego mieszkania, siada przy maszynie do pisania, kładzie obok tą znaleziona rękawiczkę i pisze opowiadanie pt. "zaczarowane rękawiczki". Wymyśla całą dość skomplikowaną i bardzo symboliczną i magiczną opowieść pod natchnieniem widoku tej rękawiczki (czy rękawiczek) i samego spojrzenia na postacie tego mężczyzny i kobiety, których widział na spacerze. Tak właśnie często pisze się opowiadania i bardzo to lubię w procesie tworzenia - to doszukiwanie się jakiejś historii i magii w takich przeciętnych i zwykłych rzeczach. I wydaje mi się, że na zakończenie "Pachnidła" można spojrzeć właśnie w ten sposób, że jest to podkreślenie bajkowości tej historii, jej przypowieściowego charatkteru. Takie powiedzenie "może tak było, może tak nie było, ale skąd mogły się wziąć te ubrania?", "jakie wydarzenia doprowadziły do tego, że znalzały się one na tym placu w ten sposób porozrzucane?". I podobnie kwestia tego flakonika z ostatnią kropelką pachnidła. Albo ono tam było i też właśnie poddało myśl tej historii, albo jest pokazane po to by widząc same te ubrania pomyśleć "ech, to była tylko taka imaginacja", a po tej myśli zobaczyć ten flakonik i stwierdzić "a może jednak nie?". We mnie właśnie takie myśli budzi ta końcówka filmu. Przy czym nadal pasują mi one także do tego, że 'zniknięcie' Grenouille'a na skutek rozszarpania, czy pochłonięcia/zjedzenia, jest podkreśleniem tego, że taki człowiek - nie umiejący kochać - jest tak nieludzki, że nie zasługuje na życie. Że sam jego charakter, istota jego bytu sprawia, że musi zniknąć będąc jakby obrazą natury, czy obrazą Boga.
Dlatego też - przez ilość tych wszystkich możliwych interpretacji i rozumień - "Pachnidło" jest dla mnie filmem naprawdę wybitnym i niezwykle bogatym w sensie mądrości i przekazu.

Eleonora

pod głębokim wrażeniem twojej wypowiedzi.
długości jak i sensu.
całkowicie się z tobą zgadzam.. :)

Eleonora

Witaj Eleonoro,
chciałabym Ci polecić film "Źródło" (the fountain) - nie wiem czy widziałaś, ale chyba Ci się spodoba... Dla mnie ten film to poezja, tak chyba najtrafniej można go określić.. Pozdrawiam :)

betta1

Witaj betta1, nie oglądałam tego filmu, który mi polecasz, ale zerknęłam na jego stronę, poczytałam opis i wygląda naprawdę bardzo interesująco. Będę go poszukiwać :) Dzięki wielkie za polecenie mi go, bo faktycznie chyba masz rację, że mi się spodoba. Fajnie tak jak ktoś coś poleci, bo jednak jest tyle tych filmów, że czasem można przeoczyć coś nawet całkiem popularnego. No, a przynajmniej tak jest w moim przypadku, bo jakoś nie mam tendencji do śledzenia nowinek itp. Dlatego w przyszłości też chętnie skorzystam z jakiegoś polecenia:) (pamiętaj o mnie)
pozdrawiam Cię serdecznie

betta1

betta1 widziałam "Źródło"! Już jakiś czas temu, ale ostatnio nie było mnie na filmwebie, więc dopiero teraz piszę. I powiem Ci, że to właśnie z Twojego polecenia ten film obejrzałam i ogromnie jestem Ci wdzięczna, bo to jest po prostu cudo. Ten film otworzył mnie na wiele rzeczy (w sensie postrzegania/spojrzenia). Kochana jesteś za to polecenie :) Polecaj mi jak najczęściej takie perełki plisss
dzięki wielkie i pozdrowienia :*

darkseptim

Właśnie. W tej scenie on uświadomił sobie że nie warto było tego robić. Że nie warto istnieć kiedy nie potrafi się kochać.

Ogólnie zdziwiło mnie zakonczenie. Ale jak pisałam w innym wątku wczesniej czytałam kawałek książki (do momentu aż przeniósł się do tej jaskini) i film jest w 100% oparty na tym co w książce jest napiane.

Eleonora

witam, krótko w ramach drobnej polemiki...
uniesienia ludzkie mogą wynikać z natury ludzkiej jak najbardziej, w tym uczucie błogostanu (trudne do opisania, właściwie nieuchwytne, nieziemskie) może też niestety być skutkiem działania czynników pozanaturalnych na ludzki układ nerwowy
ja postrzegam ten idealny perfum jako narkotyk, czyli brak tu odniesień do naturalnych związków przyczyno-skutkowych wywowałnych świadomym uczuciem - te uczucia zostały wywołane wbrew woli tłumu, wbrew ich naturze, wbrew ich prawdziwemu ego - ludzie pełni nienawiści do tego samego człowieka po odurzeniu obwołują Grebouvilla istotą nadludzką !
to raczej wspaniały temat dla rozważań jak ułomność ludzka daje się łatwo mamić poprzez mocne oddziaływanie...
równie dobrze mógłby tam stać na podeście sam diabeł i ludzie byli zauroczeni jego sztuczkami - tu nie chodzi o samą osobę bohatera o niezwykłym darze, zmysle powonienia - tu chodzi o konflikt co jest dobrem a co złem, i tak naprawdę ukazuje na końcu jak zło może porzybierać wspaniałe na zewnątrz oblicze a ludzie nie dostrzegą prawdy

Eleonora

Niewiem jakich tutaj słów pięknych i erudycjii używała Eleonoro to się pie...li i to ostro :)
Jestem pod wrażeniem twoich słów, i choć nie interpretuje tego filmu pewnie tak jak ty i nikt inny jestem świecie przekonany, że ten film bardziej cię zaskoczył(w pozytywnym tego znaczeniu)niż spodobał, tak więc moja interpretacja, po jednokrotnym obejrzeniu pewnie nie jest wpełni mierna w twoich oczach lecz zauważyłem i swoje zdanie mam będąc pod wrażeniem tak wielkiego zaangażowania które wynikło i polemiki z kilkoma osobami z filmwebu wtrąciłem swoje 3 grosze.
Mam nieodparte wrażenie że masz słabość do tego film i tyle
wrażenia jak opisujesz ten film są, nasuwają myśl że jest to twoja praca dyplomowa albo coś takiego :)
Może niebyłem przygotowany wczoraj na obejrzenie tego filmu i precyzyjnie nie odpowiem czy mi się podobał czy nie, dlatego daje 6/10
Tak myśle trzeba obejrzeć kilka razy ale niezmieni to faktu że nie ma szału jak dla mnie i nie zaskoczy mnie a może, to się już kilka razy zdarzało
pozdro

MendezZ

Nie rozumiem tego "to się pie...li i to ostro" - na pierszy rzut oka wydaje mi się, że chodzi Ci o to, że coś się nie zgadza, ale nie wiem co Ci się nie zgadza. I nie wiem dlaczego piszesz "Niewiem jakich tutaj słów pięknych i erudycjii używała Eleonoro" no bo chyba komentujesz moje wpisy, no to chyba je czytałeś więc przecież wiesz jakich słów użyłam i o czym pisałam. I nie rozumiem też tego "jestem świecie przekonany, że ten film bardziej cię zaskoczył(w pozytywnym tego znaczeniu)niż spodobał" no bo czy to oznacza, że film nie może się bardzo podobać i jednocześnie zaskakiwać? Osobiście nie widzę sensu rozgraniczania takich rzeczy, zwłaszcza, że faktycznie bardzo mi się podobają filmy, które mnie zaskakują - zaskakują w sensie sposobu ukazania czegoś, czy jakości /wspaniałości/ ukazania. No, ale chyba większość osób tak ma. Chyba to, że jakiś film nam się podoba wiąże sie nierozerwalnie z tym, że czujemy się nim oczarowani, czy odczuwamy dla niego podziw, co wiąże się z owym pozytywnym zaskoczeniem. I nie rozumiem też tego stwierdzenia, że nasuwa Ci się myśl, że to moja praca dyplomowa, czy coś w tym rodzaju. W sumie to dla mnie nawet komplement, bo w taki sposób odbieram wszystkie oglądane filmy. W tym sensie, że z pełnym zaangażowaniem. Dla mnie to jest pozytywna cecha więc nie za bardzo pojmuję w jakim sensie o tym piszesz.
No po prostu zupełnie nie rozumiem Twojego komentarza z tymże piszę to tylko tak informacyjnie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to jak odbierasz mój komentarz, czy ja Twój nie ma wielkiego znaczenia, bo faktycznym tematem dyskusji jest tutaj film.

MendezZ

Rzeczywiście twój post jest trudny do zrozumienia może z powodu bardzo skomplikowanych metafor jakie zastosowałeś ale mniejsza z tym. Najbardziej boli mnie to ze przez takie osoby jak ty ten film ma taką niską ocenę( bo według mnie zasługuje na lepsza) i osoba ktora rzuca okiem na ocenę tego filmu może sie do niego zrazić i stracić przyjemność obejrzenia go. Aha bardzo podoba mi sie twoja interpretacja filmu Eleonora. Moja jest bardzo podobna :)

Pozdro

Strzalek21

Bardzo mi miło, że to napisałeś :)

Eleonora

Bardzo się cieszę, że trafiłam na tę stronkę i interpretacje Eleonory - Eleonoro - wielkie dzięki!!!! Rozjaśniłaś mi w główce co nieco, co po obejrzeniu tego filmu jakoś nie mogłam do końca skapować co i jak i nie boję się do tego przyznać :) film naprawdę godny polecenia, ubolewam tylko nad tym, że trochę się trzeba naszukać żeby znaleźć interpretację, jakieś wytłumaczenie a nie tylko recenzję, która końcówkę filmu praktycznie pomija - chodzi mi o jej wymowę.

A co do tego flakoniku na końcu, który został po głównym bohaterze i tej ostatniej kropli perfum...może to miało symbolizować właśnie jego odejście z tego świata, kropla spadła na ziemię i ulotniła się jako taki symbol "duszy" Grenouilla i to był ten koniec ostateczny jego osoby, dopiero po zjedzeniu ciała. Bo w końcu on miał tę świadomość, że na nic mu władza skoro nie może kochać i wolał zniknąć z powierzchni Ziemi. A może jeszcze inaczej - może ta kropla ma symbolizować tę czystą miłość, ten raj który był w "jej mocy". Wsiąknął on w ziemię, by pokazać że jakaś namiastka tego wszystkiego - a może nie tylko namiastka - tego czego Grenouille nie mógł odczuwać i czego szukał jest ciągle na ziemi, pośród nas, że jest możliwa wśród nas, ludzi. I tu jest piękno tego przesłania. :) Ja to odebrałam w ten sposób.

Jeszcze raz dzięki za wszelkie informacje oświecające umysł :) pozdrawiam
Anja

tomianka

tomianka, bardzo miło, że napisałaś taki post :) Dla mnie "Pachnidło" jest bardzo ważnym filmem i bardzo rozjaśniło moje postrzeganie pewnych kwestii. Mogłabym o tym filmie jeszcze sporo napisać i wydaje mi się, że są też inne osoby, które zauważyły pewne rzeczy, które np. mi umknęły. Niestety na filmwebie jakoś mało się zachęca do takiej wymiany przemyśleń, a jest może nie to że wiele, ale za to bardzo aktywnych, osób, które usilnie krytykują wszelkie dłuższe wypowiedzi, jak i w ogóle zagłębianie się w filmy. Wiesz dziwi mnie np. coś takiego, że w Polsce, gdzie niby wiele osób wyznaje religię chrześcijańską tak mało osób zrozumiało, że "Pachnidło" jest bardzo prochrześcijańskim filmem i że odwołuje się do Hymnu o miłości z Biblii. Ja osobiście nie uważam się nawet za Katoliczkę (choć formalnie nie wypisałam się z Kościoła), a jednak widzę w wielu rzeczach dobro i miłość (tak jak i w Biblii widzę wiele mądrych przesłań), podczas, gdy inni niby to silnie wierzący dopatrują się we wszystkim zła, a w alegorycznej historii Babtysty nie potafią zauważyć ani jej tematu, ani nawet odwołania do Hymnu o miłości. To znaczy, może nie tyle mnie to dziwi, bo w sumie taka dwulicowość jest dość powszechna, czy powierzchowne traktowanie wiary i Boga, ale po prostu można powiedzieć, że wiele to mówi o ludziach. W tym wypadku Polakach. Nie wypowiadam się o innych narodach, bo nie wiem jak oni przyjęli ten film. Myślę, że wiele to mówi o wierze Polaków. I nie chodzi mi tu o to, żeby kogoś krytykować, ale to też jest ciekawe i to też jest pewną nauką wypływająca z tego filmu. Obserwacja jak coś takiego - taką historię - rozumieją różni ludzi. W sumie ten film bardzo mocno pokazał też silne zahamowania seksualne w naszym społeczeństwie i to, że wiele osób jest w stanie oglądać jakieś makabryczne horrory, a na scenę, w której pokazuje się nagich ludzi, którzy się powiedzmy miłują (a nie uprawiają seks) - patrzą z obrzydzeniem. Także sam fakt, że ludzie kojarzą nagość od razu z seksem jest dość ciekawy. To wszystko są kwestie nie dotyczące bezpośrednio samego filmu, a raczej reakcji ludzi na ten filmy, czyli dotyczące psychiki naszego społeczeństwa, ale to też jest bardzo ciekawe i wartościowe. Przy czym nie uważam wcale by Polacy byli jacyś gorsi, czy bardziej zahamowani od innych narodów. Różne narody mają różne wady. I to o czym piszę jest bardziej typowe ogólnie dla ludzi niż konkretnie dla Polaków, jednak wypowiadam się na podstawie wypowiedzi ludzi z Polski i dlatego mówię o Polakach.

Jeśli byłabyś zainteresowana moimi wpisami na temat tego filmu to jeszcze w jednym temacie napisałam coś może dla Ciebie interesującego. Jest tego niewiele. Cały temat jest długi, ale zawiera generalnie spam. W sumie szkoda, bo przez to odechciało mi się pisać więcej, a poza tym jak mówiłam niektórzy pisali o rzeczach, nad którymi się nie zastanawiałam i chętnie poznałabym tego rodzaju przemyślenia. Ktoś w którymś miejscu (nie pamiętam którego tematu) napisał o tym, że wszyscy ludzie, z którymi główny bohater się styka w jakiś sposób albo mu zazdroszczą (np. daru komponowania perfum), albo chcą go w jakiś sposób wykorzystać - w sensie zarobić na nim. Ogólnie mówiąc w jakiejkolwiek byliby sytuacji zawsze chcą więcej i zawsze kończy się to dla nich śmiercią. Nie potrafią zadowolić się tym, co już mają. Bo jak pamiętamy kolejne osoby z którymi styka się Baptysta w jakiś sposób umierają. I jest to ciekawa obserwacja. Ja wcześniej (przed przeczytaniem tej czyjejś uwagi) nie pomyślałam nad tym w ten sposób. Mi te śmierci skojarzyły się z wierszem Leopolda Staffa "Deszcz jesienny". Tam jest taki fragment:
"Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze
I smutków potwornych płomienne łzy płacze... "

I właśnie to od razu przyszło mi do głowy, kiedy oglądałam "Pachnidło" i Babtysta tak szedł przez to życie i zostawiał za sobą same trupy. Ta idea robienia czegoś złego jakby nieświadomie, przypadkiem, nie chcący. To tez jest bardzo ciekawe. Można też zastanawiać się nad zestawieniem jego postaci, która jest nieludzka i potworna z postaciami innych osób. można roztrząsać to pod względem psychologiczno społecznym, oraz np. takim, że faktycznie robił on rzeczy złe, ale został społecznie zauważony, znienawidzony i ścigany. Natomiast inni ludzie, którzy też mieli w zwyczajach katowanie podopiecznych, włącznie z pobiciem na śmierć, czy innym rodzajem zabicia (tak jak ta opiekunka dzieci w przytułku, albo ten garbarz) - ci ludzie byli społecznie akceptowani. Czyli mamy pewną typową nierówność w ponoszeniu konsekwencji za złe czyny. Niby taka typowa rzecz, ale też interesująca, choćby z tego względu, że człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym społecznym odbiorem - nad tym, że ludzie raz tak chętnie piętnują zło/morderstwo, czy inne wykroczenie/, a innym razem swobodnie przymykają na to oko. I jest pewne podobieństwo w odbiorze społecznym "Pachnidła". Tyle osób jest u nas niby takich religijnych i dobrych, ale oburzają się widząc nagi tłum, czy alegoryczną historię mordercy i jednocześnie bez problemu oglądają krwawą jatkę w jakimś horrorze. I tam bez słowa to akceptują, a nawet często mają pretensje, że film był za mało krwawy i za mało ich wystraszył.

Wracając do tego, co pisałam w innym temacie. Jeśli będziesz miała ochotę przeczytać to chodzi o temat: http://www.filmweb.pl/topic/668602/KOSZMAR%21%21+PO+CO+TO+BY%C5%81O++.html?page= 3 , ale konkretnie o wpisy na trzeciej stronie w połowie tej strony - począwszy od wpisu użytkownika o nicku Stazi. Tam jest pare naszych postów (jego i moich) - niewiele, ale faktycznie dotyczą filmu, a nie jakichś dyskusji nie na temat. I później jeszcze na stronie 6tej też mniej więcej w połowie usiłowałam porozmawiać na temat tego filmu z *Migotką*, ale to jest mniej więcej to samo, co ze Stazim - wiele nie wnosi. W każdym razie, jak masz ochotę to możesz jeszcze tam zajrzeć. Naprawdę miło mi, że się tym interesujesz. Nie chodzi mi o to, że moimi wypowiedziami konkretnie, ale że w ogóle starasz się odnajdywać w filmach coś więcej niż rozrywkę i że jesteś otwarta na poznawanie. Uwielbiam takie rozumne osoby :)
pozdrawiam Cię bardzo gorąco :)

Eleonora

Pisanie Twoje to logorrhea. Jego istotę streścić można w 14 zdaniach, tak jak poruszony w filmie temat zamknąć w krótkiej etiudzie filmowej (Polański dałby radę).Typowo kobiecy komentarz, do typowego kobiecego przeżywania obrazów pełnych namiętności i gry zmysłów. Chociaż cały film grzązłby w symbolice, dziwić może u Ciebie owo stawianie wyżej takich zjawisk jak miłość, namiętność, kolor, zapach, ponad okrucieństwo, cierpienie i śmierć, nad którymi nie wstrzymujesz kroku. Służą Ci one tylko dla osiągnięcia tego samego celu co u bohatera, wyzwolenia emocji, pobudzenia wyobraźni, wzburzenia podniecającego uczucia opętania wszystkich zmysłów . Może oczekujesz również u kresu swych dni, swojej równie namiętnej, emocjonalnej i pełnej zmysłowości śmierci?

mumia

mumia, co zabawne to to, że w tym filmie właśnie chodzi o to, aby pokazać, jak człowiek nie umiejący odczuwać empatii i miłości przestaje być człowiekiem, a staje się potworem, a Ty żeś to zrozumiał, że to pochwała okrucieństwa...Dziwię się, że można aż tak bardzo na opak coś odebrać. I dziwny bardzo też jest ten fragment: "stawianie wyżej takich zjawisk jak miłość, namiętność, kolor, zapach, ponad okrucieństwo, cierpienie i śmierć, nad którymi nie wstrzymujesz kroku" i nawet nie w tym rzecz, że dziwny stylistycznie i że nie wiadomo skąd ten pomysł z tym stawianiem wyżej zwłaszcza jeszcze zapachu i koloru (???). Najdziwniejsze, że wygląda na to, że jak pada słowo 'miłość' to przychodzi Ci do głowy jedynie skojarzenie z miłością między kochankami, miłością o charakterze seksualnym, związaną z namiętnością. Tak jakbyś w ogóle nie zdawał sobie sprawy z istnienia miłości bliźniego, miłości drugiego człowika jako takiego.

oliaa

cóż mogę dodać. uważam, że ekranizacja sprostała niesamowitej książce. polecam zatem teraz cofnąć się do oryginału, najlepiej po niemiecku - jeżeli ktoś ma takie możliwości. różnice w tłumaczeniu są, jak zawsze zresztą ;)

fickDich

Eleonoro, jesteś fantastyczna!! Cieszę się, że są ludzie którzy doceniają takie dzieła i potrafią je sensownie zinterpretować... Może Twoja interpretacja nieco odbiega od mojej, ale bardzo mi się podoba... Domyślam się, że jesteś artystyczną duszą ;) (i bardzo mądrą osobą)
Ktoś wyżej polecił Ci "Źródło" Również polecam :) (jest w moich ulubionych, tak jak i "Pachnidło") jestem niemalże pewna, że Tobie także się spodoba... Mimo tego, że Twoje komentarze są bardzo długie to bardzo przyjemnie się je czyta ;)
Pozdrawiam serdecznie!

kasiaaa7891

:)))) Ten temat jest jakimś niezwykle dla mnie miłym tematem, bo jeszcze nie zdarzyło mi się, by tak wiele osób w jednym temacie napisało mi tyle miłych rzeczy :) Nie to, że nikt mi takich tekstów nie pisze, ale po prostu są bardziej porozrzucane po róznych tematach, mailach, gg, a w tym temacie jest takie jakieś nagromadzenie tego, że aż mi serce rośnie :) Jeśli chciało by Ci się napisać swoją interpretację "Pachnidła" - choćby jakieś fragmenty, te które, jak piszesz nieco odbiegają od mojego odbioru, to bardzo chętnie bym to przeczytała. Bo tak, jak pisałam zdarzyło mi się przeczytać o "Pachnidle" pare uwag, które nie przyszły mi do głowy, a też bardzo mnie zaintrygowały i chciałabym poznać więcej takich wypowiedzi.
"Źródła" jeszcze nie oglądałam, ale mam w planach. Na razie słuchałam soundtracka z tego filmu i ogromnie mi się podoba. Myślę, że z filmem będzie tak samo. W ogóle bardzo mi się spodobało to, że betta1 napisała mi o tym filmie, bo jednak nie śledzę tego wszystko, co się pojawia i łatwo mógłby mi umknąć, choć z drugiej strony pewnie po tym jak trafiłam na ten soundtrack odszukałabym i ten film. Jeśli masz jeszcze jakieś ciekawe propozycje innych tytułów to chętnie je poznam. Możesz mi napisać na blogu, będę wdzięczna :) Z bardzo ciekawych filmów obejrzałam ostatnio "Pana życia i śmierci" również z genialną muzyką. Także bardzo polecam. Jak masz ochotę to skontaktuj się ze mną jakoś (w wolnym temacie na moim blogu jest adres mailowy) i zachęcam Cię do założenia blogu choćby takiego minimnalnego z jednym tematem umożliwiającym kontakt. Wtedy bym Ci coś tam napisała nie robiąc tutaj offtopiców. To się jednak często przydaje. Dziękuję Ci bardzo za wszystkie miłe słowa :)

Eleonora

hehehe "okazują sobie miłość" to całkiem trafne słowa;)

igaanime

To film ktory dużo daje do myslenia, przede wszystkim o milości. Eleonora jestem pod wrazeniem twojej interpretacji i twojego stylu pisnia. W wiekszosci sie z toba zgadzam

Oluczka1

Oluczka1 dziękuję Ci bardzo. Polecam Ci - jeśli jeszcze nie widziałaś - "Źródło". Także bardzo wyjątkowy film i jest w tych obu filmach pewne podobieństwo zasobów mądróści, jak i przepychu obrazów i dźwięków.

Eleonora

Ja się zastanawiam, kto opowiada całą historię? Może oglądałem nieuważnie, więc nie bijcie, jeśli jest to pytanie głupie, ale czy to jest po prostu lektor, który kończy i zaczyna film czy jest to jednak bohater filmu? Zazwyczaj lektor okazuje się jakimś bohaterem, ale w tym przypadku nie zostało to wyjaśnione, co jest takim małym i denerwującym mnie niedociągnięciem :

maxcine

Według mnie jest to właśnie po prostu osoba opowiadająca czyli narrator nie uczestniczący w wydarzeniach jako bohater. Dla mnie to jest ok, bo film ma charakter przypowieści - czyli jest podobnie jak w innych przypowieściach, choćby jakichś biblijnych typu "i Bóg zrobił to, i człowiek coś tam..." Myślę, że inaczej nie dałoby się tego filmu skonstruować, pewne rzeczy trzeba dopowiedzieć, zwłaszcza na końcu - podsumować. Bez tego nie byłoby też tak wyraźnego przypowieściowego stylu, a tutaj to bardzo ważne. Można cały ten film postrzegać jako opowieść całkowicie zmyśloną opowiadaną w celu nauczenia, wyjaśnienia idei człowieczeństwa i traktować tego narratora jako kogoś w rodzaju mistrza/nauczyciela. W każdym razie nie jest to bohater filmu. A przynajmniej ja nie widzę takiej możliwości.

Eleonora

Mam zamiar obejrzec :)
Wracając do tematu ze Jean był bez uczuc to uwazam ze cos tam jednak czuł. Zauważcie ze na koncu płakał, a łzy są wyrazem jakiś uczuc, emocji. Kiedy zabijał Laure, a ona spojrzala na niego to sie zawachał.

Oluczka1

No, ale są różne uczucia. On akurat nie umiał czuć miłości i empatii, co nie znaczy, że nie miał innych uczuć. Na końcu zrozumiał, że jego poczynania są bezcelowe, bo jest, że tak to określę, wybrakowany - zbyt mocno nieludzki przez tą nieumiejętność odczuwania miłości i empatii, a skoro tak to jego istnienie nie ma sensu, więc postanawia umrzeć. Nagle uświadamia sobie, że gonił za tymi zapachami nie dlatego, że faktycznie były dla niego takie ważne jako faktyczne zapachy, tylko dlatego, że pragnął wypełnić w sobie pustkę - brak duszy. Wypełnienie jej okazuje się niemożliwe, a życie z nią nie ma sensu.
W ogóle właśnie kwestia wykasowania tych dwóch uczuć (miłości i empatii) i wpływu takiego "wykasowania" na zachowanie człowieka jest bardzo interesująca. Osobiście kiedyś wydawało mi się, że to mówienie o tym, że istota człowieczeństwa zasadza się na umiejętności odczuwania miłości i empatii, jest bardzo przesadzone. No bo przecież człowiek ma jeszcze mnóstwo innych odczuć i w ogóle myśli/przemyśleń - wydaje się, że tak wiele rzeczy składa się na bycie człowiekiem. Jednak faktycznie jeśli odbierze się komuś umiejętność odczuwania miłości i empatii taki człowiek przestaje być ludzki. Zwykle staje się brutalny, agresywny i prymitywny. I wydaje mi się, że jest to następstwo tego, że po prostu nie posiada uczuć, które naturalnie hamują te prymitywne odruchy. I wtedy właśnie widać, co zostaje z człowieka, kiedy wyeliminuje się miłość i empatię. W innym temacie pisałam o powypadkowym uszkodzeniu mózgu, które powoduje niemożność odczuwania tych dwóch uczuć. To jest bardzo dziwne, że właśnie można mechanicznie uszkodzić w ten sposób człowieka, bo wydaje się, że to jakby cechy duchowe i wydaje się (no mi się kiedyś wydawało), że jest aż nierealnym pozbawić kogoś tych dwóch uczuć po prostu uszkadzając mu odpowiedni obszar mózgu. Jednak jest to możliwe i właśnie ciekawe jest jak to wpływa na zachowanie i osobowość takiego człowieka. I faktycznie sprawia, że jego życie staje się bez sensu. Tym ludziom zazwyczaj jest wszystko jedno, bo nie czując nic w stosunku do innych osób nie czują też by mieli wobec kogokolwiek jakiekolwiek obowiązki, albo żeby nie mogli kogoś zabić, zranić, czy zgwałcić. Tak więc z ich punktu widzenia to po prostu sobie żyją, ale faktycznie to życie nie ma żadnego celu, ani sensu. Mimo, że nie tracą innych umiejętności - logicznego myślenia itp. to jednak tracą jakby napęd by mieć jakiś cel dalej sięgający. Wystarcza im zazwyczaj życie z dnia na dzień i byle się nie przemęczać. Jak poobserwuje się takich ludzi to człowiek dopiero zaczyna rozumieć jak jednak szalenie ważne jest w byciu człowiekiem odczuwanie tych dwóch podstawowych wyższych uczuć i to że faktycznie wytyczają one istotę człowieczeństwa. I to nie jest tak, że ci ludzie są źli. Oni po prostu naprawdę nie potrafią nijak zdefiniować miłości. Nie rozumieją np. dlaczego ktoś pomaga swojemu dziecku, kiedy się ono przewróci. Normalnie jakiś zły człowiek może nie pomagać i może być ogólnie mówiąc zły, ale rozumie ideę miłości i rozumie z czego wynika zachowanie niesienia pomocy np. właśnie w przypadku czyjegoś upadku. Natomiast ci ludzie zupełnie tego nie pojmują. I ich zachowanie, ich widzenie świata, reakcje - dopiero one uświadamiają człowiekowi jak wiele z naszego zachowania ma związek z tymi podstawowymi dwoma uczuciami i jak pusty staje się bez nich człowiek.

Co do sceny morderstwa to według mojego odbioru nie ma tam w ogóle wachania w takim sensie, by przychodziło mu do głowy, że kogos zabija, czy rani. Jeśli jeszcze chodzi np. o pierwszą ofiarę to jest instynktowny odruch by dziewczynę uciszyć i jest załamanie, gdy ulatuje jej zapach. Ale właśnie nie myśli wtedy o niczym innym niż o tym zapachu. Natomiast potem, po zabójstwie, jest podniecony myślą o zapachach ludzi i ogarnięty ideą ich utrwalania. W ogóle nie myśli o tym, że właśnie kogoś zabił. Jednocześnie też nie ma jakiegos odruchu myślenia o tym, że jest jakiś sprytny, czy wszechwładny, bo kogos zabił. Czyli widać, że po prostu nie myśli o morderstwie w normalny ludzki sposób - widać tą pustkę w nim dotyczącą tych dwóch uczuć pozwalających ludziom zrozumieć/uświadamiać sobie, że kogoś ranią, krzywdzą, czy ogólnie zdawać sobie sprawę z istoty morderstwa.

Eleonora

Eleonoro, muszę przyznać, że nie pamiętam kiedy ostatnio natrafiłam na tak wyczerpujące i z pewnych powodów wartościowe wypowiedzi na dany temat, szczególnie na temat konkretnego filmu. Dzięki Ci za nie - to miło poczytać coś pisanego na temat, rozwiniętego, z przemyśleniami :-)
Dobrze, że jest ktoś, kogo jeszcze stać nie tylko na same przemyślenia (zamiast na stwierdzenie "to głupie", tylko dlatego,że coś jest niezrozumiałe na pierwszy rzut oka) i w dodatku na podzielenie się myślami :)

porzucone

Dzięki Wodnica79 :) Takie komentarze wiele dla mnie znaczą, bo choć z założenia uważam, że ten serwis powinien zawierać właśnie bardzo dużo obszernych wypowiedzi i przemyśleń to jednak często ludzie jakoś dziwnie i dziecinnie reagują krytykując dłuższe posty. I choć niby wiem, że to ich zachowanie jest bez sensu to jednak trochę zniechęca. Natomiast właśnie takie miłe słowa, jak Twoje, sprawiają, że nabiera się chęci do dalszych dyskusji i odzyskuję się wiarę w to, że jest z kim je prowadzić.

Eleonora

Nie zniechecaj sie, tak trzymaj
a dzieciarnie olewaj ;)

Oluczka1

hehe dzięki za wsparcie :* aczkolwiek obawiam się, że to nawet nie dzieciarnia - taki typ ludzki po prostu. A przypomniał mi się jeszcze jeden dziwny film, który chętnie polecam: "Wszystko dla miłości".

Eleonora

Witam , moim zdaniem jest kilka torów myślenia oglądając ten film i każdy według mnie prawidłowy, np. pierwszy - główny bohater odbierany jako szalony twórca czegoś niespotykanego , drugi - jako żenujące człowieczeństwo nad którym można(należy) się ulitować , trzecie - główny bohater sięga tam gdzie już człowiek nie ma wstępu..., czwarte - cel Jean-Baptiste Grenouille to danie temu parszywemu światu naprawdę coś DOBREGO, piąte - dążenie ludzi od zawsze ku nowemu ciekawemu, szóste - Jean-Baptiste jako doskonałe narzędzie w czyich "rękach" by stworzyć "coś złudnego" na podobieństwo NIEBA, po siódme być może Grenouille odkrył "COŚ" co należy już nie do tego Świata a jest w TAMTYM ...
Generalnie film kiedy się kończy i lecą napisy oraz Muzyka, oczy pozostają wlepione w jedno miejsce, usta otwarte, serce dziwnie bije, oraz ta tęsknota. Oczywiście ukłony dla naszej Mistrzyni
Pozdrawiam wszystkich.

patryk28

A możesz trochę rozwinąć to "trzecie - główny bohater sięga tam gdzie już człowiek nie ma wstępu..."? Chodzi Ci o jakby sięganie do czegoś hmm jakby boskiego, do czego człowiek jakby nie ma prawa sięgać?

Eleonora

To tak , jak by nie było TO dla nas(jeszcze), nas jako ludzi, tak jakby odkrył jak wygląda być cudownym istnieniem, być bliskim BOGU... A BÓG wtedy powiedział " ...KONIEC...". Nie potrafię tak pięknie jak TY opisać odczuć.

patryk28

uhm fajne, bardzo fajna myśl. To takie podkreślenie tego, co nie jest dla człowieka - oddajcie bogu, co boskie. Fajnie to wyłowiłeś. Tak jakby pokazanie, co się dzieje, kiedy człowiek dotknie się czegoś za bardzo boskiego - że jakby nie wytrzyma konfrontacji z "siłą" tego, "spali się". W ogóle nie przyszło mi to do głowy, a to jest bardzo ciekawe. Genialne. Ty weź pisz koniecznie jak Ci przychodzą do głowy takie myśli, bo to naprwdę dla innych potrafi być bardzo wartościowe (no dla mnie na pewno).

patryk28

Albo coś takiego jakby Grenouille stał się podobnym do anioła i jakby anioł potrafił wywoływać u ludzi miłość, ale sam nie potrafił jej odczuwać. Jakby w ten sposób był istotą niby bliższą Bogu, a jednocześnie jakby mniej doskonałą niż człowiek - jakby pozbawioną duszy. Jedynie służącą człowiekowi do pomocy, czy pośrednictwa między nim, a Bogiem. Coś w stylu takiego anioła mniej ukochanego przez Boga niż faworyzowany przez niego człowiek. Tak czasem się mówi, czy ukazuje w jakichś filmach jakby człowiek był obdarzony duszą, a anioł nie. Nie do końca to wszystko czuję i rozumiem, ale coś w tym jest. Nie wiem czy zupełnie by się zgadzało z całością filmu, ale samo w sobie jest bardzo interesujące.

Eleonora

Pokrętnie, ale zawsze, hm jak Grenouille wykonał już plan, ocknął się z gotowym pachnidłem sam , bez przyjaciół (nigdy ich nie miał), wiedział że działanie specyfiku jest piorunujące (ale nie ża tak!) i tym może sposobem pozyska ukochane osoby i sam zacznie kochać ,ale został pochwycony i ludzkimi umysłami osądzony. Ale kiedy już myślimy że koniec, niema ratunku, on - Jean Baptiste wykorzystuje i tu o dziwo dla wszystkich widzów przy wspaniałej MUZYCE zostaje obwołany "aniołem" - przez chwilę sami w to wierzymy... Pomijam chwilowe uczucie utraconej miłości Jeana. Na koniec po uczcie zakochanych w nim ludzi pozostaje nie do zniesienia pustka. I to jest genialne w tym obrazie.

oliaa

"I podobnie kwestia tego flakonika z ostatnią kropelką pachnidła. Albo ono tam było i też właśnie poddało myśl tej historii, albo jest pokazane po to by widząc same te ubrania pomyśleć "ech, to była tylko taka imaginacja", a po tej myśli zobaczyć ten flakonik i stwierdzić "a może jednak nie?"." ~ Eleonora

Ten flakonik z ostatnia kropelka, która spada na ziemię, może oznaczać to, ostatnią kroplę miłości. Wszakże Paryż uznawany jest za stolicę miłości, więc może od tego właśnie się zaczęło? Od jednej, małej kropli z butelki Jana...?

Agulinek16

Cała moda na to, że Paryż jest stolicą miłości, tak? A wiesz, że to fajna myśl. Nawet bardzo fajna. I w dodatku taka mieszająca rzeczywistość z baśnią.